afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Gość? Intruz? Sąsiad?

Dużo się mówi o trudnościach, jakie napotykają imigranci – z pewnością nie jest ich mało. Jak zawsze, chciałbym na ten temat podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami, tym jak to widzę. Nie chcę, żebyście myśleli, że głoszę prawdę absolutną – po prostu to jest moja opinia

Integracja imigrantów zależy, przed wszystkim, od instrumentów społecznych, które są tworzone w kraju, który ich przejmuje, ale zależy również, od postawy samych imigrantów. Tutaj role do odegrania mają dwie strony, imigrant nie jest po prostu integrowany w nowym kraju… nie odbywa się to w sposób bierny. On też ma udział w tej integracji.

Tu w Polsce, jest bardzo jasna skłonność, którą mają niektóre grupy, do trzymania się z ludźmi swojej narodowości, z którymi ma się wspólną kulturę i tradycję. Jest pewnie wiele tego przyczyn. Warto jednak zwrócić uwagę, że nie możemy mówić o braku integracji tych grup, jeśli one są odporne na współżycie z innymi kulturami.

Nie wszystko jest kwiatami, ale także nie wszystko jest cierniem… jest jasne, że nie istnieje raj. Istnieją ludzie nieszczęśliwi we wszystkich miejscach na świecie. Są ludzie którzy kochają Montreal czy Paryż, ale też są ludzie którzy tych miejsc nienawidzą. Są ludzie którzy świetnie się bawią w Nairobi czy Tokio, i są tacy, którzy nie chcieli by tam spędzić ani minuty. Skrajne opinie dotyczące różnych miejsc na świecie możemy znaleźć na forach internetowych, i w rozmowach z kolegami.

Chodzi mi o to, że skoro jesteśmy w Polsce, to powinniśmy znaleźć swoje miejsce tu w Polsce. Miejsce, które zaadaptujemy i w którym będziemy się czuć dobrze. Musimy odnaleźć nasze miasto i więcej: naszą dzielnicę, nasz dom – nieważne czy własny, czy wynajęty na jakiś czas. I w końcu musimy się umieć znaleźć tutaj! Ale to nie ochroni nas od problemów dnia codziennego. Nikt przecież nie zmieni się kompletnie w momencie przekroczenia granicy. Wciąż mamy te same duchy, one przyjadą z nami w naszych walizkach, chociaż chętnie zostawilibyśmy je za sobą. I wtedy zapytamy: czy ja wybrałem właściwą opcję? Czy ja wszedłem drzwiami, czy oknem? Co ja tutaj robię? Czy to jest to, czego ja w ogóle chcę w życiu? Ale żyjemy dalej i dobrze że tak jest, ponieważ z czasem możemy znaleźć coraz lepsze odpowiedzi na te pytania.

Niestety Polska nie jest rajem i imigracja nie jest dla wszystkich. Wszyscy wiemy że są ludzie którzy zaadaptują są i zostaną, ale tez są inni, którzy się nie zaadaptuj i wrócą (przecież zawsze mamy wybór). Rzeczywiście, zadomowić się w nowym kraju, oznacza rezygnację z różnych rzeczy, staranie się i często rozpoczynanie od zera, przeżywanie na nowo tych etapów, które już mieliśmy w naszych krajach pochodzenia: znów uczyć się alfabetu, języka, znów robić staż, mieć skromne życie, bez samochodu, bez wielkiego domu… bez komfortu posiadania bliskiej rodziny. Oznacza, że stajemy się znów w jakimś sensie „analfabetami”. Trudno nam nawet oglądać TV i czytać gazety.

My, przyjezdni, musimy tutaj od początku zasłużyć na szacunek, zbudować podstawy naszej godności. Ludzie przecież nas nie znają, nie rozumieją naszych gestów i dowcipów, a my początkowo nie rozumiemy ich. To wszystko może zrobić z życia prawdziwe piekło, szczególnie tym, którzy nie mogą się tu odnaleźć.

Poza tym jak raz zostaniesz imigrantem, będziesz nim na zawsze. Dla Polaków my będziemy zawsze cudzoziemcami, zawsze będą pytać: skąd pochodzisz? Jak długo tu mieszkasz? Czemu akurat Polska? Czasami to irytuje, jak rozmowa o pogodzie. Ale są to przecież tematy osobiste, które mówią o naszym pochodzeniu, które mówią o nas i które są dla nas ważne. Ale powtarzane w nieskończoność stają się zbyt banalne. Ja czasami odpowiadam że pochodzę z Marsa! Nasze imiona nigdy nie będą wymawiane tak, jak mówiły do nas nasi bliscy. Czasem w ogóle nie będą wymawiane. Będziemy zawsze sylabizowani! To wszystko przyjdzie z pakietem imigracji. Dlatego mówię: nie istnieje raj i imigracja nie jest dla wszystkich.

Jak raz wyjedziesz z kraju, świat staje się twoim domem. Naprawdę nie jest ważne czy w danym momencie żyjesz w Chinach, Ghanie, Hiszpanii czy Puerto Rico – teraz, jesteś obywatelem świata. Ten który wybiera emigrację, wybiera drogę, ale nigdy nie zdobędzie celu.

Dla mnie bycie Angolczykiem oznacza, że nie jestem nikim innym. Jeśli jesteś Afrykańczykiem, nigdy nie będziesz Polakiem, możesz nawet mieć obywatelstwo, znać polską kulturę czy mieć polską żonę. Ale prawda wyjdzie na jaw nawet podczas prostego meczu piłki nożnej – kibicujemy krajowi, z którego pochodzimy, a nie temu, który nam daje azyl, obywatelstwo czy lepszy poziom życia. Bo pies może jeść dużo kości, ale nigdy nie weźmie do pyska dwóch kości naraz. I tutaj nie ma wyboru. Ty jesteś kim jesteś. Jest twoja godność; twoje DNA. Ja jestem Angolczykiem i koniec.

Pedro

 Dokument bez tytułu