Ostatni dzień fazy grupowej zdecydowanie przyćmił wszystkie pozostałe. To co się działo w grupie D to była istna wojna nerwów. Jeden gol zdobyty przez którąkolwiek z drużyn mógł wywrócić całą tabelę do góry nogami. Ale od początku.
Zambia była w najgorszej sytuacji. Tylko zwycięstwo dawało jej awans, na kalkulacje nie było miejsca. I to okazało się wystarczają motywacją. Chipolopolo rozegrali świetny mecz, kontrolowali wydarzenia na boisku i osiągnęli cel. Już w 28 minucie, kiedy Kalaba wykorzystał dogodną sytuację w polu karnym. Ale Zambia nie odpuszczała, nie oddała inicjatywy, nie pozwoliła zepchnąć się do obrony. I bardzo dobrze, bo kiedy w 83 minucie przyszedł czas na test defensywy Chipolopolo, zawiodła ona na całej linii dopuszczając do zdobycia Kontaktowej bramki. Na szczęście zanim to nastąpiło, James Chamanga wykorzystał podanie Mulengi i podwyższył prowadzenie. Gabon do ostatniej minuty próbował zdobyć gola na wagę awansu, ale nieskutecznością grzeszył przede wszystkim Daniel Cousin, który w tym meczu miał co najmniej kilka dogodnych sytuacji.
Mecz Kamerunu z Tunezją zapowiadał się jeszcze ciekawiej. Tunezja musiała wygrać. Kamerunowi teoretycznie powinien wystarczyć remis. I tak można podsumować pierwszą część meczu – Tunezja chciała wygrać, Kamerun nie chciał się przemęczyć i nikt specjalnie nie myślał o zwycięstwie. Orły Kartaginy spadły na ofiarę błyskawicznie – już w pierwszej minucie było 1:0 po strzale Chermitiego, który zaskoczył słabo się spisującego Kameniego. Można było się spodziewać, że podrażnione Lwy ruszą do ataku. Nic z tych rzeczy. Lwy kontynuowały swoją drzemkę a Tunezja nie wykorzystywała kolejnych szans na podwyższenie wyniku. Kameruńczykom zaczęło się „chcieć” dopiero pod koniec pierwszej połowy, ale ambicji i woli walki nie starczyło na zdobycie gola. Za to w drugą połowę Lwy weszły z impetem i już w pierwszej minucie cieszyli się z wyrównania po strzale Eto’o. Co więcej, podopieczni Le Guena zaczęli lepiej grać w środku pola i kontrolować sytuację na boisku. Ale wtedy dość niesfornie zachował się debiutujący w drużynie Fongang, który chcąc podać piłkę Kameniemu przelobował go pięknym strzałem głową zza linii pola karnego. Ale nie minęła minuta, a piękną akcję Kamerunu świetnie wykończył Nguemo, zapewniając swojej drużynie upragniony remis. Ostatnie pół godziny gry nie przebiegało pod znakiem przytłaczającej dominacji Tunezyjczyków. To raczej Kamerun utrzymywał się przy piłce, a Orły skupiły się na faulowaniu. W efekcie kończyli mecz w dziesiątkę, po tym jak Jemal w 5 minut zarobił dwie żółte kartki i wyleciał z boiska. Sędzia przedłużył mecz aż o 6 minut, ale wynik nie uległ już zmianie.
Zakończyła się więc faza grupowa, a turniej wkracza w decydującą fazę. Przerwa w spotkaniach potrwa do niedzieli, kiedy to rozegrane zostaną pierwsze półfinały. Angola zmierzy się z Ghaną, a Algieria spróbuje wyeliminować WKS. W poniedziałek natomiast staną naprzeciw siebie finaliści ostatniego PNA, czyli Kamerun i Egipt. W drugiej parze będziemy oglądać batalię Zambii z Nigerią.
Łukasz Kalisz