Festiwal łączy religie

afryka.org Kultura Muzyka Festiwal łączy religie

W czerwcu, w marokańskim Fezie odbył się niezwykły festiwal. Spotkali się na nim artyści wykonujący muzykę religijną.

Festiwal odbył się już po raz czternasty. Jest czymś wiecej niz tylko prezentacją muzyki religijnej. Towarzyszyły mu spotkania północnoafrykańskich i zachodnich pisarzy, artystów i naukowców. W ich trakcie rozmawiano na tematy związane z religią w życiu codziennym i sztuce. A wszystko to zgodnie z festiwalowym credo: Religia jest zbyt ważna, aby zostawiać ją do wyłącznej dyspozycji duchownych. Co więcej, organizatorzy festiwalu twierdzą, że to Maroko, a nie Turcja, jest mostem łączącym Europę z szeroko pojętym zachodem.

Tegoroczny festiwal był wyjątkowy, bo w tym roku mija 1200 lat od powstania Fezu. Był on przez wieki duchową i kulturalną stolicą Maroka. Stara część Fezu została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W mieście znajduje się najstarszy uniwersytet świata arabskiego. To tutaj mieszkali znani filozofowie żydowscy, Maimonides i Ibn Khaldoun. Obecnie raz do roku, Fez staje się stolicą światowej muzyki sakralnej.

Festiwal w Fezie pełni niezwykle ważną funkcję poznawczą. Spotykają się na nim islam, chrześcijaństwo i judaizm. Stąd jego rola w dialogu pomiędzy tymi religiami jest równie ważna co prezentacja związanej z nimi muzyki.

Na czternastym już festiwalu nie zabrakło muzyków z różnych stron świata. Po raz pierwszy w jego historii odbył się też wspólny występ muzułmańskich i chrześcijańskich artystów. Był to pakistański zespół Faiza Alego Faiza i jeden z najbardziej znanych amerykańskich wykonawców gospel, Craig Adams z Nowego Orleanu. Poza nimi na scenie pojawił się ateński chór prawosławny i suficki zespół z Syrii, al-Kindi.

Są też krytycy festiwalu w Fezie. Zarzucają oni jego organizatorom, że dialog nie będzie możliwy, dopóki festiwalową publiczność będą stanowiły marokańskie elity. A przecież za zamachami i nietolerancją nie stoją świadomi Marokańczycy, ale ekstremiści. Dlatego w takim kształcie jak teraz, festiwal jest raczej spotkaniem liberalnych Marokańczyków z Zachodem.

Są też inne zarzuty. Były dyrektor festiwalu, profesor Fawzi Sakkali, uważa, że zaczyna on być atrakcją turystyczną, obliczoną na zasobne portfele obcokrajowców. Sakkali obawia się utraty pierwotnego charakteru tej imprezy. I co gorsze – twierdzi Marokańczyk – sprawi, że twórczość sufich prezentowana na festiwalu, zostanie zepchnięta do rangi folklorystycznego zjawiska, a przecież sufizm powinien być szczególnie promowany jako najbardziej otwarta i tolerancyjna interpretacja islamu. Stąd profesor Sakkali dał początek nowej inicjatywie, niezależnej od festiwalu muzyki sakralnej. Jest nią Festiwal Kultury Sufickiej w Fezie.

Wszysko wskazuje też na to, że głos nawołujący do dialogu między religiami, nie jest wystarczająco słyszalny. Nie dociera na Bliski Wschód, który jest kluczowym rejonem dla międzyreligijnego porozumienia. Jednak nie można odmówić festiwalowi w Fezie jednego. Wciąż jest jedynym miejscem, gdzie wyznawcy religii monoteistycznych, mogą spotkać się na tej samej scenie, często po raz pierwszy. W tym roku znalazła się wśród nich chrześcijańska piosenkarka z Libanu, Ghada Shubeir.

Fez był kiedyś miejscem, gdzie spotykały się trzy religie. Jego położenie predestynuje go do bycia mostem między Zachodem a Wschodem. Jednak czy wobec rosnącego ekstremizmu wśród wyznawców islamu, będzie w stanie zasiać ziarno dialogu poza Fezem? Organizacja podobnych festiwali w innych krajach muzułmańskich to wciąż niewykonalne zadanie.

ostro

 Dokument bez tytułu