Rano, 28 kwietnia 1993 roku, świat zbudziła tragiczna wiadomość. Wojskowy samolot, na którego pokładzie znajdowała się drużyna narodowa Zambii, zaraz po tym jak wystartował z lotniska w gabońskiej stolicy, spadł do Oceanu Atlantyckiego. Zginęli wszyscy pasażerowie i załoga samolotu.
Katastrofa ta była bezprecedensowym wydarzeniem w historii sportu. Drużyny piłkarskie i sportowcy różnych dyscyplin ginęli w wypadkach, lecz nigdy nie zdarzyło się, by śmierć poniosła cała reprezentacja narodowa.
Świat był poruszony, Zambia pogrążyła się w żałobie a ja byłem zdruzgotany.
Tydzień wcześniej, gdy byłem w Nowym Yorku prawie pół godziny rozmawiałem przez telefon z Kalusha Bwalya, który trenował wtedy w Holandii. Zambia właśnie miała rozpocząć decydującą fazę kwalifikacji do Mistrzostw Świata ’94 wyjazdowym meczem w Dakarze. Oprócz Senegalu i Zambii w trzyzespołowej grupie grało jeszcze Maroko.
Byliśmy pełni optymizmu. Zambia, która w składzie miała grających w Europie Kalusha, Johnsona Bwalya i Charlesa Musonda, tydzień wcześniej rozbiła 3-0 Mauritius. Wszystkie bramki strzelił Kelvin Mutale, który w reprezentacji był dopiero od roku, ale już stał się jej kluczowym graczem. Wydawało się, że stoi u progu wielkiej, międzynarodowej kariery. W liście, który dostałem kilka dni wcześniej, Kalusha Bwalya opisywał Kelvina jako najlepszego gracza, z którym kiedykolwiek przyszło mu grać. Zambia wreszcie doczekała się wysuniętego napastnika, który poziomem nie odstawał od świetnie zorganizowanej obrony i pomocy. Gospodarzem Mundialu ’94 miały być Stany Zjednoczone. Wszystko wskazywało na to, że tam pojedziemy.
Dlatego tego nieszczęsnego dnia cały zambijski naród był rozbity. Wszyscy czuli, że ponieśliśmy stratę, której nic nie zrekompensuje. Ci piłkarze byli nie do zatrzymania i gdyby nie ta tragedia, poranek 28 kwietnia spędzilibyśmy pewnie na rozmowach o zwycięstwie naszej drużyny na najbliższym Pucharze Narodów Afryki.
„Tysiące osób płakało, gdy wczoraj na Międzynarodowe Lotnisko w Lusace przyleciał samolot z 30 ciałami ofiar tragedii lotniczej. Na lotnisku została odprawiona uroczystość, w której brał udział prezydent Fredrick Chiluba wraz z całym rządem kraju” napisał Daily Mail 3 maja, 1993 roku.
Prezydent Chiluba uklęknął w tłumie zgromadzonych i starał się pocieszyć zapłakanych członków rodzin ofiar.
Po tej straszliwej tragedii poziom narodowej piłki systematycznie się obniżał. Pojawił się nawet głosy o wycofaniu drużyny z kwalifikacji do Mistrzostw Świata. Jednak legendarny Kalusha “Wielki Kalu” Bwalya oznajmił: “Gracze, którzy tworzyli niezwykłą reprezentację Zambii odeszli. Nie wiem czy kiedykolwiek uda nam się zbudować taki zespół, lecz nie możemy się poddawać”.
Przed katastrofą Kalusha powiedział mi, że nie będzie leciał z drużyną z Gabonu tylko przyleci na zgrupowanie bezpośrednio z Eindhoven, gdzie trenował w miejscowym PSV. Życzyłem mu szczęścia i prosiłem żeby przekazał moje pozdrowienia dla wszystkich moich przyjaciół z reprezentacji, których poznałem pracując dla Zambia Daily Mail. Powiedziałem mu, że mam nadzieję, że za rok wszyscy spotkamy się tu, w Stanach.
Sześć dni później, wczesnym porankiem zadzwonił do mnie telefon. Odebrał jeden z moich braci. Powiedział, że to do mnie, że dzwoni Kalusha. Była 5 30. Widziałem, że powinien być w Senegalu, dlatego przeczułem, że stało się coś niedobrego.
„Halo…”
“Cześć…” odpowiedział Kalusha “Właśnie dostałem wiadomość z federacji piłkarskiej… Samolot…”
Nie musiał mówić więcej. Domyśliłem się tragicznych wieści.
Wrócił do domu po treningu PSV i pakował walizkę przed podróżą, gdy zadzwonił telefon z federacji.
Kalusha był spokojny. Ja również. Jestem dziennikarzem i tak jak 7 lat wcześniej, gdy dowiedziałem sie, że moja mama zginęła w wypadku samochodowym, pierwszą myślą, która przyszła mi do głowy było: „zweryfikuj tę wiadomość”.
Nie było wtedy Yahoo, ani Google. Działo się to przed popularyzacją Internetu. Dlatego włączyłem radio, ustawiłem kanał BBC i czekałem na cogodzinne informacje.
Serwis informacyjny British Broadcasting Corporation potwierdził straszliwe wieści: „Wojskowy samolot, na którego pokładzie znajdowała się drużyna narodowa Zambii, zaraz po tym jak wystartował z lotniska w gabońskiej stolicy, Libreville, spadł do Oceanu Atlantyckiego. 30 osób uznaje się za zaginionych. Podjęto akcję poszukiwawczą”.
Zadzwoniłem do redakcji The Zambia Daily Mail i zacząłem rozmawiać z Goliath, redaktorem działu sportowego. Zacząłem wymieniać znane mi nazwiska… moich przyjaciół… graczy, z którymi podróżowałem… piłkarzy, których podziwiałem. Szukałem potwierdzenia, że znajdowali się na pokładzie samolotu podczas feralnego lotu.
“…Efford…Eston…Wisdom…Derby”
Goliath przytakiwał za każdym razem. To były tragiczne wiadomości.
Wtorek, 28 kwietnia 1993 roku w Europie był dniem rozgrywania kwalifikacji do Mistrzostw Świata. Meczem dnia był pojedynek Holandii i Anglii. Jestem fanem Holendrów począwszy od 1974 roku, kiedy to na Mistrzostwach Świata w Niemczech piłkarze z Holandii zburzyli dotychczasowy układ sił w piłkarskim świecie. W tym samym czasie reprezentacja Zambii była autorem podobnej sensacji na kontynencie afrykańskim.
W tamtym czasie jedynym miejscem w Nowym Yorku, gdzie można było obejrzeć takie spotkanie były angielskie bądź irlandzkie puby w centrum miasta. W grobowym nastroju wybrałem się do jednego z takich lokali na dolnym Manhattanie.
Na dużym ekranie w wypełnionym po brzegi barze zobaczyłem reprezentantów Anglii i Holandii, którzy minutą ciszy oddawali cześć zambijskim bohaterom. W pubie zapanowała cisza. Widok Franka Rijkaarda, który w zadumie pochyla głowę, uwolnił we mnie wszystkie emocje tego tragicznego dnia.
Popłynęły łzy.
Koszmar jest rzeczywistością. Zambia nie pojedzie na Mistrzostwa Świata. Odszedł Efford, którego komentarze zamieszczałem w Daily Mail. Zginął Wisdom, największy przyjaciel Kalusha, z którym wracałem w październiku 1983 roku z Egiptu po eliminacyjnym spotkaniu do Igrzysk Olimpijskich. I Derby, którego zawsze można było znaleźć na rogu Profund House na Cairo Road. I Eston – ostatni gracz z tamtej drużyny, którego dane mi było zobaczyć …
Z generacją Efforda, Estona, Wisdoma i Derby’ego zambijski futbol mógł wznieść się na międzynarodowe szczyty. Zamiast tego ponownie opadł na dno. Jak mówi stare przysłowie: reszta jest historią. W tym przypadku bardzo gorzką.
Jay Mwamba
Tłumaczył psp