Mohamed Mursi stanie się twarzą nowego porządku w Egipcie, po obaleniu reżimu prezydenta Hosniego Mubaraka. Paradoksalnie, wybrany w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich głowa państwa, może oznaczać koniec demokratycznych przemian w kraju nad Nilem.
Mursi urodził się w 1951 roku w północnym Egipcie. Z wykształcenia jest inżynierem. Po ukończeniu studiów w Egipcie, wyjechał do USA, gdzie otrzymał tytuł doktora na Uniwersytecie Południowej Kalifornii. Tam też urodziło się dwoje z pięciorga dzieci Mursiego, które do dziś mają amerykańskie obywatelstwo.
Mursi po powrocie do ojczyzny w latach 80. Potem związał się z Bractwem Muzułmańskim. W polityce pojawił się w 2000 roku, kiedy został członkiem egipskiego parlamentu. Oficjalnie był wtedy kandydatem niezależnym, bo Bractwo zostało wykluczone z możliwości ubiegania się o mandat.
Od ponad roku stoi na czele Partii Wolności i Sprawiedliwości, która jest politycznym skrzydłem Bractwa Muzułmańskiego. Do wyścigu o fotel prezydencki wkroczył jako rezerwowy kandydat, po dyskwalifikacji przez komisję wyborczą Khajrata al-Szatera.
Bractwo Muzułmańskie, które było przeciwnikiem Mubaraka, wystawiając Mursiego wygrało fotel prezydencki. Mursi wygrał przy niewielkiej, trzyprocentowej różnicy wyników między nim i jego przeciwnikiem, Ahmedem Szafikiem, uznawanym za człowieka obalonego reżimu, w drugiej turze głosowania.
Liberalne media w Egipcie widzą w Mursim ogromne zagrożenie dla demokracji. Twierdzą, że Bractwo, przejmując praktycznie pełnię władzy, doprowadzą do przyjęcia islamskiego prawa, szariatu. Samo Bractwo wielokrotnie potwierdzało, że szariat jest gwarantem wolności, równego traktowania i sprawiedliwości społecznej. Islamiści dodają również, że kobiety nie mogą pełnić funkcji prezydenta. A to dopiero początek ich listy życzeń.
Jedno jest pewne. Egipt wchodzi w nową epokę.
kf