Kiedy przyszli Amerykanie

afryka.org Czytelnia Poznaj Afrykę! Kiedy przyszli Amerykanie

Diego Garcia, atol, który należy do archipelagu Czagos, w sercu Oceanu Indyjskiego, to miejsce budzące wiele kontrowersji. Od 40 lat jest bazą wojsk amerykańskich. Tyle samo czasu na wygnaniu pozostają mieszkańcy atolu, wysiedleni przez brytyjskie władze. Londyn zdecydował w ich imieniu, ale teraz to oni domagają się prawa do powrotu na wyspę.

Podobnie jak cały archipelag, atol odkryli Portugalczycy w XVI stuleciu. Nazwa wyspy, Diego Garcia, pochodzi od kapitana bądź innego członka załogi statku, który przybił jako jeden z pierwszych do jej brzegów. Portugalscy odkrywcy nie zasiedlili wyspy. Dopiero w XVIII wieku zrobili to Francuzi. Wykorzystując niewolniczą siłę roboczą, założyli na Diego Garcia plantację palm kokosowych. Aż do 1814 roku, czyli do upadku Napoleona, produkowali wysuszony miąższ orzechów palmy kokosowej, używany w postaci wiórek kokosowych.

Mieszkańcy Diego Garcia pojawili się na bezludnym atolu wraz z założeniem plantacji. Są oni potomkami afrykańskich niewolników i wschodnioindyjskich imigrantów, sprowadzonych na wyspę do pracy.

Po 1814 roku, wyspę i atol przejęli Brytyjczycy. Najpierw były ona administracyjnie związane z Mauritiusem, a kiedy ten w drugiej połowie lat 60-tych XX wieku zdobył niezależność, trafiły w skład Brytyjskiego Terytorium Oceanu Indyjskiego. W 1966 roku Korona odkupiła wyspy i plantacje, pozostające dotąd własnością kapitału prywatnego. Pięć lat później brytyjskie władze przekształciły wyspę w amerykańską bazę wojskową.

Kiedy przyszli Amerykanie

Oznaczało to wysiedlenie mieszkańców Diego Garcia. Brytyjczycy nie pytali ich o zgodę i po prostu przenieśli najpierw na Seszele, potem na Mauritius, gdzie do dziś żyje najliczniejsza diaspora ludzi z Diego Garcia. Podczas samej operacji przesiedlania, większość osób wyrzuconych z wyspy cierpiała głód i była zastraszana przez Brytyjczyków i Amerykanów.Mieszkańcy Diego Garcia płacili cenę za wielomilionowy upust dla Wielkiej Brytanii na zakup amerykańskich pocisków rakietowych.

Amerykanie uczynili z Diego Garcia niezwykle ważną bazę wojskową. To stąd zaczęły startować samoloty B-52, które brały udział w nalotach na Irak i na Afganistan. To na Diego Garcia stacjonują też samoloty B1 i B2. Wyspa jest także portem dla statków US NAVY. A wszystko to na środku Oceanu Indyjskiego, skąd znacznie łatwiej i bezpiecznej dotrzeć nad cele bojowe na Bliskim i Środkowym Wschodzie.

Jednak zanim zaczęły się konflikty w Afganistanie i w Iraku, Diego Garcia służyła za punkt strategiczny podczas zimnej wojny. Położona niedaleko – 1600 kilometrów – od wybrzeży Indii, miała blokować tego potencjalnego sojusznika Związku Radzieckiego. Dopiero po upadku komunizmu, wyspa zyskała nowe znaczenie w kontekście wydarzeń na Bliskim Wschodzie.

Chcą wracać

Mieszkańcy Diego Garcia, chociaż wysiedleni, nie zamierzali rezygnować z prawa powrotu na wyspę. Tym bardziej, że sprawę skierowali do brytyjskich sądów. Natomiast sama umowa użyczenia Diego Garcia Amerykanom z 1966 roku określa czas jej trwania do roku 2036, z możliwością rewizji umowy na 20 lat przed jej zakończeniem.

Kiedy w kwietniu 2006 roku 102 mieszkańców Diego Garcia i ich potomków mogło przez tydzień przebywać na rodzinnej wyspie, wszystko wskazywało na to, że Brytyjczycy zmienią swoje stanowisko w sprawie amerykańskiej bazy wojskowej.

Za powrotem wysiedlonych – obecnie diaspora z Diego Garcia liczy 4500 osób – przemawiała decyzja angielskiego wysokiego sądu z 2000 roku. Przyznawała ona rację argumentom wyrzuconych wyspiarzy. Pomimo wyroku sądu stwierdzającego, że mieszkańcy atolu mogą wrócić na ojczyste wyspy, z tym postanowieniem nie zgadzał się brytyjski rząd. Wydał nawet specjalne zarządzenia, zakazujące powrotu mieszkańców na Diego Garcia. I znowu brytyjski sąd uznał ten zakaz za bezprawny (2006), utrzymując w mocy swoje wcześniejsze postanowienie.

Nowa nadzieja w mieszkańców z Diego Garcia, wstąpiła, gdy premierem Wielkiej Brytanii został Gordon Brown. Jednak i on unika mówienia o ich powrocie na wyspę. Nie ma też nawet czasu na spotkanie się z przedstawicielami wypędzonych wyspiarzy. To od niego zależy ich los.

(kofi)

 Dokument bez tytułu