Erytrea potępiła Stany Zjednoczone za dostarczanie broni somalijskiemu rządowi tymczasowemu, który obecnie walczy o przetrwanie z nacierającymi siłami islamistów, wspieranymi po cichu właśnie przez Erytreę.
Erytrea nie lubi Waszyngtonu, bo uważa Amerykanów za sojuszników Etiopii. W związku z tym, że tak Etiopia jak i USA wspierają rząd Somalii, Erytrejczycy widzą swoich wrogów nie tylko w tych krajach, ale również w zaprzyjaźnionej z nimi władzą.
Reakcja Erytrei nastąpiła zaraz po ogłoszeniu przez Biały Dom, że wyśle on broń w ramach pomocy oblężonemu przez islamistów rządowi Somalii, zmagającemu się z islamistami z Al Shaabab. Ofensywa antyrządowa trwa już miesiąc i doprowadziła do zamknięcia somalijskich władz tymczasowych na umocnionych pozycjach w Mogadiszu, chronionych przez niewielki kontyngent sił stabilizacyjnych Unii Afrykańskiej (UA). Natarcie islamistów sprawiło, że nie kontrolują już oni nawet stolicy Somalii.
Asmara twierdzi, że amerykańska pomoc w żaden sposób nie pomoże rozwiązać somalijskiego konfliktu. Odpiera też zarzuty o wspieranie ugrupowań islamistów w ich walce z rządem Somalii. Mimo to wszystko wskazuje na udział Erytrejczyków w zaognianiu somalijskiego konfliktu zgodnie z zasadą wróg mojego wroga jest przyjacielem, w przeciwieństwie do przyjaciela tego wroga. Problem w tym, że Erytrea też dostarcza broń do Somalii, tyle, że islamistom.
ostro