Faza grupowa dobiega końca. Znamy już prawie wszystkich ćwierćfinalistów. Sytuacja w dwóch ostatnich grupach była co prawda dość klarowna już przed ostatnią kolejką. Ale dziś swój awans przypieczętowały Nieposkromione Kameruńskie Lwy wygrywając 3:0 z Sudanem, natomiast Faraonowie wywalczyli punkt remisując z Zambią. Bohaterem dnia był Eto’o, który wyszedł na prowadzenie w tabeli strzelców wszechczasów Pucharu Narodów Afryki.
Zambia miała jeszcze teoretyczne szanse wyjścia z grupy. Warunek był jeden – wygrać z Egiptem różnicą trzech goli. Niewykonalne? Niestety tak. Bramka zdobyta przez Zaki'ego w 14. minucie spotkania ustawiła mecz. Zambia straciła już wtedy wszelkie złudzenia. I chociaż atakowała dzielnie i zwłaszcza w pierwszej połowie prezentowała się całkiem nieźle na tle przeciętnego Egiptu, nie zdołała zbliżyć się do wysokiego zwycięstwa. Honorową bramkę zdobył niezawodny Chris Katongo dopiero dwie minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Egipt czeka więc teraz na swojego rywala w ćwierćfinale, jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że będzie to Angola.
Kamerun też musiał wygrać, jednak podopieczni Otto Pfistera wyraźnie nie chcieli się przemęczać. Pierwsze 15 minut to silny pressing ze strony Nieposkromionych Lwów. Jednak ani Geremi ani Job ani Eto’o nie zdołali żadnej ze stworzonych sytuacji zamienić na gola. Pierwsza bramka padła w 27. minucie, kiedy to rzut karny wykorzystał Eto’o. Chwilę potem było już 2:0. Po akcji Kamerunu i niefortunnej interwencji sudańskiego obrońcy piłka odbijając się od głowy drugiego z defensorów wpadła do siatki.
W drugiej części gry Jastrzębie pokazały pazur i kilkakrotnie bliskie były zmniejszenia rozmiarów porażki. Jednak próby te były albo minimalnie niecelne, albo zbyt przewidywalne żeby zaskoczyć doświadczonego Kameni'ego. W ostatniej minucie meczu, po szybkiej kontrze, swoją 16. bramkę w PNA zdobył Eto’o, który przewodzi też w rankingu najlepszych strzelców tegorocznej edycji z 5 golami na koncie.
Sudan żegna się z turniejem przegrywając wszystkie mecze 0:3. Trochę szkoda, że nie udało się im zdobyć choćby honorowego trafienia po 32 latach nieobecności wśród najlepszych drużyn w Afryce. Ale ambicji i woli walki nie można im odmówić, stąd sudańscy kibice chyba nie mają się czego wstydzić. A Kamerun czeka już na swojego kolejnego rywala, którym wedle przewidywań powinna być Tunezja.
Łukasz Kalisz