W dniu Świętego Walentego kochankowie na całym świecie wyrażają sobie nawzajem swoje oddanie, często za pomocą kwiatów. Hodowcy róż z Kenii narzekają jednak na malejące zainteresowanie ich kwiatami.
Jako jeden z powodów podają światowy kryzys finansowy. Innym powodem jest być może tegoroczna nieprzewidywalna pogoda. Jane Ngige z Kenya Flower Council, twierdzi, że: “gdy zimy są dokuczliwe, nie wychodzi się, by kupić kwiaty.”
Miesiące od grudnia do marca są najlepszymi w roku dla sprzedawców kwiatów. Na okres ten przypada Boże Narodzenie, Walentynki a także, w niektórych krajach, Dzień Matki.
Jane Ngige mówi, że rok 2008 był rokiem niezwykłym dla hodowców kwiatów – osiągnięto rekordową sprzedaż 93. tysięcy ton o wartości 520. tysięcy dolarów amerykańskich. W 2009 roku sprzedaż spadła jednak o 25 procent. “Planowaliśmy zwiększyć produkcję w tym roku” – mówi Ngige – “ale wydaje się, że zapotrzebowanie bardziej się wyrównuje, niż wzrasta.” Głównym rynkiem dla kenijskich róż jest Unia Europejska, która zakupuje 65 procent produkcji, następnie Japonia i rynki Europy Wschodniej. “Zmniejszyliśmy zatrudnienie ale mamy nadzieję na poprawę sytuacji” – dodaje Ngige -“Staramy się zatrzymać naszych pracowników najdłużej, jak to możliwe.”
Według ostatnich badań przeprowadzonych przez Interflorę, która ma 58 tysięcy kwiaciarni w 140. krajach, połowa respondentów nie planuje świętowania Walentynek. Za główne powody podawano najczęściej komercjalizację tego święta oraz chęć zaoszczędzenia pieniędzy. Jane Ngige pozostaje jednak optymistką: “Nie przewidujemy by trendy miały się zmienić. Większość osób wciąż będzie zainteresowana czerwonymi różami symbolizującymi romans, kwiatami, które niosą z sobą przekaz.”
Produkcja kwiatów przez Kenię i inne kraje afrykańskie jest czasem podawana jako przykład sukcesu tych krajów: dochody z eksportu są imponujące, wzrasta liczba zatrudnionych. Z kolei oponenci zwracają uwagę na koszty ponoszone przez środowisko: na zanieczyszczenie sztucznymi nawozami i pestycydami niezbędnymi przy produkcji wysokiej jakości kwiatów, jakich domaga się Zachód, jak i na szaleńczo wręcz wysokie przy produkcji zużycie wody. Czynniki te nie pozostają bez znaczenia dla ekologii rejonów, w których powstały szklarnie.
Mówi się również o kosztach społecznych – hodowle są obietnicą zatrudnienia, co zwiększa migrację w te rejony. Nie wszyscy jednak znajdują zatrudnienie. Dodatkowo brak infrastruktury powoduje powstawanie slamsów, które nie tylko nie zapewniają odpowiednich warunków mieszkaniowych, ale w których obserwuje się nasilenie przestępczości, rozpad tradycyjnych więzi rodzinnych i inne problemy społeczne. Slamsy i potrzeby w nich mieszkających są także dodatkowym olbrzymim obciążeniem dla środowiska.
Pozostaje więc pytanie, kto zyskuje najwięcej w różanym łańcuchu? Afrykańczycy pielęgnujący kwiaty, właściciele mega szklarni – holenderskie, brytyjskie i afrykańskie koncerny, czy supermarkety i kwiaciarnie?
Alex