Premier somalijskiego rządu tymczasowego, Ali Mohamed Ghedi, podał się do dymisji. Jego rezygnacja ma związek z oskarżeniami pod adresem Ghedi'ego, że nie potrafił rozwiązać problemu rebelii islamistów.
Somalia, a zwłaszcza jej stolica, Mogadishu ponownie stały się, w ciągu kilku ostatnich dni, areną ciężkich walk. Tym razem pomiędzy rebeliantami a wojskami rządowymi, wspieranymi przez etiopskich żołnierzy. Ci ostatni ostrzelali w weekend demonstrację Somalijczyków, co doprowadziło do ucieczki tysięcy mieszkańców somalijskiej stolicy.
Ghedi był już krytykowany wcześniej przez swoich przeciwników. Kilkakrotnie wyszedł z zamachu na swoje życie.
Dymisję Ghedi'ego przyjął prezydent Abdallahi Yusuf. W komentarzu do rezygnacji premiera, powiedział, że sytuacja w Somalii jest bardzo trudna, i być może odejście szefa rządu pomoże w uspokojeniu nastrojów. Obserwatorzy twierdzą jednak co innego. Skoro Ghedi reprezentuje największy somalijski klan, Hawiye, i nie jest już w rządzie, to w klanie tym wzmocnią się jeszcze bardziej antyrządowy tendencje. Tym bardziej, że prezydent Yusuf, reprezentuje inny, drugi co do wielkości klan, Darod.
Jedno jest pewne. W Somalii wciąż jest niespokojnie. Od 1991 roku kraj ten nie miał stabilnego rządu, zaś od początku bieżącego roku, stacjonują w nim wojska etiopskie (pomogły rządowi tymczasowemu Yusufa odzyskać kontrolę nad Mogadishu), które przez wielu Somalijczyków, są uznawane za okupantów. Co więcej, w ciągu ostatnich czterech miesięcy, z Mogadishu uciekło 400 tysięcy ludzi.
(lumi)