Ewa z Zanzibaru: Bo wszędzie jest ocean

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Ewa z Zanzibaru: Bo wszędzie jest ocean

Na początek dnia bezsprzecznie lubię zerkanie (zamglonych jeszcze snem oczu) na wprost. W okno na wschód. Naprzeciw naszego wielkiego, wygodnego łóżka w siatce białej moskitiery. Podglądam niebo w różach i czerwieniach wysoko nad linią ziemi (domostw, gospodarstw, czubków drzew), wyrwana na moment z własnych mózgowych, dalekobieżnych światów.

*
Z podziwem obserwuję układ sił przyrody wyspiarskiej. Na przykład mrówki, te najmniejsze (bo są różne). Genialnie zaprojektowane czyścicielki. Rozbrajają i zżerają każdą padlinę. Każde gówno na plaży. Każdy okruch chleba z podłogi. I wszystkie kryształki cukru po niezręcznie osłodzonej herbacie. Mrówki nie radzą sobie tylko z plastikiem. Za to z plastikiem – a raczej z plastikowym torebkami – postanowił powalczyć rząd zanzibarski. Każdy handlowiec pakujący towary w foliówki zostanie złapany (first) i ukarany grzywną (second). Ci biedniejsi zużywają resztówki z magazynów, a ci bogatsi i lepiej kontrolowani ładują nam zakupy w torby papierowe. Brawo, Zanzibar.

*
Lubię długie i wieloczynnikowe przygotowywanie jedzenia na Zanzibarze (zwykle nie znosząc gotować przecież). Ruszam się ociężale i śniadanie układałabym do wieczora (myśląc: od czego by tu zacząć?), gdyby nie pomoc ojców, synów i mężów. Oni myją pomarańcze, przecinają na pół, wciskają w elektryczną maszynę, która skrapla sok. Oni decydują o jajecznicy, o pomidorach z oliwą, o tostatch, dżemach. Ja powoli dbam o awokado. I o cebulę. A także o kawę ze świeżym kardamonem, cynamonem i wanilią we włoskiej kawiarce. Lub o pszenno-mleczną kaszkę z bananami.

Zdarza mi się też zrobić zupę – to na obiad, rzecz jasna. I ku mojemu największemu zdziwieniu, gotuję najlepsze zupy pod słońcem. Dyniówką mogę karmić prawnuków sułtanów omańskich, którzy zamieszkują – jeszcze i już – z rzadka Zanzibar.

*
Nade wszystko zaś lubię czuć obecność oceanu. Bo wszędzie jest ocean. Bo wszędzie jest ocean!

*
Życie na wyspie jest chyba najbardziej naturalnym powrotem w czas płodowy. Wielka woda kołysze, balansuje, tuli, przelewa dźwiękami i rytmem fal. Ocean to żywy organizm, codziennie układa się inaczej, współpracuje z księżycem. Grawituje – dając przypływy i odpływy. Zmienia się kilka razy w ciągu dnia. Jeszcze nie rozpoznaję tego trybu. Jeszcze jestem za mało. Jeszcze mi mało.

Z Kajtka, który na dole, słyszę, jak mówi do starszego brata:
– A wiesz, że cały świat to bajka?
– Skąd wiesz?
– Mama mi opowiedziała.

madrugada ew

 Dokument bez tytułu