To był ekskluzywny wywiad, o Polsce, politykach i satyrykach. Na pytania Urszuli Giżyckiej z Gazety Częstochowskiej (7-04-11) odpowiadał Marcin Wolskim. Wolski ukończył historię na Uniwersytecie Warszawskim. Debiutował w 1966 w piśmie Szpilki. Otrzymał wiele nagród za teksty satyryczne, jest stałym felietonistą w „Gazecie Polskiej”, „Wprost” i „Tygodniku Solidarność”.
Czytając tekst, natknąłem się na pytanie: „czy Polacy mogą i powinni być dumni ze swojej historii”. Marcin Wolski odpowiada: – „tak, oczywiście. Powiem więcej, nie tylko Polacy. Europejczycy. Jeżdząc ostatnio po Senegalu i Gambii obserwowałem efekty europejskiego przepraszania za wszystko. Lokalni przewodnicy mają wizję niewolnictwa typu pani Harriet Beecher Stowe autorki „Chaty wuja Toma”, która w całym swoim życiu nie widziała niewolnika Murzyna, a jej dzieło było gigantycznym narzędziem propagandowym”.
Co to efekty przepraszania? Podejrzewam, że pan Wolski ma na myśli przeprosiny za handel niewolnikami. Widocznie nasz satyryk pomylił estradę kabaretową z moralnością. Ten, który handlował ludźmi musi do cholery przeprosić. To nie temat do żartu. A ten wywiad miał bardzo poważny charakter.
Każdy cudzoziemiec, który interesuje się polską historią, wie doskonale, że Niemcy i Rosjanie, szczególnie a propos XX wieku, mają za co przepraszać. W czym przeprosiny Anglików w Gambii, Francuzów w Senegalu mogą wprowadzić Polaka w dyskomfort? Czyżby pan Wolski poczuł się nieswojo, bo łacińska Europa przeprasza Afrykanów za grzechy przeszłości?
„Chata wuja Toma” to sentymentalna powieśc ukazująca życie niewolników. Ta książka była ważnym argumentem dla Północy w walce o zniesienie podłego traktowania czarnych ludzi w USA. Kiedy wybuchła wojna secesyjna (1861), pisarka miała 50 lat! Skąd u pana Wolskiego przekonanie, że autorka (1811-1896) nie widziała niewolnika?
Nasz satyryk udaje dalej eksperta i mówi: „sprawa była bardziej złożona, czego nie usłyszałem, że niewolnictwo było tam od dawien dawna, że głównymi jego promotorami byli noszący islam muzułmanie, a realizatorami sami tubylcy. Europejczyków w pewnym sensie w to wrobiono.”
Początek tego wątku sugeruje, że pan Wolski orientuje się w temacie. Gdy słyszymy , że „sprawa jest złożona”, przychodzi nam na myśli – no fachowiec zaraz powie jak było! Nic bardziej mylnego w przypadku naszego satyryka. Totalne udawanie. Niewolnictwo w tradycji afrykańskiej to co innego, niż w wydaniu arabsko-europejskim, które doprowadziły do wyludnienia niektórych części kontynentu.
Wracając na nasze podwórko, przypomina mi się akcja pod hasłem – dość kłamstwa o „polskich obozach koncentracyjnych”. Słuszna inicjatywa Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku. Jej prezes Alex Storozynski nawoływał do zbierania podpisów pod petycją z żądaniem zaprzestania używania w amerykańskich mediach sformułowania „polskie obozy koncentracyjne.” Jak widzimy, obóz obozowi nierówny. Podobna odległość dzieli pojęcia – niewolnictwo – w dawnej Afryce, z tym co uprawiali Arabowie i Europejczycy. Niebo i ziemię stworzył Bóg. Tu się kończą podobieństwa. Gadanie o tym, że skoro to dzieła Stwórcy, to to samo, jest nieporozumieniem. Fizycznie czy teologicznie, odczuwamy dwie jakości. Niewolnictwo istniało w dawnej Afryce, ale bez masowych deportacji, morderstw, okaleczeń… Widocznie pan Wolski nie rozmawiał z nikim na ten temat w Senegalu i Gambii. Gdyby zadał to pytanie będąc w Afryce, zrozumiałby tę różnicę, i nie opowiadałby takich rzeczy
Końcówka wypowiedzi to katastrofa. Zdanie – „ Europejczyków w pewnym sensie wrobiono” – to złośliwość do potęgi . Czy Polakowi przyjdzie do głowy pytać, kto wrobił kogo w pakcie Ribbentrop-Mołotow? Obie strony cynicznie planowały tajny protokół. Kropka. Kto niby miał wrobić Europejczyków? Szatan czy chciwość? Jak można nieświadomie handlować ludźmi na taką skalę i przez tak długi okres? Ten handel był merkantylną perfidią. W Guinness World Records, w dziale -absurdalność – to zdanie ma już zarezerwowane miejsce. Honorowe!
Mamadou
Monitoring mediów jest możliwy dzięki wsparciu finansowemu Fundacji im. Stefana Batorego.