Do polskich księgarń niedawno trafił przekład wartej lektury książki Adam Hochschilda – „Duch króla Leopolda. Opowieść o chciwości, terrorze i bohaterstwie w kolonialnej Afryce”. Dzieło z pogranicza literatury faktu, reportażu i beletrystyki warte polecenia osobom zainteresowanym Afryką, zwłaszcza okresem kolonialnym.
Adam Hochschild (ur. 1942) po ukończeniu studiów na Wydziale Historii i Literatury Uniwersytetu Harvardzkiego, przez krótki czas pracował w RPA. Angażował się w ruch potępiający apartheid oraz udział Amerykanów w wojnie wietnamskiej. Publicysta współpracuje nadal z renomowanymi gazetami i magazynami (“New Yorker”, “Harper’s Magazine”, “New York Review of Books”, “New York Times Magazine”, “Nation”), wykłada dziennikarstwo w Berkeley.
Hochschild jest autorem kilku książek o charakterze wspomnieniowym, esejów społeczno-politycznych („Half the Way Home: a Memoir of Father and Son” – 1986; “Finding the Trapdoor: Essays, Portraits, Travels” – 1997). Międzynarodowe uznanie przyniosły mu publikacje skupiające się na analizie procesów historycznych XIX-XX – rozliczeniu z komunizmem w ZSRR („The Unquiet Ghost: Russians Remember Stalin – 1994), ruchowi abolicjonistycznemu („His Bury the Chains: Prophets and Rebels in the Fight to Free an Empire’s Slaves – 2005) oraz pacyfistycznemu w okresie I wojny („To End All Wars: A Story of Loyalty and Rebellion, 1914-1918” – 2011). W Polsce, niespełna półtorej dekady od wydania amerykańskiego, ukazało się tłumaczenie bestselleru Hochschilda – „King Leopold’s Ghost: A Story of Greed, Terror, and Heroism in Colonial Africa” (1998) – „Duch króla Leopolda. Opowieść o chciwości, terrorze i bohaterstwie w kolonialnej Afryce” (tłum. Piotr Tarczyński, Wyd. Świat Książki, Seria „Sfery Reportażu”, Warszawa 2012, ss. 461).
Książkę tą – jak wszystkie prace Hochschilda – wyróżnia wyraźne zaangażowanie, nonkonformizm, i niepoprawność polityczna. „Jednym z powodów napisania tej książki – stwierdza autor w posłowiu – była chęć pokazania, jak dalece europejski kolonializm ukształtował świat, w którym obecnie żyjemy” (s.396).Cechy te zadecydowały o odrzuceniu książki przez dziewięciu kolejnych wydawców amerykańskich, obawiających się publikacji kontrowersyjnej analizy ludobójstwa dokonanego przez Belgów w Kongo w latach 1885-1908 (s.385). Dopiero przyznanie prestiżowej nagrody Mark Lynton History Prize przez Uniwersytet Columbia ułatwiło kolejne wydania „Ducha Króla Leopolda”.
Tytuł nawiązuje do utworu Nicholasa Vachela Lindsaya (1879-1931), w którym amerykański poeta pisał „Słuchajcie, jak duch Leopolda wyje w męce / Smażąc się w piekle, bo obcinał ludziom ręce. / Słuchajcie, jak tam diabły wrzeszczą i chichoczą wściekle, / Obcinając jego dłonie, głęboko w piekle” (s.336). Hochschild w sposób drobiazgowy przedstawia anatomię funkcjonowania Wolnego Państwa Kongo – prywatnej własności Leopolda II Koburga (1935-1909), króla Belgii (1865-1909), potwora i socjopaty [1], który swoje bogactwo zbudował na pracy niewolniczej, eksporcie kości słoniowej i kauczuku.
Leopold, według Hochschilda, jawi się jako zakompleksiony starzec, hipochondryk, owładnięty maniami seksualnymi, często popadający w stany depresyjne i euforyczne. Brak w nim pokory i przezorności, które cechować powinny rządzącego suwerennym od niedawna (1831) krajem, który od XV w. funkcjonował jako zaplecze dla Austrii, Hiszpanii, Francji i Holandii. Kompleksy popychają Leopolda do udziału w „wyścigu o Afrykę”. Jego starania wyróżnia perfidia, premedytacja, mechaniczne traktowanie relacji międzyludzkich. Wielokrotnie ucieka się do manipulacji, intryg, korupcji. Trzeba jednak przyznać, że socjotechnika ta opiera się na niezwykle efektywnej sieci public relations i nowoczesnych instrumentach propagandy masowej. W sposób przemyślany stworzył własną legendę filantropa, gorliwego chrześcijanina oddanego misji niesienia cywilizacji Afryce i wspierania wolnego handlu. Po zyskaniu uznania międzynarodowego dla Wolnego Państwa Kongo, sprawnie odciął ten region od reszty świata, skupiając się na eksporcie bogactw z Afryki Centralnej. Hochschild pisze: [Leopold] „doskonale rozumiejąc znaczenie public relations, król w pełni zdawał sobie sprawę z tego, że od samego wydarzenia politycznego często większe znaczenie ma to, jak postrzega je opinia publiczna. A wiec kluczem do kontroli nad jakimś wydarzeniem jest kontrola tego, jak jest ono postrzegane” (s.317). Blokada informacyjna działała zadziwiająco sprawnie. Ten aspekt kolonializmu – zarządzanie informacją w stosunkach międzynarodowych – znika w większości opracowań, redukujących działalność Leopolda do listy kolejnych rzezi. Hochschild kreuje zatem wizerunek tyrana-intryganta, ale także speca od lobbingu i marketingu politycznego [2]. Skutki takiej właśnie polityki odczuwalne są do dzisiaj – działalność Belgów w Kongo to zapomniany Holocaust 10 milionów Afrykańczyków, o którym ledwie wspominają podręczniki szkolne.
W książce znaleźć można także anegdotkowe fragmenty biografii Henry`ego Mortona Stanleya (1841-1904), odkrywcy i rzecznika Leopolda, który „każdy swój krok w Afryce planował tak, by móc opowiedzieć o nim po powrocie” (s.43). Hochschild przedstawia także sylwetkę Leona Roma (1861-1924), protoplasty Kurtza z Conradowskiego „Jądra Ciemności”. Odtworzenie trajektorii życia postaci postrzegających „Afrykę jako właściwie pustą” (s.45) pozwala na zrozumienie pobudek nimi kierujących, popychających ich do organizowania ludobójstwa.
W „Duchu króla Leopolda” scharakteryzowano prawdziwe atrybuty Wolnego Państwa Kongo, będącego w rzeczywistości jednym wielkim obozem pracy: parowce, karabiny odtylcowe, bicze ze skóry hipopotama (chicote), odcięte dłonie Afrykańczyków. Liczne porównania do Holocaustu, nazistowskich obozów śmierci, stalinowskich łagrów pomagają w zrozumieniu skali genocydu.
Hochschild portretuje sylwetki „opętanych Kongiem” (s.272) – nie tylko kolonizatorów, ale także protoplastów Amnesty International (s.383). Przypomina zapomniane postacie George`a Washingtona Williamsa (1849-1891), amerykańskiego polityka i historyka; William Henry Sheppard (1865–1927), amerykańskiego misjonarza; Edmunda D. Morela (1873-1924), brytyjskiego dziennikarza; Rogera Davida Casementa (1864-1916) irlandzkiego publicysty, bohatera „Marzenia celta” Mario Vargasa Llosy. Widać wyraźną fascynację u autora postacią Morela – „największego brytyjskiego dziennikarza śledczego swoich czasów” (s.238). Charakterystyki pisarstwa Morela zawarte w „Duchu króla Leopolda” wykazują wiele podobieństw ze stylem narracji samego Hochschilda.
Amerykański dziennikarz ukazuje niuanse zaangażowania XIX-wiecznych działaczy społecznych w demistyfikację mitu Konga stworzonego przez agentów Leopolda. Pisze: „Tacy humanitaryści nie sprzeciwiali się imperializmowi – dopóty był to imperializm brytyjski” (s.267). „Gdyby [Morel i inni przedstawiciele ruchu „anty-Leopoldiańskiego” uważał, tak jak my dzisiaj, że gwałt ma Kongu dokonywany przez Leopolda jest logiczną konsekwencją samej idei kolonializmu, wiary w to, że nie ma niczego złego w odmawianiu mieszkańcom danego kraju prawa do rządzenia się samemu, od razu zostałby uznany za radykała i nikt w Anglii by go nie słuchał” (s.268) „Morela odbierano tak życzliwie, ponieważ dobrze oddawał ducha swoich czasów, pełnego optymizmu, bezgranicznej wiary w społeczeństwo (…) i zdolność ludzkości do przezwyciężania wszystkich barier, leżących na drodze postępu” (s.270). To cenne fragmenty książki, pokazujące kontekst i proces problematyzacji idei humanitarnej, wyraźnie zależnej od specyfiki wiktoriańskiej moralności.
Zauważalnym walorem książki jest oparcie się na szerokiej kwerendzie, pozwalającej na polifoniczność narracji i udzielenie głosu samym Kongijczykom. To skutek benedyktyńskiej pracy Hochschilda, który oparł się na obszernej liczbie wspomnień, pamiętników, listów, dokumentów archiwalnych oraz źródeł ikonograficznych. Dzięki temu dane wydarzenie często jest opisywane z wielu perspektyw, dając czytelnikowi większą swobodę własnej interpretacji.
Nawet jeśli zgodzimy się, że autor w wielu miejscach dość swobodnie łączy fakty historyczne z fikcją, nie zmniejsza to wartości dzieła, którego celem jest przypomnienie o zapomnianej zbrodni [3]. Hochschild pisze: „Kongo stanowi przykład polityki zapominania (…) Rzadko kiedy totalitarnemu reżimowi udaje się tak dokładnie zniszczyć dowody swoich poczynań” (s.370). Lektura książki ma pełnić funkcję anamnezy – przypominania genocydu i zrozumienia jego reperkusji.
Najeżenie utworu cytatami oraz anegdotyczny styl prowadzenia opowieści nie utrudnia lektury. Książka wpisuje się w modny na polskim rynku wydawniczym hybrydyczny nurt z pogranicza literatury faktu, eseju i reportażu (np. beletrystyczne książki Jürgena Thorwalda). Warto polecić ją osobom zainteresowanym narodzinom „scramble for Africa” – wyścigu o kolonie, kulturą epoki końca XIX w. i przeobrażeniami w „polityce pamięci” po kolonializmie.
Błażej Popławski
[1] Luc Sante, Leopold’s Heart of Darkness, http://www.sfgate.com/cgi-bin/article.cgi?file=/chronicle/archive/1998/09/27/RV34459.DTL, dostęp 21 lutego 2012
[2] W końcowej części książki Hochschilda znajdują się interesujące, z całą pewnością warte rozbudowania, passusy porównujące politykę Leopolda do działań Mobutu. Hochschild, nawiązując do rozważań Ibn Chalduna o naturze władcy i mechanizmie naśladowania zdobywców, uważa, że Mobutu „niezbyt się różnił od monarchy, który sto lat wcześniej rządził tym terytorium” (s.382).
[3] Godwin Rapando Murunga, King Leopold’s Ghost – review, http://web.africa.ufl.edu/asq/v3/v3i2a12.htm, dostęp 21 lutego 2012