“Cabo Verde nha cretcheu”

afryka.org Czytelnia Poznaj Afrykę! „Cabo Verde nha cretcheu”

Wprawdzie od festiwalu Miroirs et cinémas d'Afriques ( Oblicza afrykańskiego kina), jaki odbył się na przełomie czerwca i lipca tego roku w Marsylii upłynęło już parę miesięcy, ale listopadowa aura, stresująca nawet urodzonych pod znakiem Skorpiona, bardziej skłania do spędzenia trochę czasu przede ekranem niż w lecie. Zwłaszcza że kino Cabo Verde coraz śmielej wkracza na szerokie ekrany.    

Praia. Stolica Wysp Zielonego Przylądka. Przyjaźnią się od dzieciństwa. Laura, Flavia i Bela. Każda ma swoje życie, ale od czasu do czasu spotykają się, by potańczyć, pogadać, oderwać od codzienności. Zwyczajnej,  uporządkowanej, prostej.  I nagle wszystko się skomplikuje, pogmatwa. Codziennośc zmieni w dramat. Mąż Flavii, Ricardo gwałci swoją uczennicę Indię. A Indira ma 13 lat i jest najstarszą córką Laury…

 „Cabo Verde moja miłość" ( Cabo Verde nha cretcheu)  to pierwszy film długometrażowy Any Ramos Lisboa, która ma  w kieszeni dyplom z kinematografii i doświadczenie zaledwie dwóch  filmów krótkometrażowych. Tym cenniejsza jest wydaje się nagroda specjalna, jaka jury przyznało jej na marsylskim festiwalu.  

…..

Warto  również odnotować kolejny filmowy incydent w dorobku Cesarii Evory. Jej nazwiskiem sygnowana jest ścieżka dzwiękowa tunezyjskiego dramatu   Jilani Saadiego "Tendresse du loup" ( „Czułość wilka"), który właśnie  listopadzie  pojawił się na ekranach. Stoufa marzy o ożenku i podróży poślubnej na Cabo Verde. W odruchu buntu przeciw rodzicom  rusza na nocną włóczęgę po zakamarkach Tunisu. Dołącza do kolegów, równie sfrustrowanych i zagubionych. Koniec pijaństwa to początek dramatu…Mroczny film, a  w tle…melancholia kabowerdyjskich morn.

Zdecydowanie w innym tonie wydaje się być zapowiadany dokumentalny film Carlosa Saury „Fados", poświęcony słynnemu gatunkowi muzycznemu Portugalii. Film ten, kończący muzyczny tryptyk Saury ( po wcześniejszych   „Tango" i „Flamenco")  przeplata obrazki z przeszłości i teraźniejszości słynnych wykonawców tego gatunku oraz…pewną miłosną intrygę.  Mam  tylko nadzieję, że obecność Cesarii Evory w tym filmie nie oznacza znowu sprowadzenia kabowerdyjskiej morny do roli „tropikalnego fado". Nawet nazwisko znakomitego hiszpańskiego reżysera nie tłumaczyłoby takiego faux pas!

Elżbieta 

 Dokument bez tytułu