Gdyby Robel Teklemariam chciał wytłumaczyć rodakom, czym się zajmuje, nie dałby rady.
Najbliższe w słowniku Etiopczyków biegom narciarskim „beredoe shetele” oznacza ślizganie się na śniegu. – To proste. Mamy jedno słowo na określenie wszystkiego, co jest zmrożone i leci z nieba – mówi Etiopczyk, który wczoraj wystartował w biegu na 15 km stylem klasycznym. Trudno się dziwić, większość Etiopczyków nigdy nie widziała śniegu, na nizinach średnia roczna temperatura wynosi 28 stopni. Teklemariam białe dziwo zobaczył, gdy miał 9 lat. Jego matka Yeshareg Demisse dostała pracę w ONZ i przeprowadziła się do Nowego Jorku. Robelowi w wielkim mieście się nie spodobało, szybko przeniósł się do szkoły w narciarskim kurorcie w Lake Placid. – Jego trener powiedział mi, że gdy Robel pierwszy raz założył narty, od razu się w nich zakochał – tłumaczy mama Teklemariama.
– Siła, która prowadzi jego narty pochodzi z jego wnętrza. Pamiętam, gdy zobaczyłem go pierwszy raz. Był mały i chudy, ale miał wielkie serce do nart – opowiada jego trener. Kilka lat później Robel usłyszał od kolegi, że mógłby reprezentować ojczyznę w igrzyskach olimpijskich. – Od tego czasu zacząłem się zastanawiać. Zdecydowałem, gdy zobaczyłem Kenijczyków występujących na igrzyskach w Nagano w 1998 r. – mówi 35-letni biegacz. W wysłanie Teklemariama na igrzyska w Turynie zaangażowała się cała rodzina. Bracia pomogli założyć w Richmond w stanie Wirginia etiopską federację narciarską. Obok matka otworzyła restaurację i wspomagała syna finansowo. – Robel pokazał, że miejsce urodzenia nie jest ważne. Wystarczy chcieć – mówi Yeshareg Demisse. W Turynie debiutant w biegu na 15 km zajął 88. miejsce (startowało 99 zawodników), 9 minut za zwycięzcą. – Dotarłbym do mety, nawet gdybym musiał pokonać trasę na kolanach – mówił Teklemariam. Po igrzyskach wrócił do Etiopii, ale by zarobić na przygotowania, jeździł po świecie i pracował jako instruktor narciarski. W Austrii, Japonii i USA. Pociągiem zjeździł Europę, by wywalczyć minimum kwalifikacyjne na igrzyska w Vancouver. Udało mu się dopiero miesiąc temu, na mistrzostwach Szwajcarii zajął 25., ostatnie miejsce. 23. Polak Andrzej Honczar wyprzedził go o 4,5 min. Przez ostatnie tygodnie Teklemariam trenował w Addis Abebie. Zakładał ciemne okulary oraz nartorolki i ćwiczył na ulicach, wzbudzając sensację wśród przechodniów bardziej przyzwyczajonych do oglądania biegaczy długodystansowych. – Zatrzymały mnie dwie osoby i spytały, co robię. Powiedziałem, że trenuję przed igrzyskami. Spytali się, czy jestem w reprezentacji Etiopii. Odparłem, że widzą całą reprezentację Etiopii – mówi Teklemariam. W Vancouver 35-letni narciarz marzył, by nie przybiec na metę ostatni. – Ale na pierwszym miejscu też mi nie zależy. Chcę zainteresować rodaków sportami zimowymi. Największym moim marzeniem jest, bym nie zakwalifikował się na igrzyska w Soczi w 2014 r. Bo to oznaczałoby, że znalazł się Etiopczyk szybszy ode mnie – tłumaczy. Cel na Vancouver Teklemariam zrealizował – zajął 93. miejsce na 95 zawodników. Do Szwajcaria Dario Cologna stracił 11 minut i 42,6 s.