Czytam o kolejnych wyborach w Gwinei Równikowej. I czego mogę jako czytelnik takiej informacji oczekiwać? Okazuje się, że znów, ten sam dyktator, Teodoro Obiang Nguema, dławiący opozycję, jest pewny swojego zwycięstwa.
Jeżeli wygra, co jest jedynym prawdopodobnym rozwiązaniem, będzie rządził Gwineą Równikową już trzy dekady. Nguema władzę zdobył w 1979 roku. Jej utrzymanie zawdzięcza represjom. Rozprawił się ze swoimi przeciwnikami, zmuszając ich do pozostania na imigracji, a sam wprowadzając pozory demokracji wygrywa głosowania, zdobywając 97 procent głosów. Co więcej ogłasza, że w wyborach w dniu 29 listopada zdobędzie więcej niż te magiczne 97. Skąd o tym wie?
Oczywiście Nguema dba o zachowanie niby-demokratycznych standardów. Pozwala na funkcjonowanie ugrupowań opozycyjnych, które legitymizują jego dyktaturę, bo istnieją w takiej formie, na jaką prezydent Nguema im pozwala. Nawet i w tej kontrolowanej przez władze opozycji odzywają się głosy niezadowolenia. Nguema od razu znajduje kontrargumenty i mówi, że jego rywale startują tylko po to, aby zarobić pieniądze, które dostają na swoją kampanię od skarbu państwa – 300 milionów franków CFA każdy.
Wielopartyjność jest w Gwinei Równikowej fikcją. Podobnie jak demokracja, o ile nie uwzględnimy interpretacji autorstwa Nguemy, który przymiotnik demokratyczny, stosuje w sobie tylko znanym kontekście. Ma dziś 67 lat i wie, że dopóki żyje, kontroluje służby bezpieczeństwa i posiada wyłączność na kontrakty z firmami wydobywczymi, nic nie jest w stanie mu zagrozić. Nawet zamach stanu, który jeszcze kilka lat temu chciała przeprowadzić grupa z udziałem Marka Thatchera – syna słynnej Margaret. Thatcherowi zresztą też nie chodziło o demokrację w Gwinei, ale o zastąpienie jednego dyktatora, drugim, na którym Thatcher chciał zarobić.
Gwinea Równikowa posiada jedne z największych złóż ropy naftowej w Afryce. Dochody z ich eksploatacji trafiają do Nguema i jego ludzi. Milion Gwinejczyków, czyli zdecydowana większość, żyje w ubóstwie. Ropę u wybrzeży Gwinei Równikowej wydobywają jednak nie ludzie Nguema, ale zachodnie firmy wydobywcze, których centrale często znajdują się w miłujących demokrację i prawa człowieka państwach. Jednak kiedy pompują to „czarne złoto” o tych dwóch ważnych wartościach nie pamiętają wcale.
lumi