Chester Williams: Nazywał mnie swoim synem

afryka.org Wiadomości Chester Williams: Nazywał mnie swoim synem

Dziś w miejscowości Qunu w Transkei pogrzeb Nelsona Mandeli. Pierwszego czarnego prezydenta RPA, męża stanu, laureata pokojowego Nobla. O wielkim afrykańskim przywódcy, który jako były bokser świetnie rozumiał sport, rozmawiam z Chesterem Williamsem, pierwszym nie-białym zawodnikiem w reprezentacji rugby RPA. Reprezentacji, która utożsamiana jest z białą społecznością w Afryce Południowej. Chester Williams, jak mało kto naprawdę dobrze znał Nelsona Mandelę. Mówi o swoich relacjach z tą wybitną osobistością.

MICHAŁ ZICHLARZ: Jak zareagował pan na wiadomość o śmierci prezydenta Nelsona Mandeli?

CHESTER WILLIAMS*: – Oczywiste, że była to dla mnie bardzo smutna informacja. U mnie w kraju ludzie wiedzą, że byłem bardzo blisko Nelsona Mandeli. Odeszła od nas wielka postać oraz wspaniały człowiek, który zrobił wiele dla pojednania ludzi w RPA i dla tego, żeby transformacja systemowa przebiegła u nas pokojowo.

Znał pan osobiście bardzo dobrze Nelsona Mandelę. Może pan powiedzieć, jakim był człowiekiem?

– Był niesamowity! Kiedy spotykałeś się z nim, to nie rozmawiał o polityce, ale interesowałeś go ty, jako osoba. W jakich warunkach i
gdzie się wychowywałeś, jak ci w życiu idzie. Do tego były żarty oraz sporo śmiechu. Spotkania z nim to była wielka przyjemność.

Może pan opisać to co dzieje się obecnie w Republice Południowej Afryki? Jaka jest atmosfera po śmierci pierwszego czarnoskórego prezydenta kraju?

– Odbywa się szereg imprez poświęconych jego pamięci. Na stadionie w Johannesburgu w uroczystości wzięło udział 95 tysięcy osób. U nas na stadionie w Kapsztadzie pojawiło się 60 tysięcy ludzi. Z jednej strony jest, tak jak mówiłem, smutek i żal, a z drugiej radość z tego co zrobił jako człowiek. Z tym jego przesłaniem czy dziedzictwem mam nadzieję kraj będzie podążał.

Pan wychował się w okresie apartheidu czyli polityki segregacji rasowej, z którą Nelson Mandela walczył. Jakie doświadczenia ma pan z tamtego okresu?

– Weźmy choćby treningi. Ćwiczyliśmy z białymi, ale już nie mogliśmy się z nimi przebierać we wspólnej szatni. Tak też było choćby z
publicznymi toaletami. Osobne dla białych i czarnych. Podobnie było ze środkami komunikacji. Ze względu na kolor skóry nie można było siedzieć na miejscach zarezerwowanych wyłącznie dla białych.

Pan przez całe życie związany jest jednak z rugby, a więc dyscypliną, która w RPA utożsamiana jest z białymi, a nie z nie czarną czy kolorową społecznością. Dlaczego akurat ta dyscyplina?

– W rugby grał już mój ojciec. Ja też szybko, jako młody chłopak zacząłem, a że miałem talent, to na jednym z obozów zauważyli mnie
trenerzy i tak się zaczęło. Potem w końcu trafiłem do zespołu narodowego. Byłem pierwszym ciemnoskórym rugbistą, który zagrał w
reprezentacji RPA. Miałem naprawdę duże szczęście.

No właśnie, został pan powołany do ekipa, która zagrała w Pucharze Świata w 1995 roku. Jak zareagowali koledzy z kadry, sami biali?

– Był wzajemny szacunek, a przede wszystkim jednoczył nas cel, jakim było zdobycie mistrzostwa. To wtedy w drużynie wszystkich jednoczyło. Inne sprawy schodziły na dalszy plan.
Ale w swojej biografii “Chester” skrytykował pan niektórych kolegów z zespołu, za niewłaściwe czy nazywając po imieniu, rasistowskie docinki.

– Teraz to już nie ma znaczenia. Wtedy liczyło się zdobycie mistrzostwa, a w dużej mierze dzięki dobrej atmosferze w drużynie
udało się to osiągnąć.

W znanym filmie “Invictus”, który opowiada o Nelsonie Mandeli i o zdobyciu przez was Pucharu Świata w 1995 roku, jest scena, w której jeden z doradców tłumaczy prezydentowi, że RPA  awansuje do ćwierćfinału i na tym się skończy. Jaką rolę odegrał Mandela w zdobyciu przez was mistrzostwa?

– Najlepszą w pozytywnym sensie. Stał za zespołem, wspierał nas jak mógł i jako polityk i zwykły człowiek czy fan. Myślę, że dla
wszystkich było to ważne. W końcu zaczęli nas dopingować wszyscy. Także czarni, którzy wcześniej białej reprezentacji rugby RPA nie
darzyli sympatią. To było naprawdę coś wspaniałego.

Po zdobyciu tytułu spotkaliście się z prezydentem. Co wtedy mówił?

– Był z nas dumny. Tak jak podkreślam, odegrał bardzo inspirującą rolę w zdobyciu przez nas mistrzostwa. Ja miałem to szczęście, że wiele razy rozmawiałem z nim osobiście. Nazywał mnie zresztą swoim synem.

Czy w obecnej reprezentacji rugby RPA jest już więcej czarnych czy kolorowych zawodników?

– O tak. W porównaniu z moimi czasami sytuacja się zmieniła. Ja byłem wtedy wyjątkiem, a teraz w ekipie “Springboks” (przydomek drużyny rugbistów RPA – przyp. red.) jest już znacznie więcej czarnych zawodników.

Ostatnio jako trener pracował pan w Rumunii. Przedłużył pan tam umowę?

– Przez dwa lata byłem szkoleniowcem klubu RCM Timisoara. Zdobyliśmy mistrzostw, ale teraz wróciłem już do siebie do domu. Rozglądam się za nowym zajęciem.

A wie pan coś o polskim rugby?

– Nie za bardzo. Ale jeśli byłaby oferta pracy u was, to chętnie bym przyjechał i pomógł w budowie silnego klubu czy kadry!

15 grudnia pogrzeb Nelsona Mandeli. Będzie pan w nim uczestniczył?

– Tak. Jadę na pogrzeb pożegnać wielkiego człowieka i mojego przyjaciela.

*Chester Williams
Urodzony: 8 sierpnia 1970 roku w Paarl
Wzrost: 174 cm
Waga: 84 kg
Pozycja na boisku: skrzydłowy
27 występów w reprezentacji rugby RPA, z którą w 1995 roku zdobył Puchar Świata.

Za Afrykagola.pl

 Dokument bez tytułu