Dar Fur nie znajduje się już w stanie wojny – ogłosił w tym tygodniu głównodowodzący misją ONZ i Unii Afrykańskiej (UA) w tym regionie Sudanu, Martin Luther Agwai.
Jego zdaniem obecnie, na obszarze Dar Furu, nie toczy się żadna wojna. Incydenty, do których wciąż dochodzi nie mają nic wspólnego z regularnym konfliktem i określa się je mianem bandytyzmu. .
Jeśli wierzyć tym zapewnieniom sześcioletni konflikt wygasa. Do dziś kosztował życie 300 tysięcy ludzi – dane ONZ (według danych rządu w Chartumie, reprezentującego arabskie bojówki i walczącego z czarnymi mieszkańcami Dar Furu – 10 tysięcy). W rezultacie wojny swój dom musiało opuścić ponad 2,7 milionów ludzi.
Z opinią Agwai nie zgadza się większość działaczy zachodnich organizacji pomocowych i obrony praw człowieka. Ich zdaniem jest to celowo ukrywanie prawdy. Kiedy oczy świata znów nie będą spoglądały na Dar Fur, konflikt odżyje.
Agwai twierdzi, że koniec wojny w Dar Furze ma związek z podziałem rebelianckich ugrupowań na frakcje. Obecnie jedyną liczącą się siłą w obozie rebeliantów jest Justice and Equality Movement (JEM). Jego bojownicy mają wciąż potencjał do podejmowania akcji zaczepnych przeciwko siłom rządowym. JEM jest też w stanie działać w rozproszeniu i zaraz potem koncentrować swoje siły do nagłego ataku – powiedział Agwai.
Agawi opuszcza już Dar Fur. To na co narzekał w podsumowaniu swojej misji w Sudanie, to okrojony stan liczbowy sił pokojowych. Nadal nie osiągnęły one planowanej ilości. Na razie dotarło zaledwie 60 procent z przewidywanych 26 tysięcy żołnierzy i policjantów. Według zapewnień ONZ, do końca tego roku w Dar Furze będzie stacjonowało 90 procent kontyngentu.
ostro