Czad: Jak to robią Francuzi?

afryka.org Wiadomości Czad: Jak to robią Francuzi?

Wystarczyła ofensywa rebeliantów i perspektywa utraty władzy, aby czadyjski prezydent Idriss Deby zmienił zdanie w sprawie sześciu pracowników francuskiej fundacji Arka Zoe, oskarżonych o handel afrykańskimi dziećmi. Nie bez znaczenia okazała się pomoc Francji w trudny dla Deby'ego weekend.

W sobotę i niedzielę, prezydent Czadu, oblężony w swoim pałacu, mógł liczyć tylko na Paryż i znów się nie zawiódł. Już drugi raz Francja uratowała Ndjamenę Deby'ego (po raz pierwszy w 2006 roku). Teraz Deby jest gotowy ułaskawić Francuzów z Arki Zoe, pomimo wyroku jaki wydał czadyjski sąd, czyli ośmiu lat ciężkich robót. Juz wcześniej zostali oni przekazani francuskim władzom, które miały zadbać o odbycie przez nich podobnej kary za więziennym kratami, tyle, że nie w Czadzie, ale nad Sekwaną. Deby wybaczy Francuzom, jeżeli francuski rząd zwróci się do niego z taką prośbą. Tym bardziej – jak mówi prezydent – w sytuacji, kiedy uprowadzone przez nich  dzieci nie zostały wywiezione i wróciły do swoich rodziców.

Jak sam przyznaje wiele zawdzięcza pomocy Francuzów. Podczas ostatniej ofensywy rebeliantów na Ndjamenę pomogli mu oni w odparciu ataku, dostarczając niezbędnych informacji wywiadowczych. Sam Deby doszedł do władzy dzięki Paryżowi, a w Czadzie stacjonuje obecnie 1450 francuskich żołnierzy i samoloty Mirage.

Deby zabiega teraz o przysłanie misji pokojowej Unii Europejskiej. Miała ona rozpocząć swoje działania w marcu br. Do udziału w niej zostali zgłoszeni również polscy żołnierze. Jednak ofensywa rebeliantów sprawiła, że UE zawiesiła decyzję o wysłaniu żołnierzy. Główną rolę w unijnym kontyngencie mają odgrywać Francuzi. I tak, pod szczytnymi hasłami ochrony uchodźców, będą chronić reżim Deby'ego a nie najbardziej potrzebujących ich pomocy. Prezydent Czadu będzie dalej czerpał zyski z eksploatacji ropy naftowej, zaś Francja zabezpieczy swoje interesy w tej części Afryki.

Pracownicy Arki Zoe zostali zatrzymani w ubiegłym roku, po tym jak czadyjskie służby bezpieczeństwa wykryły, że handlują afrykańskimi dziećmi. Fundacja zarabiała na ich adopcji. Oficjalnie miały to być sieroty, ale okazało się, że większość dzieci nie jest nawet uchodźcami i została wykradziona ze swoich rodzinnych wsi. Jednak skoro Francuzi pomogli Deby'emu w utrzymaniu się przy władzy, to teraz on okaże im wdzięczność. I wybaczy francuskiej fundacji kradzież dzieci. Tyle, że to bardzo dziwny sposób jej okazywania. Niestety popularny w świecie wielkiej polityki.

Tymczasem do Ndjameny powracają mieszkańcy. Władze wprowadziły godzinę policyjnę. A rebelianci przegrupowują się 600 kilometrów na wschód od czadyjskiej stolicy.

(kofi)

 Dokument bez tytułu