Czarne Gwiazdy, grające na własnej ziemi, niesione dopingiem płynącym z tysięcy serc i gardeł swoich rodaków. Potężne Słonie, które idąc po puchar tratują rywali. Faraonowie panujący od dwóch lat nad piłkarską Afryką i legendarne Nieposkromione Lwy wracające po latach tam gdzie ich miejsce – na sam szczyt. To prawdziwe piłkarskie potęgi już nie tylko w skali kontynentu… Cztery asy, z których wygrać może tylko jeden.
W fazie grupowej i ćwierćfinałach tegorocznego Pucharu wystąpiły wszystkie znaczące reprezentacje kontynentu. Egipt, Ghana, Wybrzeże Kości Słoniowej i Kamerun, aby zajść tak daleko, musiały grać i wygrywać z najlepszymi. Dlatego dziś zobaczymy to, co w piłkarskiej Afryce najlepsze.
W pierwszym półfinale Ghańczycy podejmą Kameruńskie Lwy. Mecz ten zapowiada się jak prawdziwy piłkarski klasyk. Obydwie drużyny to czterokrotni mistrzowie Afryki, reprezentacje tworzące historię afrykańskiej piłki. I choć Kamerun we wszystkich edycjach Pucharu Narodów rozegrał 65 spotkań a Ghana o jeden mecz mniej, to Czarne Gwiazdy zagrają z Nieposkromionymi Lwami dopiero drugi raz. Dotychczas dwukrotnie padł remis…
Największym osłabieniem Czarnych Gwiazd jest brak, zawieszonego za czerwoną kartkę w meczu z Nigerią, Johna Mensaha. Kapitan reprezentacji Ghany będzie mógł wystąpić dopiero w następnym spotkaniu. Wszyscy w Ghanie liczą, że będzie to mecz o złoto.
Jednak to nie absencja Mensaha spędza Claude'owi Le Roy'owi sen z powiek. Trener reprezentacji Ghany najbardziej obawia się czynnika psychologicznego, który może mieć zgubny wpływ na jego podopiecznych. „Przed każdym treningiem powtarzam piłkarzom, że pokonanie Nigerii nie oznacza jeszcze zdobycia Pucharu. Przekonanie, że najgorsze już za nami, to jedyna rzecz, która może nam zagrozić.”
Sternik Czarnych Gwiazd liczy, że już za trzy dni uda mu się powtórzyć swój największy zawodowy sukces – Puchar Afryki wywalczony w 1988 roku z drużyną… Kamerunu. Le Roy zapewnia jednak, że dziś nie będzie miał żadnych sentymentów.
Czarne Gwiazdy swojej przewagi nad Kameruńskimi Lwami mogą szukać w przygotowaniu kondycyjnym. Ćwierćfinałowy mecz z Nigerią pokazał, że piłkarze z Ghany nie wiedzą co to zmęczenie. Poza tym na regenerację sił mieli o jeden dzień więcej niż Nieposkromione Lwy, które w poniedziałek stoczyły dwugodzinną batalię z Tunezją. Trener Kamerunu uspokajał kibiców swojej reprezentacji: „To prawda, że na odzyskanie sił nie zostało nam dużo czasu. Mamy jednak profesjonalny sztab medyczny i zapewniam, że na czwartek będziemy gotowi.”
Równo dwa lata temu piłkarze z Wybrzeża Kości Słoniowej schodzili z murawy stadionu narodowego w Kairze ze srebrnymi medalami Pucharu Afryki. Po meczu walki, w którym obie strony marnowały dogodne sytuacje, o mistrzostwie Afryki zadecydował konkurs rzutów karnych. W dziesięciu strzałach futbolowa rosyjska ruletka wskazała trzech nieszczęśników – Abdela Halima Aliego z Egiptu oraz Bakare'go Kone i Didiera Drogbę z Wybrzeża. Gdy Faraonowie podnosili do góry Puchar, reprezentacja Słoni poprzysięgła sobie rewanż. Nikt wtedy nie przypuszczał, że okazja nadarzy się tak prędko…
O 21:30 czasu środkowoeuropejskiego, w cieniu drzewa Kum, w swojej drodze do finału spotkają się ze sobą Egipt i Wybrzeże Kości Słoniowej. Reprezentanci obydwu drużyn od początku turnieju zapowiadają, że 10 lutego to oni będą cieszyć się ze zdobytego Pucharu. Dziś przekonamy się, kto z nich jest w błędzie.
Faworytem tego starcia jest reprezentacja Wybrzeża. Do tej pory wygrała wszystkie swoje mecze, w całym turnieju tracąc tylko jedną bramkę. Słoni nie byli w stanie powstrzymać ani Nigeryjczycy ani kreowani na Czarnego Konia turnieju piłkarze z Mali. W ćwierćfinale Drogba i jego koledzy znokautowali Narodowego Słonia z Gwinei. Ta reprezentacja to prawdziwa machina do wygrywania i wszystko wskazuje na to, że zatrzyma się dopiero, gdy na placu boju nie będzie już przeciwników.
Egipcjanie turniej zaczęli z wysokiego C pokonując Nieposkromione Lwy 4-2, później poziom ich gry dostosowywał się do rywali. Wygląda na to, że Faraonowie zapomnieli już, jak smakuje porażka w Pucharze Narodów Afryki. Ostatnim zwycięstwem nad Angolą przedłużyli oni passę 10 meczy bez przegranej, która trwa od remisu z Kamerunem w 2004 roku.
Reprezentanci Egiptu mają również nadzieję na wyśrubowanie innego rekordu – liczby zdobytych Pucharów Afryki. Jak do tej pory sięgali po to trofeum pięciokrotnie – pierwszy raz podczas narodzin afrykańskich rozgrywek międzynarodowych w 1957 roku, ostatni przed własną publicznością dwa lata temu.
Tym razem za Faraonami nie będzie 76-tysięcznego tłumu. Mimo to liczą oni na powtórkę z ostatnich mistrzostw. „Przybyliśmy tu, by obronić tytuł i jesteśmy na dobrej drodze by, osiągnąć ten cel.” zapowiedział obrońca reprezentacji Egiptu Sayed Moawad. „Zdajemy sobie sprawę, że nasz rywal jest wyjątkowo groźny, ale wiemy jak powstrzymać Słonie.” Przed meczem z WKS w podobnym tonie wypowiadali się piłkarze, jak do tej pory, czterech pokonanych reprezentacji. Jednak zamiast zrealizować deklaracje przekonali się o bolesnej prawdzie płynącej z afrykańskiego przysłowia: „Uciekać przed słoniem nie hańba.”
Piotrek Chmielewski