Rebelianci ze wschodniego Czadu, którzy w weekend wtargnęli do stolicy tego kraju, Ndjameny, zgodzili się na zawieszenie broni. Jednocześnie oskarżają Francuzów o militarne wsparcie prezydenta Idrissa Deby'ego, który zdołał przetrwać rebeliancką ofensywę.
Decyzję o zawieszeniu broni rebelianci mieli podjąć w związku z mediacją, której podjęły się „braterskie kraje”, Burkina Faso i Czad. Jednak to raczej interwencja Francji skłoniła ich najpierw do wycofania się ze stolicy, a później do zawieszenia broni. Paryż popiera prezydenta Deby'ego, którego ustąpienia domagali się rebelianci. Szef francuskiej dyplomacji, Bernard Kouchner, wezwał wszystkie państwa do wsparcia swojego czadyjskiego sojusznika.
Francuzi działają teraz z upoważnienia Rady Bezpieczeństwa ONZ. Ale jak twierdzą sami rebelianci, juz w weekend francuscy żołnierze atakowali ich pozycje, idąc na pomoc Deby'emu. Teraz mogą czynić to całkiem legalnie, nie zważając na to, że broniony przez nich prezydent nie szanuje zasad demokracji. Jest to zresztą zgodne z francuską polityką zagraniczną wobec byłych kolonii Paryża w Afryce.
Czad jest miejscem, gdzie krzyżują się interesy wielu krajów. Z jednej strony Francja, która w 1990 roku pomogła Deby'emu w przejęciu władzy na drodze zamachu stanu. Od tego czasu Paryż wspierał czadyjskiego prezydenta. Sytuację skomplikował sam Deby, który chciał utrzymać się za wszelką cenę u władzy, czerpiąc zyski z eksploatacji złóż ropy naftowej w Czadzie. Przeciwko niemu zaczęła tworzyć się opozycja. Jednak rebelianci, którzy uaktywnili się na czadyjskim wschodzie nie byli w stanie pokonać Deby'ego, wspieranego przez francuskich żołnierzy stacjonujących w Czadzie. W 2006 roku miała miejsce pierwsza próba zdobycia Ndjameny.
Drugim krajem, odpowiedzialnym za destabilizację sytuacji w Czadzie jest Sudan. Wspiera on czadyjskich rebeliantów, którzy maja bazy na sudańskim terytorium i z których wyprowadzili swój ostatni rajd na Ndjamenę. Sudanowi zależy na destabilizacji sytuacji w Czadzie. Władze w Chartumie obawiają się misji stabilizacyjnej Unii Europejskiej. Miała ona dotrzeć do wschodniego Czadu i podjąć się zadania ochrony tysięcy uchodźców, w dużej mierze uciekinierów z sudańskiego Dar Furu. Sudańczycy odebrali to jako zagrożenie.
Unijni żołnierze mieli pomóc siłom pokojowym ONZ-UA w Dar Furze (sudańskie władze opóźniają ich przyjazd, bo nie chcą obcych żołnierzy na swoim terytorium). Stąd najprawdopodobniej to rząd w Chartumie mógł stać za atakiem rebeliantów. A sama misja UE została odłożona w czasie. Póki co, w Czadzie przebywa 1400 francuskich żołnierzy.
(zet)