Ewa z Zanzibaru: Krew albinosów

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Ewa z Zanzibaru: Krew albinosów

“Albinosi zawsze wzbudzali niezdrową sensację. Byli dyskryminowani w szkołach, miejscach pracy i – w najlepszym wypadku – wyśmiewani na ulicy. Ich matki posądzano o opętanie, a rodzinę uważano za przeklętą.”

*
W co wierzą tanzańscy rybacy znad Jeziora Wiktorii?

Na przykład w to, że pozyskany, a następnie sprytnie zainstalowany w rybackie sieci, kawałek drewna z łodzi, która była się wywróciła na otwartej wodzie jeziora, zadając tym śmierć przez utonięcie kilkorgu ludzi, ma wielką magiczną moc i pomoże im, tanzańskim rybakom, złapać więcej niż krocie ryb.

W co wierzą tanzańscy wydobywcy złota? Ci drobni ciułacze, posiadacze biedaszybów, właściciele ostatnich kopalenek, których życie skrywa cień potężnych kopalni, rżnących nowoczesnymi technologiami ziemię na wylot?

A co łączy jednych oraz drugich z rybakami i wydobywcami złota (zwanymi dalej górnikami) z Kongo, Burundi, Kenii i Ugandy?

Prosta odpowiedź na te pytania brzmi: krew albinosów (białych Murzynów) na rękach.

Odpowiedź złożona brzmi: poza krwią albinosów na czarnych rękach, łączy ich bieda, niewiedza, zazdrość, frustracja, czasem chciwość, chęć łatwego i szybkiego zarobku, potrzeba kozła ofiarnego, którego można obwinić o słabe plony, bezsensowną śmierć dziecka, nagłą chorobę, źle podyktowany testament i skąpy spadek, marne życie. Zestaw właściwy rodzajowi ludzkiemu na każdej szerokości geograficznej. Jak w mordę strzelił.

*
Rok temu, w listopadzie, miesiącu europejskich udręk klimatycznych, w tanzańskiej mieścinie Bunda, położonej u północnych brzegów Jeziora Wiktorii, odkryto zamordowane ciało albinoski, które oprawcy pozbawili niektórych organów. Przez rok takich martwych i wybrakowanych ciał albinosów znaleziono 40 – w tym niemowlęcia, którego głowę facet chciał przenieść w torbie przez granicę z Kongiem, żeby sprzedać ją umówionemu tanzańskiemu znachorowi za (w zależności od wagi) około 600 dolarów. To mnóstwo pieniędzy. Szczególnie w kraju, w którym 38 milionów ludzi żyje poniżej poverty line. 3150 dolarów to jeszcze większe mnóstwo pieniędzy dla kolesia, który chciał za tę sumę sprzedać swoją dwudziestoczteroletnią żonę albinoskę kongijskiemu biznesmenowi.

*
Ręce, nogi, genitalia, oczy, włosy oraz głowy albinosów zapewniają dobrobyt i natychmiastową poprawę losu. W to wierzą rybacy i górnicy znad Jeziora Wiktorii. Wystarczy spryskać krwią albinosa złoto-marnie-dajne taśmociągi, a kruszec popłynie nimi jak mleko z piersi młodej matki. Wystarczy zakopać przy szybie nogę albinosa. Wystarczy rozsypać po ziemi włosy z jego martwej głowy. Rybacy – w paraleli – wystarczy, że zroszą krwią “białego murzyna” sieci, potrą jego wątrobą dziób łodzi, zawieszą jasny kosmyk w kajucie. I już. Sukces dnia następnego.

Z jednym ale. Zanim bowiem sukces nadejdzie, trzeba najpierw zdobyć bezwzględne wskazówki i wytyczne od jedynego właściwego człowieka, który za magiczną opłatą wyliczy delikwentowi kalendarz, ustawi mu planety, stwierdzi, która część ciała albinosa będzie dla jego dobra odpowiednia oraz krew jakiego zwierzęcia ma tej części towarzyszyć w rytuale zaklinania rzeczywistości.

*
Rząd tanzański walczy z hańbiącym cały naród procederem. Czytam o tym, jak i o całej tragedii albinosów, w specjalnym raporcie Richarda Mgamby z “The Guardian on Sunday”:

“Early in October this year, president Kikwete urged Tanzanians to fight the battle against the albino murderers, in what one local priest described as a battle for souls and minds”.

*
Albinosi zawsze wzbudzali niezdrową sensację. Byli dyskryminowani w szkołach, miejscach pracy i – w najlepszym wypadku – wyśmiewani na ulicy. Ich matki posądzano o opętanie, a rodzinę uważano za przeklętą. Dawno temu położne z miejsca zabijały białe dzieci wyskakujące z łon czarnych matek. Żeby ulżyć ich trudnej doli człowieka o niezwykle wrażliwej skórze w kolorze bladoróżowym pod piekącym, upalnym afrykańskim słońcem.

*
Kilka lat temu ludzie ludziom zorganizowali innego rodzaju śmiertelną pułapkę (i nie mam tu na myśli tych tfu lekarzy od pavulonu z miasta Łodzi). Otóż pomiędzy Tanzanią a Zambią i Kongiem rozkwitł handel ludzkimi skórami, które kupujący wykorzystywali do rytuałów mających na celu zapewnianie mniej lub bardziej powszechnego dobrobytu. Wegdług tego, co podaje pan Mgamba, przytaczając statystyki policyjne z 1999 roku, magiczna cena ludzkiej skóry wynosiła około 9000 dolarów.

*
Natomiast w okolicach Jeziora Zone, tanzańska Afryka, reprezentowana głównie przez niezwykle ciekawe skądinąd plemię Sukuma, przygotowała sobie ściągę ze średniowiecznego Salem i urządziła polowania na czarownice, które – wierzono – przycupnęły w złych ciałach ponad trzech tysięcy staruszek. Jeśli chodzi o ścisłość to w dokładnie 3032 ciałach starszych kobiet do końca roku 2005. Oskarżano je o czary, psie uroki, szczurze pchły z dżumą i lichy żywot . Czyli typówka. Koszt staruszki (cennik wyznaczały błyskawicznie zorganizowane bandy naganiaczy i morderców, nazywających się swojsko czyścicielami tudzież wybawcami) to czteru krowy lub 400 dolarów.

*
W kolejnym wydaniu “The Guardian”, tym razem piątkowym, które kupiłam w strugach deszczu, co ja mówię – w potokach deszczu, na spacerze po Stone Town, znalazłam artykuł o czarownictwie w Zambii, które jest pierwszorzędnym sposobem leczenia wszelkich dolegliwości – z tej prostej przyczyny, że serwis medyczny w Zambii de facto nie istnieje. Znachorzy i zielarze leczą nie tylko malarię, ból ucha i HIV, pomagają także rozwiązywać problemy małżeńskie (w tym zapewniają – jak się uda – powrót zbiegłej małżonki lub małżonka), o które nikt w ministerstwach nie dba. Według udzielającego gazecie quasi-wywiadu znachora, Mulengi Chola, głównym problemem chorych ludzi są niewolące ich demony. Aids natomiast bierze się stąd, że współcześni nie szanują tradycji. Dotyczy to zwłaszcza wdów i wdowców, którzy zaniedbują jeden z najważniejszych rytuałów, jakie powinny mieć miejsce w momencie śmierci współmałżonka, a mianowicie rytuał seksualnego oczyszczenia. “they like to move on without getting rid of the spirits of their departed husbands and wives.”

W Zambii – jak podaje „The Guardian on Friday”- działa w sumie 40 tysięcy zarejestrowanych zielarzy i zielarek, szamanów i szamanek, uzdrowicieli i uzdrowicielek ducha oraz tradycyjnych akuszerek.

Około 15% liczącej blisko 12 milionów populacji jest HIV pozytywne. Antyretrowirusami leczy się zaledwie 150 tysięcy chorych.

Na jednego zambijskiego lekarza przypada 13 tysięcy pacjentów. Dla porównania w Anglii jest jeden na 650.

madrugada ew

madrugada.blox.pl

 Dokument bez tytułu