Sektor usług turystycznych w Kenii, który przestał funkcjonować w rezultacie konfliktu o władzę w tym kraju, odbuduje się w ciągu roku. Obecnie przyjeżdża wciąż o połowę mniej turystów niż w czasach prosperity, przed grudniem 2007 roku.
Jest to jednak wynik i tak zadowalający. Pod koniec grudnia ubiegłego roku, kiedy po wyborach, rozgorzała walka o fotel prezydenta między Mwai’m Kibakim, a liderem opozycji Raila Odinga, w Kenii doszło do zamieszek, w których zginęło ponad 1500 ludzi a kolejne 300 tysięcy musiało uciekać ze swoich domów. Jakkolwiek krwawe starcia nie objęły całego kraju, turyści nie chcieli przyjeżdżać do ogarniętego niepokojami kraju. Dopiero porozumienie, kończące powyborczy konflikt, z marca br., sprawiło, że branża turystyczna zaczęła wychodzić z głębokiej zapaści.
Kenijskie ministerstwo turystyki chce teraz zrobić wszystko, aby przyciągnąć jak najwięcej obcokrajowców do Kenii. Ministerialne plany to 5 milionów turystów rocznie za 5 lat. Dotychczas najwięcej odwiedzających przyjechało w 2007 roku. Do Kenii dotarły wtedy 2 miliony turystów. Wśród nich największą grupę, 200 tysięcy osób, stanowili Brytyjczycy. To właśnie ich, kenijskie władze chcą w pierwszej kolejności zachęcić do odwiedzania Kenii. Ministerstwo turystyki zaczęło już nawet zabiegi w celu pozyskania znanych Brytyjczyków, m.in. księcia Williama, do akcji promującej wakacje w stylu safari bądź na wschodnioafrykańskim wybrzeżu.
Turystyka jest jednym z najważniejszych gałęzi gospodarki w Kenii. Dlatego tak ważne jest, żeby odbudować zrujnowany kilkumiesięczną przerwą sektor usług turystycznych.
lumi