Anthony Wasaga Onguru to piłkarz kenijskiej ekstraklasy. Gwiazdą może nie jest, ale swoją renomę ma. Występuje aktualnie w Sher Karuturi – jednej z drużyn wyrównanego środka tabeli. Miałem okazję spotkać go, kiedy wracałem z jednego z ligowych meczów zatłoczonym matatu. Człowiek, który siedział mi na kolanach okazał się być piłkarzem. I w ten oto nietypowy sposób rozpoczęła się nasza znajomość.
Kto pierwszy zaraził cię piłkarskim bakcylem?
Ojciec. Był fotografem. Właściwie fotoreporterem, robił zdjęcia piłkarzom. Zanim umarł zostawił mi piłkę do nogi.
Wspomniałeś, że mieszkasz w Mathare. Czy bycie fotografem to nie jest dobry zawód? Czy fotoreporterzy muszą mieszkać w slumsach?
Nie, wtedy mieszkaliśmy w dobrej dzielnicy, w świetnych warunkach. Ale kiedy umarł ojciec, rodzina zabrała jego dom. Moje rodzeństwo było wtedy w szkole średniej, ja miałem 7 lat. Chciałem grać w piłkę, bo wiedziałem, że nie mogłem iść do szkoły żeby dostać pracę. I wtedy przyłączyłem się do MYSA. Oni zajęli się mną i opłacili moją szkołę. To było w 1996. Kiedy grasz w MYSA nie musisz płacić za szkołę.
Ile czasu spędziłeś w MYSA?
Około 4 lat. W MYSA mają wiele zespołów i mnóstwo lig. Drużynę do lat 10, 12, 14, 16, 18 i drużyny dziewczyn. Starsi opiekują się młodszymi, trenują ich.
Czy dostawaliście w MYSA jakieś kieszonkowe za grę? Czy tylko płacili za waszą szkołę?
Nie dostawaliśmy żadnych pieniędzy. Ale kiedy potrzebowaliśmy ubrania, książek czy butów, to oni nam to kupowali.
Czy jesteś wciąż w kontakcie z ludźmi z MYSA?
Tak jestem trenerem w młodzieżowej drużynie w jednej z lig. Nie ma mnie tam na co dzień, zastępuje mnie asystent, ale staram się przyjeżdżać na mecze raz czy dwa w miesiącu. To dobre doświadczenie, tym bardziej, że ja też tam wyrosłem i teraz mam okazję pokazać dzieciakom, że warto i że można coś osiągnąć.
Jak podoba się ci posada trenera?
Jest w porządku. Szczególnie, że mogę pracować z dziećmi. Przez piłkę trzymają się z daleka od narkotyków, gangów i przestępczości. Nawet dziś miałem tam jechać, bo umarł jeden z chłopców z mojej drużyny. Został postrzelony kilka dni temu i zmarł. Jutro pojadę na pogrzeb.
Czy często mają miejsce takie przykre wydarzenia? Czy w MYSA dużo dzieci ginie? Czy wielu z tych chłopców angażuje się w handel narkotykami czy jakieś grupy przestępcze?
Z reguły udaje się ich powstrzymać od takich rzeczy dzięki piłce. Ale ciągle się to zdarza. MYSA pomaga bardzo, ale czasem się nie udaje.
Jak wygląda dzień ucznia w MYSA?
W niższych klasach wiekowych nie ma żadnych treningów. Od poniedziałku do piątku po prostu chodzisz do szkoły, a w weekendy są rozgrywki. W drużynie do lat 18 są już treningi, codziennie rano przed szkołą i rozgrywki ligowe w soboty i w niedziele.
Teraz jesteś graczem drużyny Sher Karuturi. Jak wyglądała twoja kariera do tej pory?
Najpierw grałem w małym klubie 44, na północ od Nairobi. To jest drużyna sponsorowana przez właściciela sieci matatu (kenijskie minibusy). Płacili mi za mieszkanie, jedzenie, dostawałem też jakieś kieszonkowe. To była niższa liga. Ale klub się rozpadł kiedy minister transportu wprowadził ostre regulacje dla właścicieli matatu i przestało im się opłacać utrzymywać klub. Grałem tam przez rok. Potem przeszedłem do policyjnego klubu Red Berets. Po meczu towarzyskim jaki z nimi graliśmy, trener Berets zaproponował mi żeby do nich przeszedł. Spędziłem tam 2 lata, ale ponieważ to drużyna policjantów, nie dają kontraktów, ale pracę. Dlatego przez dwa lata pracowałem w policji i grałem.
Co dalej? Red Berets są dziś raczej na dni ligowej tabeli.
Tak, ale w zeszłym sezonie skończyliśmy na czwartym miejscu. I trener teraz pisze do mnie żebym wracał do nich i płacze mi w słuchawkę.
Ile goli strzeliłeś w Red Berets?
16. Byłem najlepszym strzelcem drużyny.
Jak wygląda twoja sytuacja w Sher, twoim aktualnym klubie?
Na razie gram tylko końcówki, ale czekam na swoją szansę. Ciągle jeszcze się aklimatyzuję. Ale mam profesjonalny kontrakt. Zarabiam 12000 Szylingów miesięcznie (ok.500-600 złotych), czyli tyle ile pracownicy w fabryce kwiatów, która jest naszym sponsorem. Trenujemy 5 dni w tygodniu a w weekendy gramy mecze. U nas w klubie 10 z 25 zawodników ma profesjonalne kontrakty, reszta pracuje w fabryce.
Na ostatnim meczu zauważyłem, że gracie w strojach Ajaxu Amsterdam. Dlaczego?
W ostatnim sezonie mieliśmy innego sponsora, producenta kwiatów z Holandii. I oni przywieźli nam po prostu takie stroje. Teraz klub jest w rękach firmy indyjskiej, ale stroje zostały.
Jak wygląda sytuacja kenijskich klubów?
Te, które mają sponsora, jak Tusker, KCB czy nasze Sher, mają spokojną sytuację. Gracze dostają pieniądze na czas. Wszystko jest ok. Ale większość klubów jest ciągle na poziomie amatorskim – bez kontraktów, bez pieniędzy. Ale za to u nas jest kiepsko z kibicami. Najwięcej ludzi przychodzi np. na Gor Mahia, które jest klubem Luo. Tam trybuny są pełne. I oczywiście reprezentacja.
A jak kryzys powyborczy wpłynął na piłkę w Kenii?
Przede wszystkim liga miała ruszyć w styczniu, a zaczęła się dopiero w marcu. Ale to były raczej uwarunkowania zewnętrzne. Wewnątrz drużyn nie było żadnych sporów ze względu na przynależność etniczną. Zwłaszcza w okolicy Naivashy sytuacja była szczególnie trudna. Nie moglibyśmy teraz tu tak sobie chodzić.
Zmieniając temat, co sądzisz o trenerze reprezentacji? Aktualnie Kenię prowadzi trener Francis Kimanzi, ale media długo dyskutowały na temat zatrudnienia zagranicznego szkoleniowca. W reprezentacji Polski mamy właśnie taką sytuację – naszym trenerem jest holenderski szkoleniowiec Leo Beenhakker.
Wydaje mi się, że dobrze mieć zagranicznego trenera i lokalnego asystenta. Bo trener lokalny wie co się dzieje w lidze, mówią jednym językiem, łatwiej mu się dogadać. Ale z kolei zagraniczny szkoleniowiec ma większy autorytet wśród gwiazd reprezentacji jak Daniel Oliech czy McDonald Mariga.
Co sądzisz o aktualnej formie reprezentacji?
Teraz jest nieźle. Odkąd KPL przejęła rządy nad reprezentacją. Coraz więcej piłkarzy ma profesjonalne kontrakty, więc mogą się skupić na grze. A wcześniej, kiedy nie masz kontraktu i nie masz pieniędzy żeby utrzymać rodzinę, to czy będzie ci się chciało grać jeszcze za darmo dla reprezentacji? Ale teraz jest dobrze. Warunki są niezłe, reprezentanci nie muszą się o nic martwić.
Większość piłkarzy pochodzi z kenijskiej ligi, tylko gwiazdy grają za granicą. Czy to dobrze?
Trener dobrze zna zawodników ligi i ma dobre podejście. Także myślę, że coś z tego będzie.
Czy miałeś okazję grać kiedyś z Danielem Oliechem, który jest teraz największą gwiazdą kenijskiej piłki?
Tak, graliśmy razem w MYSA.
Czy wyróżniał się już wtedy?
Wydaje mi się, że po prostu miał szczęście. Był dobry, ale po prostu mu się udało.
A jak oceniasz szansę na awans do Mistrzostw Świata?
Po kolei. Najpierw awansujmy do Pucharu Narodów Afryki, a potem będziemy zastanawiać się co dalej.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Łukasz Kalisz