Kiedy te nagrania powstawały, chyba nikt nie dałby za nie złamanego escudo, czyli kabowerdyjskiej złotówki i za to, że pewnego dnia, a dokładniej czterdzieści parę laty później, kogokolwiek zainteresują i trafią na światowe sceny.
Z podobnego założenia wyszedł chyba jeden z rekinów światowego przemysłu płytowego Sony-BMG, ponieważ płytę, o której mówię i która ma jutro swą europejską premierę firmuje nie macierzysta wytwórnia Évory, właśnie BMG, a Columbia.
A może znowu jakiś przedstawiciel „rekina”, co słyszałam kiedyś na własne uszy w Polsce uznał, że nam, publiczności, tylko się wmawia, że ta pani jest naprawdę gwiazdą i to gwiazdą, która się doskonale sprzedaje? Dwa lata temu taką opinią błysnął także pewien dziennikarz ( dziennikarka?) „Dziennika” w dodatku „Kultura”. I co tam te koncerty w najlepszych salach świata, Grammy czy te złote i platynowe płyty, upchnięte ciaśniutko na ścianach salonu w domu pieśniarki…Pan dziennikarz tak chce, tak pisze i basta!
Zresztą Wyspy Zielonego Przylądka i Évora w polskiej prasie to osobny temat. Na przykład z październikowego numeru luksusowego magazynu turystycznego Voyage dowiedziałam się, że poncz na Cabo Verde robi się z grogu i …mleka, a Évora ni w ząb nie mówi po portugalsku! Naprawdę śmieszne! Ale o tym innym razem, póki co, jak to mówią Francuzi, wróćmy do naszych baranów czyli płyty „Radio Mindelo”.
Jest to rzeczywiście płyta dość szczególna i może zaskoczyć fanów Cesárii : surowe, chropawe nagrania, bardzo oszczędny akompaniament i aranżacje, no i ten głos, który chyba niewiele osób skojarzyłoby z dzisiejszą gwiazdą world music. Ale w tym cały urok płyty. „Radio Mindelo”, czyli 22 utwory Ti Goya, kabowerdyjskiej artystycznej znakomitości, nagrane niegdyś przez Cesárię w lokalnym radiu jej rodzinnego miasta zabrzmią ponownie jutro o 22.oo w prestiżowej sali koncertowej lizbońskiego kina São Jorge.
Nie zabraknie sztandarowych tytułów jak Sangue di Beirona czy Mar Azul. A ile z tym utworów zaśpiewa sama Cesária na jutrzejszym koncercie? W innej aranżacji, z muzykami innej generacj, głosem o zupełnie innej barwie – trudno powiedzieć. Na pewno te interpretacje sprzed lat czterdziestu nie mają jeszcze w sobie tego ciężaru życiowych porażek, zdradzonych miłości, braku artystycznego spełnienia i postkolonialnego, wyspiarskiego spleenu, jaki pojawi się u Évory znacznie później. Nie mają jeszcze tego brzemienia, które będzie stanowić o sile i charyzmie pieśniarki. Nie był to jeszcze czas „Sodade”…
Dlatego też z pewnością „Radio Mindelo” nie zastąpi nowej, jedenastej płyty, wcześniej zapowiadanej na marzec 2009, a która ostatecznie ukaże się jednak chyba dopiero latem.
Ale po „Radio Mindelo” warto sięgnąć. Przecież życie nas wszystkich zmienia. I doświadcza! I czasem dobrze jest spojrzeć wstecz, żeby zobaczyć, jaką drogę się przebyło i docenić to, co mamy dzisiaj. Gdy powstawały te nagrania prawie dwudziestoletnia Cesária jeszcze nie sądziła, że na artystyczny sukces przyjdzie jej poczekać aż 30 lat. I że, jak sama często powtarza, będzie musiała zakosztować wiele życiowej goryczy, by teraz móc cieszyć się smakiem miodu.
No to co, mały przedpremierowy fragment płyty „Radio Mindelo” na koniec? Proszę bardzo…
http://profile.myspace.com/index.cfm?fuseaction=user.viewprofile&friendid=427165913
Elżbieta