Co prawda Kenijczycy znani są przede wszystkim z tego, że są świetnymi biegaczami, jednak najpopularniejszym sportem w kraju jest bez wątpienia piłka nożna. Ligowe mecze na szczycie gromadzą tłumy sięgające 60000 widzów na stadionach i milionowe rzesze fanów przed telewizorami.
Spotkania narodowej reprezentacji elektryzują jeszcze więcej kibiców dopingujących wspólnie swoją drużynę w domach, pubach i na ulicach. A angielska Premiership nazywana jest główną religią w państwie i powoduje, że w sobotnie i niedzielne wieczory ulice większych miast pustoszeją, zaś w oknach wielu domów możemy oglądać piłkarską szklaną pogodę.
Kibice są. Finansowo też jest nieźle. Kenia do najbiedniejszych krajów nie należy i sytuacja, w której znalazły się kluby zimbabweańskie, które nie miały pieniędzy na przelot drużyny na wyjazdowy mecz w afrykańskim Pucharze Konfederacji, jest tu raczej nie do pomyślenia. Jeśli chodzi o piłkarski poziom, Kenii do Brazylii daleko, ale ma w swoich szeregach zdolnych piłkarzy. Przykładem może być wspaniała kenijska drużyna młodych wilków, jaką wybrał do gry niemiecki szkoleniowiec Reinhard Fabicsh w roku 1997, kiedy średnia wieku drużyny wynosiła 22 lata, a piłkarze spisywali się nadspodziewanie dobrze. O dobrej atmosferze wokół drużyny świadczy chociażby przydomek Harambee Stars, który pochodzi z języka suahili i oznacza mniej więcej tyle co współpraca, łączenie wysiłków we wspólnym celu. „Gwiazdy współpracy” nie raz udowodniły już, że na ten przydomek zasłużyły w pełni.
Czego więc brakuje Kenii? Niestety wszystko rozbija się o politykę i katastrofalnie zarządzaną Federację Kenijską (KFF). Skutkiem fatalnej postawy KFF było wykluczenie Kenii z rozgrywek międzynarodowych, jakiego FIFA dokonała w roku 2004 i 2006. Dopiero w ostatniej chwili okazało się, że Kenia będzie mogła wziąć udział w kwalifikacjach do turniejów 2010, które właśnie się rozpoczęły. Charakterystyczna dla nieudolności KFF jest sytuacja z roku 1996, kiedy to Puchar Narodów Afryki miał zostać rozegrany na kenijskich boiskach, jednak tragiczny stan przygotowań do turnieju zmusił CAF do odebrania Kenii prawa do organizacji i przekazania go RPA.
Kolejnym punktem, w którym KFF zawodzi, jest kwestia zaplecza szkoleniowego. Aktualnie drużyna kenijska nie ma stałego trenera. Czasowo obowiązki selekcjonera pełni trener najlepszej drużyny ligowej w Kenii, Francis Kimanzi, po tym, jak nowopowstały rząd kenijski usunął poprzedniego trenera, którym był Jacob „Ghost” Mulee, ze względu na słabe wyniki jakie notowała narodowa ekipa. Najlepszym trenerem ostatnich lat jaki pracował w Kenii był wspomniany już Reinhard Fabisch, który opiekował się drużyną w roku 1997 oraz w latach 2001-2002. W obu przypadkach powodem jego odejścia nie były wyniki, gdyż drużyna przez niego prowadzona spisywała się bardzo dobrze, jednak ze swojego stanowiska został usunięty po sprzeczkach z przedstawicielami KFF. Treningi drużyny reprezentacyjnej zaczynają się najwyżej kilka dni przed meczem, od wielu miesięcy Harambee Stars nie miały zgrupowania z prawdziwego zdarzenia.
Na dziś KFF jest wielką przeszkodą jaka stoi na drodze do zbudowania dobrej reprezentacji w Kenii. Pierwsze zwiastuny wiosny można co prawda zauważyć, jednak są one niczym w porównaniu ze złą robotą jaką od wielu lat wykonuje kenijska federacja. Kenijska Liga odbija się powoli od dna i po wielkim kryzysie związanym z walką z KFF zaczyna odzyskiwać utraconą pozycję wśród kibiców i piłkarzy. A reprezentacja opiera się głównie na graczach z rodzimej ligi. Najlepsi kenijscy piłkarze znajdują powoli pracodawców w Europie – kilku piłkarzy gra w Skandynawii, kilku w Belgii, najlepsi we Francji (Denis Oliech – AJ Auxerre) i we Włoszech (McDonald Mariga – AC Parma). Ale co z tego, jeśli kluby kenijskie są wykluczone z rozgrywek o afrykańskie puchary, a najlepsi piłkarze zostają w Europie z powodu braku pozwolenia od klubu, co z kolei jest wynikiem zaniedbań w składaniu wniosków przez KFF?
Jeśli chodzi o eliminacje MŚ i PNA 2010, Kenia trafiła do grupy z Namibią, Gwineą i Zimbabwe. Jest to grupa dość wyrównana i kibice liczą na upragniony awans swojej drużyny, która dwie ostatnie edycje PNA musiała oglądać przed telewizorami, a w czasie swoich poprzednich pięciu występów w finałach zdołała wygrać raptem jeden mecz. Niestety zaczęło się od pechowej porażki z Namibią na wyjeździe 1:2, a decydującą bramkę Kenijczycy stracili na minutę przed zakończeniem spotkania. Wśród swoich kibiców Kenia znana jest z tego, że nie potrafi grać na wyjeździe, także porażką raczej nikt nie jest zaskoczony. A już w najbliższą sobotę, Kenia podejmie u siebie faworyta grupy B, drużynę Gwinei.
Gwiazda drużyny
Największą gwiazdą Harambee Stars jest bez wątpienia Dennis Oliech, cudowne dziecko kenijskiej piłki. Urodził się w Nairobi w 1985 roku. Jego kariera rozpoczęła się od przygody z drużyną Mathare United, która skupiała graczy będących mieszkańcami slumsów Nairobi. Bardzo szybko stał się najbardziej pożądanym kenijskim piłkarzem, a reprezentacja pod jego wodzą awansowała do finałów PNA w roku 2004. Rok wcześniej przeprowadził się do Kataru, gdzie przez 3 lata bronił barw Al-Arabi. Wtedy też został kenijskim bohaterem, odmawiając przyjęcia obywatelstwa katarskiego, za które oferowano mu 200 milionów kenijskich szylingów (prawie 3 miliony złotych!). Po krótkim romansie z Bliskim Wschodem Oliech przeszedł do Nantes, gdzie szybko zasłyną pięknymi dryblingami. Supersnajperem nigdy nie został, jednak jego transfer do Auxerre świadczy o renomie jaką zdążył sobie wyrobić grając w jednej z najlepszych lig świata. Świadczy o tym też ten krótki film:
Łukasz Kalisz