Mieszkańcy New Jersey nie chcą widzieć na swoim trawniku przywódcy Libii, Muammara Kadafiego. I to dosłownie.
O co chodzi? Kadafi, który wybiera się w przyszłym miesiącu do siedziby ONZ w Nowym Jorku, chce, jak to ma w zwyczaju rozbić swój namiot. Wiadomość o przyjeździe Kadafiego i jego pomyśle od razu zbulwersowała Amerykanów. „Ten człowiek jest groźnym dyktatorem, który ma na rękach amerykańską krew” – argumentują mieszkańcy dzielnicy, w której Kadafi zamierza ustawić swój namiot. – „Nie chcemy go. Niech szuka sobie miejsca, gdzie indziej.”
Pomimo, że mieszkańcy New Jersey sprzeciwiają się obecności Kadafiego, lokalne władze nie będą mogły zapobiec jego „biwakowi”. Trawnik, na którym Kadafi zatrzyma się w czasie swojej wizyty w ONZ należy do Libijczyków. Kupiła go 26 lat emu libijska misja przy ONZ.
Amerykanie nie mogą wybaczyć Kadafiemu sponsorowania terroryzmu i zlecenia ataku terrorystycznego na samolot linii Pan Am, który został wysadzony nad Lockerbie zabijając 259 osób, w większości Amerykanów. Aż 33 pasażerów pochodziło właśnie z New Jersey i Nowego Jorku. Ostatnio Kadafi rozzłościł znów Waszyngton, kiedy przygotował uroczyste powitanie odpowiedzialnemu za zamach nad Lockerbie, Abdelbasetowi Ali Mohmetowi al-Megrahi’emu, czyniąc z niego bohater.
Wizyta Kadafiego za oceanem jest kolejnym krokiem ku jego „politycznej rehabilitacji” na świecie. Ofensywa na rzecz uznania Libii i władzy Kadafiego trwa juz kilka lat. Na jej fali było możliwe ponowne nawiązanie stosunków dyplomatycznych z USA oraz nawiązanie wręcz przyjacielskich relacji z władzami Włoch, Francji i Hiszpanii. Tak jakby świat zapomniał o Lockerbie…
lumi