Kenia: Wtorek w parlamencie

afryka.org Wiadomości Kenia: Wtorek w parlamencie

W Kenii kryzys związany z wynikami wyborów prezydenckich trwa dalej. Chociaż opozycja wzięła udział w posiedzeniu parlamentu, planuje na środę masowe protesty. Podczas pierwszej parlamentarnej sesji doszło do słownych ataków na politycznych rywali.

Pomimo, że posiedzenie rozpoczęło się od modlitwy, zaraz po niej doszło do ostrej wymiany zdań. Opozycja skupiona wokół Orange Democratic Movement (ODM) ma w 222-osobowym parlamencie 105 deputowanych. Tym samym jest największą siłą polityczną. Z kolei ugrupowanie obecnego prezydenta, Mwai Kibaki'ego, Party of National Unity (PNU), zajmuje zaledwie 46 miejsc w parlamencie. ODM może liczyć też na 5 dodatkowych głosów. PNU na 41.

Na wtorkowej sesji opozycja chciała usiąść na miejscach przeznaczonych dla członków rządu. Zrezygnowała jednak z tego pomysłu. Natomiast cały dzień upłynął na wyborze przewodniczącego parlamentu, trzeciej najważniejszej osoby w kenijskiej polityce. A poza tym, na tej samej sali, znaleźli się po raz pierwszy 
od długiego czasu Odinga i Kibaki.

Do walki o to stanowisko stanął wspierany przez ODM Kenneth Marende i reprezentujący prorządowe PNU, Francis ole Kaparo. W pierwszej i drugiej turze to właśnie ci dwaj kandydaci liczyli się w walce o wybór na przewodniczącego. W żadnej z nich nie zdobyli wymaganej większości 2/3 głosów. Dopiero w trzeciej turze, w której wygrywa ten, kto uzyska największe poparcie, zwyciężył kandydat ODM 105 głosami poparcia wobec 101 głosów oddanych na Kaparo.

Obserwatorzy kenijskiego życia politycznego, że zwycięstwo ODM w głosowaniu, które wybrało przewodniczącego parlamentu, to dopiero początek kłopotów prezydenta Kibaki'ego. Równocześnie podkreślają fakt, że opozycja skupiona wokół Odinga, chociaż jest najsilniejsza, nie posiada zdecydowanej większości.

Tymczasem w Kenii wciąż jest niespokojnie. Środa ma być dniem protestów opozycji. Już podczas wtorkowego głosowania wokół parlamentu i na ulicach Nairobi ustawiły się silne oddziały policji. Policjanci rozmontowali też uliczne barykady, które zaczęli wznosić przeciwnicy prezydenta.

Swoją wizytę w Kenii odłożył w czasi Kofi Annan, były sekretarz generalny ONZ. Miał on zająć się pogodzeniem Kibaki'ego i Odinga, którzy starali się o fotel prezydenta tego kraju. Jednak wczoraj przedstawiciele kenijskiego rządu stwierdzili, że nie potrzebują Annana – co ciekawe dziś zaczęli zmieniać swój ton. Teraz okazuje się, że Annan nie przyjedzie. Oficjalny powód: Zachorował na grypę.

Niepokoje w Kenii trwają od chwili ogłoszenia wyników wyborów prezydenckich. Wygrał w nich Kibaki, ale ze względu na szereg nieprawidłowości w trakcie głosowania i małą różnicę głosów dzielącą go od Odinga, opozycja uznała, że zwycięzcą nie jest on, ale… Odinga. Do starć o charakterze politycznym, dołączyły morderstwa na tle etnicznym, w których według oficjalnych danych miało już zginąć ponad 700 osób.

(ostro)

 Dokument bez tytułu