Na czele Unii Afrykańskiej (UA) stanął Muammar Kadafi, przywódca Libii. Na przewodniczącego został wybrany na szczycie UA w Etiopii.
Według obserwatorów obecnych na szczycie Kadafi był najbardziej oczywistym kandydatem do tej funkcji. Będzie ją pełnił przez rok i zastąpi na tym stanowisku prezydenta Tanzanii, Jakaya Kikwete.
Nominacja Kadafi’ego nie oznacza, że zostanie zrealizowany jego pomysł zjednoczenia Afryki w jedno super-państwo. Stany Zjednoczone Afryki wciąż są dosyć odległą perspektywą, o ile w ogóle możliwą do zreazliowania.
Nie wszyscy popierają Kadafi’ego. Część uczestników szczytu była zdzwiona jego zachowaniem, kiedy zaraz przed pojawieniem się na obradach obwieścił, że przyjeżdża jako król afrykańskich królów – tytuł ten otrzymał od tradycyjnych afrykańskich przywódców w ubiegłym roku.
Inną sprawą jest udział Kadafi’ego w sponsorowaniu terroryzmu. W końcu to on przyznał się do zamordowania pasażerów samolotu linii PanAm nad Lockerbie. Kadafi jest tez oskarżany o niehumanitarne traktowanie afrykańskich imigrantów, którzy przez Libię próbują dostać się do Europy. Teraz Kadafi stanie na czele organizacji zrzeszającej 53 państwa Afryki.
O ile rola przewodniczącego UA ogranicza się do reprezentowania członków tej organizacji, to obsadzenie na niej Kadafi’ego może być co najmniej dyskusyjne. Czy Kadafi na to zasługuje? Przecież w Afryce są inni, lepsi kandydaci. Do stania na czele UA nie wystarczy pomysł zjednoczenia Afryki, bo ten pomysł należał do innych afrykańskich polityków, których legenda i charyzma przyćmiłyby gwiazdę pułkownika Kadafi’ego.