W środę, 1 września, pokazem filmu Darrena Aronofsky’ego „Black Swan” rozpoczął się jeden z najważniejszych festiwali filmowych na świecie, czyli 67. La Biennale di Venezia. Ostanimi czasy to podczas tego wydarzenia pokazywane były najważniejsze afrykańskie filmy roku – to tu swoje premiery miały m.in. „Daratt” Mahamet Saleh-Haroun czy „Teza” Haile Gerimy. W tym roku brak jest takich pozycji, jednak nie sposób nie zauważyć bardzo istotnego 'afrykańskiego’ akcentu w postaci filmu „Venus noire” (czyli Czarna Wenus) w reżyserii Adbellatif Kechiche.
50-letni Abdel Kechiche jest najbardziej znany za znakomity obraz „Sekret ziarna” (2007, recenzja na afryka.org), a także za „L’esquive” (2004). Za oba te filmy zdobył szereg Cezarów (w tym za Najlepszy Film oraz za Najlepszego Reżysera), a za pierwszy oraz liczne nagrody m.in. w Wenecji. Kechiche pomimo małego dorobku filmowego jest więc jednym z najważniejszych współcześnie żyjących reżyserów francuskich, choć w Polsce jest zaskakująco słabo znany. Warto jednak zaznaczyć, że Kechiche urodził się i dorastał w Tunisie, a do Francji sprowadziły go dopiero studia. Z filmem wpierw związał się jako aktor, natomiast debiut reżyserski zanotował dopiero w 2000 roku filmem „La faute à Voltaire”. Generalnie jest więc uznawany powszechnie za francuskiego twórcę to nie sposób zauważyć, że wszystkie jego dotychczasowe filmy silnie są osadzone w tematyce albo afrykańskiej albo imigracyjnej.
Przynajmniej we Francji każdy nowy film tego prawie afrykańskiego twórcy jest więc wielkim wydarzeniem kinowym i wśród krytyków. I tak też będzie tym razem. Tym bardziej, że tematem najnowszego obrazu to niezwykle drażliwa dla relacji europejsko-afrykańskich kwestia postaci Sarah Bartmann (zagrana w filmie przez nowicjuszkę Yahima Torres). Ten prawie 3-godzinny film oparty na prawdziwych wydarzeniach osadzony jest w XIX-wiecznym Paryżu. Jedna ze scen w filmie toczy się w Królweskiej Akademii Nauk, gdzie grupa naukowców obserwuje zwłoki. „Nigdy nie widziałem ludzkiej głowy bardziej podobnej do małpy”. Anatomista Georges Couvier, jeden z najwybitniejszych naukowców swych czasów, wypowiadając to zdanie nie ma żadnych wątpliwości. Grupa dystyngowanych fachowców go otaczających z wielką aprobatę go oklaskuje…
Owe zwłoki należały do Saartjie Baartman, członkini plemienia Khoisan, która została wyrwana przez swojego 'właściciela’ Caezara do Europy i tam zrobiono z niej atrakcję cyrkową. Film opowiada dzieje jej życia i śmierci – historię poniżenia, pogardy wobec innego człowieka z powodu koloru skóry i różnic anatomicznych.
Premiera „Czarnej Wenus” jeszcze się nie odbyła, ale zważając na klasę reżysera oraz tematykę jest bardzo możliwe, że ten właśnie film zdominuje tegoroczne nagrody w Wenecji. Już teraz powstaje względnie duży szum wokół tego filmu. Zważając na kontrowersyjną i wielce delikatną tematykę istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że wywoła ona ożywczą dyskusję w samej Wenecji. Tym samym zapewne trafi przynajmniej w polski obieg festiwalowy, więc jest nadzieja, że ta tragiczna i wielce symboliczna historia stanie się wiedzą powszechniej znaną.
Przemek Stępień