Radosław Sikorski odwiedził Afrykę. Minister złożył wizytę w trzech afrykańskich krajach: Ruandzie, Kenii i Egipcie.
O pomocy rozwojowej, humanitarnej i na końcu o interesach
Sikorski miał zobaczyć jak wygląda realizacja polskiej pomocy zagranicznej. W Ruandzie odwiedził ośrodek dla dzieci i młodzieży niewidomej i niedowidzącej w Kibeho, prowadzony przez Kościół katolicki. Według Ministerstwa Spraw Zagranicznych projekt z Ruandy stanowi najlepszy przykład pomocy udzielanej przez Polskę dla krajów rozwijających się. Na razie to właśnie Kościół stanowi główny filar polskiej pomocy rozwojowej dla Afryki i część środków ze skarbu państwa wspiera działalność placówek misyjnych.
Jednak Ruanda to nie tylko problemy, ale także dobre przykłady. W opinii Banku Światowego i Transparency International kraj ten znajduje się w gronie liderów wśród państw, gdzie najłatwiej można założyć działalność gospodarczą – Polska znalazła się w tym zestawieniu za Ruandą – oraz należy do grupy krajów, gdzie najskuteczniej walczy się z korupcją. Oczywiście są też inne problemy. Ruandę dotknęło ludobójstwo i do dziś opozycja związana z ludem Hutu, odpowiedzialnym za masakrę na ludzie Tutsi, twierdzi, że nie może wrócić do kraju, bo czekałyby tam na nią prześladowania.
W Kenii Sikorski miał obiecywać pomoc w związku z klęską suszy jaka dotknęła ten wschodnioafrykański kraj. Odwiedził też szkołę budowaną przez Polaków. Z kolei Egipt był ostatnim przystankiem w podróży po Afryce. Tam Sikorski nie rozmawiał już o pomocy rozwojowej, ale o interesach w związku z działalnością PGNiG. Nad Nil przyjedzie wkrótce inny polski polityk, prezydent Lech Kaczyński.
Spóźnieni
Afryka wciąż nie jest jednak w centrum zainteresowania polskich inwestorów. Obecnie Polska jest już raczej przegrana w wyścigu o wpływy gospodarcze na kontynencie afrykańskim, obfitującym w surowce naturalne, a jednocześnie będącym potencjalnym rynkiem zbytu. W tym wyścigu liczą się obecnie Chiny, a po nich Indie. Uważa się, że Polska przeoczyła swoją szansę. A to właśnie inwestycje, które pomogłyby w rozwoju Afryki są jedyną szansą na jej lepszą przyszłość, zapewniając jednoczesny dochód inwestorom.
Dlatego coraz większa część Afrykańczyków jest zdania, że to nie Europa czy USA, ale Chińczycy są najlepszymi partnerami. Pedro Lwitu Bras Kabanje z Angoli, który studiował w Polsce uważa, że Pekin buduje w Afryce trwałą infrastrukturę – drogi, stadiony itp. – w przeciwieństwie do Zachodu, który zostawia np. obozy dla uchodźców. Jest jednak druga strona medalu chińskiego zaangażowania. Pekin docelowo zamierza uzależnić gospodarczo Afrykę i jest wygodny dla części afrykańskich przywódców nie krytykując ich często dyktatorskich rządów, ale to już zupełnie inna opowieść.
Podsumowując
Dobrze stało się, że minister Sikorski pamięta o Afryce. Tu w Polsce, z nadwiślańskiej perspektywy, rzadko wspomina się o kontynencie afrykańskim, chyba że wydarzy się na nim wielka tragedia. Dlatego każda okazja by mówić o Afryce w zupełnie innym kontekście jest dobra i tą okazją była bez wątpienia wizyta Sikorskiego.
ostro