Co nowego w Kenii

afryka.org Wiadomości Co nowego w Kenii

Kibaki jest gotowy do dialogu. W Kenii wciąż niespokojnie. Ponad 100 tysięcy osób ucierpiało w rezultacie zamieszek. Kenijski przemysł turystyczny znalazł się w ogromnych tarapatach. Zaś potencjalni inwestorzy swoje plany zwiążą z RPA. Tak można podsumować piątek w Kenii.

Po wyborach prezydenckich, które odbyły się 27 grudnia 2007 roku, nikt nie spodziewał się, że aż tak wielki kryzys stanie się udziałem tego kraju, uznawanego za najlepiej prosperujące państwo w Afryce Wschodniej. Z drugiej strony wszyscy zdawali sobie sprawę z napięcia panującego w trakcie kampanii wyborczej. W tej atmosferze trudno było uniknąć niepokojów społecznych.

Kandydat opozycji, Raila Odinga, okazał się kandydatem ludu Luo, z którego pochodzi i ludu Kalenjin. Prezydent Mwai Kibaki, ubiegający się o reelekcję, reprezentuje interesy Kikuju, najsilniejszej grupy etnicznej w Kenii (22 procent mieszkańców), dominującej w polityce i w gospodarce, co za złe mają im inne ludy (w tym Luo i Kalenjin).

Piątek nie przyniósł kluczowych rozstrzygnięć. Najpierw południowoafrykański noblista, Desmond Tutu, który wyjechał do Kenii z misją pogodzenia obu stron zapowiedział, że Kibaki jest otwarty na dialog. Co więcej mediator z RPA powiadomił o gotowości Kibaki'ego do utworzenia rządu koalicyjnego z opozycyjnym Orange Democratic Movement (ODM) Odingi. Stwierdził też, że sytuacja w Kenii poprawia się.

Jednocześnie kenijski rząd odrzucił możliwość przeprowadzenia wcześniejszych wyborów prezydenckich. ODM domagał się ponownego głosowania w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Według lidera tego ruchu, Odingi, Kibaki wygrał dzięki sfałszowaniu wyników wyborów. Jako argument przytacza rezultaty wcześniejszych wyborów parlamentarnych, w których ODM pokonał partię kenijskiego prezydenta, Party of National Unity (PNU). Włądze odpowiadają, że teraz nie ma mowy o głosowaniu, ponieważ Kibaki musi zaprowadzić porządek w kraju.

A w Kenii wciąż niespokojnie. Liczba osób, które ucierpiały na skutek powyborczej przemocy na tle etnicznym (zwolennicy obu kandydatów pochodzą z wrogich wobec siebie ludów), przekroczyła 100 tysięcy. Wiem też, że liczba ofiar śmiertelnych, zamorodwanych po 27 grudnia jest większa niż 350.

Na zamieszaniu stracił przemysł turystyczny. Klienci kurortów nad Oceanem Indyjskim i firm organizujących safari, odwołali swoje wczasy w Kenii. Eksperci twierdzą, że jeśli taka sytaucja będzie trwała dłużej, sektor usług turystycznych znajdzie się w jeszcze większych tarapatach. Powrót do poprzedniego stanu zajmie wiele miesięcy jeśli nie kilka lat.

W piątek usłyszeliśmy też stanowisko Niemiec w sprawie sytuacji w Kenii. Rząd tego kraju zapowiedział, że zawiesi wszelką pomoc dla tego wschodnioafrykańskiego państwa, jeśli kryzys nie zostanie rozwiązany. Każdego roku osiąga ona wartość 24 milionów euro.

Kibaki i Odinga są nadal na siebie obrażeni. A cierpią przede wszystkim zwykli obywatele.

Paweł

 Dokument bez tytułu