Micheaux: Autobiograficzny charakter niemych filmów (7)

afryka.org Kultura Film Micheaux: Autobiograficzny charakter niemych filmów (7)

Już w pierwszej powieści, „The Conquest”, Micheaux jasno zdefiniował własne uczucia religijne. Pisał: „nie należałem też do Kościoła, więc byłem uważany za strasznego grzesznika”. Swój stosunek do religii motywował tym, że już jako młody człowiek, w rodzinnym mieście, gdzie funkcjonowały dwa kościoły, widział ludzi, modlących się w świątyni, aby po wyjściu z niej znów obgadywać, kraść i grzeszyć. Nie zgadzał się też z system wykluczania z grona wiernych za niepłacenie składek, a tym samym utrzymanie duchownych. I dodawał w autobiograficznej powieści kolejne słowa, wyrażające jego negatywną opinię: „Kiedy mieszkaliśmy na wsi, karmiliśmy tylu odzianych w długie, szyte na miarę togi duchownych o autorytarnych i pełnych arogancji manierach, że sam widok czarnego mężczyzny w surducie budził we mnie niesmak.”

Jak sugerował Micheaux, już jako szesnastolatek nie krył się ze swoimi uczuciami, a nawet został uznany za niebezpieczne towarzystwo dla młodych chrześcijan. Ten młodzieńczy bunt mógł być jednak sfabrykowany na potrzeby autobiograficznych zwierzeń. Był w pewnym sensie usprawiedliwieniem jego niechęci do duchownych i Kościoła, która pojawiła się pod wpływem niepowodzenia planu małżeńskiego. Nic nie wyglądałoby lepiej od wręcz kombatanckiej historii o konflikcie z religią, jeszcze w młodym wieku.

Złudzeń w kontekście przyczyn religijnej postawy Micheaux nie pozostawiła jednak powieść „The Conquest”. W ostatnim rozdziale pionier Devereaux zwrócił się wprost do teścia, odbierającego mu żonę, aby tego nie robił. „Nie odpowiedział nic, za to odezwał się do mojej żony: – Chcesz zostać z tatusiem? – Tak, tak – powiedziała i oparła się o niego.”

Osobisty uraz stał się podstawą do stworzenia obudowy uzasadniającej niechęć do religii. Tak należy rozumieć inny fragment „The Conquest”:  „Oni mają swoje poglądy i racje, a w wielu przypadkach wykraczają one poza dobre obyczaje., ale nie zniosą krytyki swoich działań. Poza tym jesteś zwolennikiem Bookera T. Washingtona i jego idei a Wielebny McCraline, jak wielu innych kaznodziejów, zwłaszcza starszych, nienawidzi go i wszystkich otwarcie popierających jego idee.”

Wypowiadając posłuszeństwo duchownym Micheaux mógł prowokować ataki ze strony wciąż religijnej afroamerykańskiej społeczności. To zresztą miało wpływ na interwencje cenzury w jego filmy, w których duchowni pojawiali się w charakterze negatywnych postaci, niweczących rozwój rasy, tłumiąc pragnienie odmiany losu Afroamerykanów. Wielebny Ned z „Within Our Gates” był tym złym, nakazującym podporządkowanie się białym porządkom, w oczekiwaniu nagrody w życiu po śmierci. Jednocześnie koncentrował się na zyskach ze swojej religijnej działalności, dostarczanych przez wiernych jego Kościoła.

Krytyka duchowieństwa przybrała jednak największy rozmach w „Body and Soul”. Zagrany przez znakomitego aktora, Paula Robesona, Wielebny Jenkins, był postacią zepsutą do cna. Pijak, oszust, żądny seksu i kobiet, wykorzystywał naiwność wiernych, gwarantujących fundusze, za które mógł prowadzić hulaszczy tryb życia. Ukrywał też swoją prawdziwą tożsamość osoby karanej, a kiedy na miejscu pojawił się jego kolega z czasów odsiadki kary, Yellow Curly, sam stał się ofiarą szantażu. Na drugim biegunie znalazł się brat Jenkinsa, Sylvester – zagrany również przez Robesona, w którym zakochała się Isabelle, córka głównej bohaterki filmu, Marthy Jane. Nie było jednak matczynej akceptacji dla tej miłości, bo Sylvester był niezamożnym człowiekiem, w przeciwieństwie do zaradnego i błyskotliwego Jenkinsa. Odmowa uznania starań o rękę Isabelle wywołała dramatyczny zwrot akcji. Córka Marthy Jane stała się ofiara przemocy fizycznej ze strony Jenkinsa, zginęły też oszczędności ciężko pracującej matki.

Konwencja, w którą ujął Micheaux opowieść o złym pastorze, została zamknięta w ramach sennego koszmaru matki Isabelle. Ten niedobry sen miał pełnić rolę przestrogi. W rezultacie osiągnął przewidziany cel, bo Martha Jane nie sprzeciwia się już zaręczynom Isabelle z Sylvestrem. Film „Body and Soul” był kolejną osobistą rozprawą z Kościołem i jego liderami. Niechęć Micheaux do duchowieństwa wybuchła w tym filmie w szczególnie widoczny sposób. Co istotne, był też obrazem, który dziś jest wysoko oceniany za interesująco rozegraną fabułę i doskonałą grę aktora, wcielającego się w dwóch skrajnie różnych bohaterów.

Kluczowa rola autobiografii

Autobiografia Micheaux wyjaśnia nam źródło inspiracji Micheaux, jako filmowca, ale też pisarza. Przy tak niewielkim zasobie filmów niemych, które dotrwały do współczesności, często w wersjach mocno okrojonych, a w przypadku „Within Our Gates” i „The Symbol of the Unconquered”, w innych niż angielska wersjach językowych, pierwsze powieści Micheaux pozwalają na rekonstrukcję i lepsze poznanie ukrytych w niemym kinie znaczeń. Co więcej, jak już zostało wspomniane wyżej, biografowie zdołali dzięki powieści „The Conquest” odtworzyć życiorys Micheaux.

Ta kluczowa rola autobiografii, mogłaby okazać się już mniej przydatna w opisywaniu udźwiękowionych obrazów zrealizowanych przez pioniera afroamerykańskiej kinematografii. Odpowiadały znacznie częściej na modę i obowiązujące trendy w poruszanych tematach, wkraczając m. in. w świat zorganizowanej przestępczości. Stąd rzadziej pojawiały się w nich tak bezpośrednie odniesienia do osobistych doświadczeń Micheaux, chociaż nie zniknęły z nich temat miłości i kwestie rasowych dylematów.

Ten osobisty charakter z pierwszych lat twórczości Micheaux sprawił, że powstały dzieła oryginalne. Chociaż można im zarzucić pewne zacofanie, w stosunku do tego, co prezentował już wtedy Griffith i Hollywood, nie jesteśmy w stanie dokonać uczciwego porównania. Biała kinematografia Ameryki była coraz lepiej doinwestowana i mogła liczyć na zyski z pokazów. Filmy produkowane przez Afroamerykanów musiały borykać się z brakami budżetowymi na etapie realizacji, cenzurą, ale też problemami z zyskiem pochodzącym z dystrybucji filmów.

Można wręcz zaryzykować tezę, że afroamerykańska kinematografia nie zaczęłaby się tuż po pierwszej wojnie światowej, gdyby nie taki człowiek jak Micheaux i doświadczenie wynikające z jego biografii. Dowiódł on swoim życiorysem, że potrafił osiągnąć zamierzony cel, nawet jeśli wymagało to od niego wykazania uporu, który uczynił z niego osadnika na Dzikim Zachodzie, a potem pisarza. Warto też pamiętać o tym, że Micheaux bez filmowego przygotowania, każdym filmem uczył się tej sztuki. Dlatego jego filmy nie osiągnęły nigdy warsztatowej doskonałości, ale utorowały drogę kolejnym pokoleniom Afroamerykanów, które już w dziesięcioleciach po drugiej wojnie światowej, rozpoczną swój niełatwy marsz na Hollywood.

Paweł Średziński

 Dokument bez tytułu