Co z tym Dar Furem?

afryka.org Wiadomości Co z tym Dar Furem?

Minęło sześć miesięcy od momentu, od kiedy kierownictwo nad misją pokojową w Dar Furze przejął ONZ. Jednak bilans tej półrocznej obecności Narodów Zjednoczonych w zachodnim Sudanie przemawia na ich niekorzyść. Do Dar Furu nie przyjechało więcej żołnierzy, którzy wzmocniliby misję pokojową. Zawiedzeni są też Darfurczycy.

Docelowo do Dar Furu miało trafić 26 tysięcy żołnierzy. Do dziś, znalazło się w nim niewiele ponad 7 tysięcy błękitnych hełmów i półtora tysiąca policjantów. To zaledwie jedna trzecia zapowiadanego stanu liczebnego. Co więcej od pół roku w Dar furze nie pojawił się ani jeden nowy batalion sił pokojowych.

Darfurska misja pokojowa zmaga się też z ogromnymi brakami w sprzęcie. Nie ma wystarczającej liczby środków transportu lotniczego, co przy rozległym terytorium, na którym misja miała zaprowadzić pokój utrudnia kontrolę i wypełnianie celów postawionych błękitnym hełmom w Dar Furze. Szczególnie w porze deszczowej, od czerwca do sierpnia, są miejsca, do których można dostać się tylko samolotem.

Świat nie spieszy się z przysyłaniem nowych oddziałów do Dar Furu. A eksperci są zgodni co do jednego. Jeżeli świat nie wyśle 26 tysięcy żołnierzy, nie ma mowy o przywróceniu pokoju w zachodnim Sudanie.

Spór o to ilu żołnierzy powinno być w Dar Furze nie pomoże rozwiązać problemów, z którymi zmagają się wygnani z własnych domów Darfurczycy. Sytuacja w zamieszkanym przez nich regionie jest wciąż bardzo trudna, i jedynymi, względnie bezpiecznymi miejscami są obozy dla uchodźców, chociaż i one nie dają stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa.

Darfurczycy wciąż czekają na pokój. Tyle, że ONZ i Unia Afrykańska (UA), które tworzą wspólną misję w Dar Furze mogą im tylko powiedzieć, żeby czekali. Kiedyś nadejdzie więcej błękitnych hełmów. Teraz Darfurczycy wiedzą, że siły pokojowe nie są w stanie zapewnić im bezpieczeństwa i coraz częściej to właśnie żołnierze tych sił wymagają ochrony.

Konflikt w Dar Furze, który trwa już od 5 lat, nie daje nadziei na szybkie rozwiązanie. Jego początek był związany z buntem Darfurczyków przeciwko władzom w Chartumie, oskarżanym o marginalizację tego regionu Sudanu. Na kontekst polityczny, nałożył się kontekst rasowy. Oto naprzeciwko siebie stanęli afrykańscy – „czarni” – Sudańczycy i sudańscy Arabowie, którzy rządzą Sudanem – poza jego południową częścią – i wspierają arabskie milicje dżandźawidów, walczące z Darfurczykami.

Szacuje się, że w darfurskim konflikcie zginęło już ponad 300 tysięcy osób, a kolejne 2,5 miliona zostało wygnanych z własnych domów. Na opuszczone w ten sposób ziemie wchodzą nowi mieszkańcy, którzy próbują je zająć. Ale zanim to się stanie dochodzi do kolejnych walk, pomiędzy rywalizującymi ze sobą grupami, co sprawia, że konflikt w Dar Furze trwa dalej. A spirala przemocy wciąż się nakręca. Taki stan może potrwać jeszcze wiele lat.

A świat? Pomimo, że zrobił z Dar Furu najbardziej medialne humanitarne show, poza wysyłaniem kolejnych pracowników organizacji pomocowych, nie potrafi zrobić nic więcej. Amerykanie potępiają władze w Chartumie, ale nie czynią wiele z racji swojego zaangażowania w Afganistanie i Iraku. Natomiast Białoruś i Chiny nadal dostarczają broń Sudanowi, która później trafia na front walki z rebeliantami. I chyba dopiero, kiedy okazałoby się, że Bin Laden ukrywa się w Dar Furze, zainteresowanie tym miejscem wkroczyłoby na polityczne salony. Może wtedy ktoś zechciałby rozwiązać darfurską kwestię.

lumi

 Dokument bez tytułu