Festiwal Baia das Gatas… to już 23 lata

afryka.org Czytelnia Poznaj Afrykę! Festiwal Baia das Gatas… to już 23 lata

Scena jest duża, a nagi szkielet ścian bocznych i sufitu jedynie powiększa wrażenie nierealności sytuacji. Jak okiem sięgnąć jest pusto. Scena stoi na plaży. Bezkresnej plaży. Na wprost spienione fale oceanu obmywają brzeg zasłany czarnymi kamieniami. Piasku tu niewiele. To zasługa wulkanicznego pochodzenia wyspy.

Wokół tej pustej teraz sceny co roku wyrosną inne, mniejsze; plaża zapełni się setkami namiotów i najróżniejszych tymczasowych schronień, dziesiątkami minibarów, ognisk, prowizorycznych garkuchni, kabowerdyjskich fastfoodów. O kilometr czy dwa od głównej sceny organizatorzy urządzają prowizoryczny parking, do którego od rana do późnej nocy będą dojeżdżać specjalne autobusy komunikacji miejskiej, wynajmowani przewodnicy – "alugueres" i taksówki z wykupioną na czas festiwalu przepustką.

Tysiące ludzi od tygodni czeka niecierpliwie na te kilka wyjątkowych, sierpniowych dni, kiedy na Baia das Gatas, w Zatoce Kotów, odbywa się muzyczny festiwal. Prawdziwy tropikalny Woodstock. Zjeżdżają się tu nie tylko ze wszystkich wysp archipelagu, ale i z najróżniejszych zakątków świata. Kabowerdyjczycy-emigranci, których stać na letni pobyt w kraju, turyści, dla których festiwal jest drugą, po lutowym karnawale, atrakcją kulturalną Cabo Verde i wreszcie fanatycy luzofońskiej muzyki, którym nie trzeba nic więcej: tylko te trzy dni muzyki, zabawy, tańca i przelotnych znajomości. Ale dojazd i pobyt nad Zatoką Kotów trochę kosztuje, jedzenie, piwo i rum również. W tym okresie niektórzy zaniedbują knajpki i bary w Mindelo, żeby później starczyło na festiwalowe szaleństwa.

Zaczęło się skromnie, choć z entuzjazmem. Vasco Martins, młody, wykształcony we Francji muzyk i jego dwaj koledzy, Dany Mariano i Voginha obejrzeli film z Woodstock. Wrażenie było kolosalne! A jakby tak u nas na wyspie skrzyknąć grających i śpiewających, wyciągnąć ludzi z ich domów w Mindelo, tu, na tę plażę, pobyć razem, pograć, pośpiewać, za darmo oczywiście, poczuć jakąś więź, pokazać ludziom, ile nas łączy?

Pomysł chwycił i w 1984 roku odbył się pierwszy, no, powiedzmy, festiwal. Z roku na rok impreza się rozrastała. Przybywało wykonawców, którzy zaczęli zjeżdżać z Europy i Ameryki, i publiczności. Gatunków muzycznych też. Każda edycja odbywała się pod jakimś hasłem: najczęściej był to hołd złożony najwybitniejszym muzykom i kompozytorom Cabo Verde (dwukrotnie, w 1992 i 1996 roku wyróżnienie to spotkało Cesarię Evorę), ale także 25-lecie uzyskania niepodległości przez Cabo Verde czy po prostu, przyjaźń, solidarność oraz wyspiarskie, wspólne rytmy.

Przez te wszystkie lata przez scenę na Baia das Gatas przewinęły się setki doskonałych wykonawców z całego Cabo Verde i wielu zakątków świata. Festiwal stał się bodaj największą imprezą muzyczną pod chmurką w Zachodniej Afryce i jedną z największych na całym kontynencie. Ba, na samym archipelagu wyrosły, za przykładem São Vicente, siostrzane festiwale, w Praia da Cruz na wyspie Boa Vista czy w Santa Maria, raju amatorów sportów wodnych na wyspie Sal. Ale Baia das Gatas przyciąga najbardziej: dziesiątki tysięcy ludzi zjechało tu na te trzy dni pełni księżyca. O miejscu w hotelach, których znowu w Mindelo nie ma tak wiele, nie ma co marzyć. Do specjalnych autobusów wcisnąć się trudno, a i o taksówkę, choć w tym okresie są bardzo drogie, też.

23 edycja Festiwalu odbyła się 2, 4 i 5 sierpnia tego roku i poświęcona była twórcom literackiego ruchu Claridade i wydawcom pisma o tym samym tytule:: Baltazarowi Lopes da Silva, Manuelowi Lopes, Jorge Bartosa i innym. Powstałe w 1936 roku Claridade przyczyniło się w ogromnym stopniu do kszałtowania się narodowej świadomości Kabowerdyjczyków na ich drodze do wolności. I mimo, że pogoda w tym roku nie rozpieszczała i słońca nie było zbyt wiele festiwal, jak zawsze, był wielkim świętem lusofońskiej muzyki.

 Elżbieta Sieradzińska

 Dokument bez tytułu