Bob Denard – pies wojny z Komorów

afryka.org Czytelnia Poznaj Afrykę! Bob Denard – pies wojny z Komorów

Pułkownik Bob Denard to chyba jeden z najbardziej znanych najemników świata, który większość swojego życia spędził wykonując zawód płatnego żołnierza. Los związał Denarda z Komorami, gdzie wracał, aby dokonać kolejnych zamachów stanu. Co więcej był czas, kiedy to Denard decydował za polityków, rządzących tym archipelagiem.

Ochotnik w armii

Denard urodził się jako Gilbert Bourgeaud w 1929 roku w Bordeaux we Francji. Od początku miał interesować się wojskiem i nie krył rozczarowania, gdy jako 12-letnie dziecko nie został przyjęty do francuskiego ruchu oporu. Był taki czas, że rodzice Denarda chcieli, aby ich syn został księdzem. Stało się inaczej. Denard zaciągnął się do Forces Françaises Libres i odbył służbę w Indochinach oraz w Maroku. W tym ostatnim pełnił funkcję policjanta, zaś po kryjomu likwidował marokańskich bojowników, będąc członkiem „szwadronów śmierci” w Casablance. To za wykonywanie wyroków na miejscowych radykałach został po raz pierwszy skazany na 14 miesięcy więzienia.

Denard nie wiedział co ma robić dalej. Zostawił za sobą upokarzające wojny na Półwyspie Indochińskim i w Algierii, jakże inne od tej, w której chciał brać udział jako dziecko. Nie zamierzał siedzieć w ojczystej Francji, gdzie jego zdaniem wiało nudą. Europa dopiero leczyła się z wojennych ran. I na konflikt na ojczystym kontynencie nie można było liczyć. „Szansą” dla Denarda i setek innych, pozbawionych pracy, żołnierzy okazała się Afryka.

Pies wojny

Pierwszym przystankiem było Kongo belgijskie (dzisiaj Demokratyczna Republika Konga). Denard przystał do sił Moise’a Czombego, przywódcy secesji w bogatej w surowce naturalne Katandze. Ten region Konga ogłosił niepodległość, której nie uznały ani Afryka ani Europa i wspólnota międzynarodowa. Pomimo tego, Czombe działał dzięki pieniądzom europejskich i południowoafrykańskich mocodawców, nie zgadzających się na oddanie cennych złóż w ręce kongijskiego przywódcy Patrice’a Lumumby.

Chociaż w styczniu 1963 roku Czombe opuścił Katangę, a wraz z nim zrobili to najemnicy, to okres ten był niezwykle ważnym czasem z punktu widzenia Denarda. W Kongu poznał dowódcę kondotierów Rogera Faulquesa. Ów francuski pułkownik często pracował na zlecenie kierującego polityką Francji wobec Afryki Jacquesa Foccarta. Zawsze, kiedy Paryż decydował, że określony przywódca afrykański będzie usunięty, ponieważ przeszkadza Francji, Foccart wysyłał ludzi pokroju Faulquesa. To właśnie Faulques uczynił Denarda swoim następcą.

Wobec niepowodzenia w Kongu znalazł nowe miejsce „pracy”. W 1963 roku wyruszył do Jemenu, gdzie wspierał siły walczące z rewolucyjnie nastawionymi oficerami, którzy chcieli pójść w ślady Gamala Abdela Nassera. Stamtąd pojechał do Konga, gdzie premierem został znajomy Denarda z Katangi, Czombe. Teraz misją Denarda stała się walka z rebeliantami związanymi z zamordowanym w 1961 roku prezydentem Lumumbą. Z jednej strony Denard, z drugiej rebelianci, którym pomagały Chiny i Kuba.

Denard dowodził własnym oddziałem, złożonym z francuskich najemników. Jednak jego mocodawca, Czombe, został usunięty na drodze zamachu stanu przez Mobutu Sese Seko. W tej sytuacji los kondotierów w Kongo był przesądzony. Próbowali oni jeszcze doprowadzić do obalenia Sese Seko, ale ich wyprawa zakończył się porażką i z Kisangani wycofali się do Bukavu. Nie spełnił się sen Denarda o zostaniu gubernatorem wschodniego Konga, co obiecał mu Czombe.

Ranny Denard opuścił towarzyszy broni pozostawiając ich pod dowództwem belgijskiego najemnika Jeana Schramme’a, aby wyleczyć rany, które odniósł podczas walk w Kisangani. Wbrew obietnicom nie pomógł Belgom broniącym się w Bukavu i musieli oni opuścić Kongo, składając broń w Ruandzie.

Denard był ciągle poszukiwanym „pracownikiem”. Nie narzekał na brak ofert zatrudnienia. W latach 1968-1978 pomagał w powstaniu gwardii chroniącej przywódcę Gabonu, Omara Bongo. Rozpędzał studenckie demonstracje we Francji. Doradzał Savimbi’emu w Angoli i Rodezyjczkom. Dostarczał broń separatystom z Biafry. W 1977 roku stanął na czele nieudanej operacji obalenia prezydenta Beninu, Mathieu Kerekou.

Komory – druga ojczyzna

W 1978 roku dotarł do swojej drugiej ojczyzny. Na archipelag Komorów. 5 września 1975 roku Komory ogłosiły niepodległość. Z wyjątkiem Majotty, która chciała pozostać terytorium zamorskim Francji, trzy pozostałe wyspy stały się jednym państwem rządzonym przez Ahmeda Abdallaha. Paryżowi nie podobał się prezydent, który miał za złe Francuzom zatrzymanie Majotty. Dlatego kiedy przeciwko Abdallahowi wystąpił Ali Soilih, buntownika wsparli najemnicy. Wtedy Denard pojawił się na Komorach po raz pierwszy. Soilih przejął władzę, a Abdallah został zmuszony do imigracji, nie gdzie indziej jak do Francji.

Ta „wycieczka” na Komory podsunęła Denardowi pewien pomysł. Ponieważ był coraz starszy, marzył o spokojnym miejscu na świecie, które podporządkowałby sobie, podobnie jak piraci uczynili to z Ile Sainte Marie. Poszukiwał azylu, a Komory wydawały się być miejscem idealnym.

Denard wykorzystał złe notowania Soiliha na Polach Elizejskich. Był pretekst, żeby interweniować. A Abdallah chciał wrócić do pałacu prezydenckiego. Za 2 miliony dolarów zapłaconych przez Abdallaha w maju 1978 roku Denard wyruszył na czele 43 ludzi na Komory. Soilih został zabity. Abdallah mianował Denarda dowódcą komorskich sił zbrojnych.

Przez kolejne 10 lat to Denard rozdawał karty na Komorach. Jako zaufany człowiek prezydenta, dowodzący jego gwardią, miał ogromny wpływ na decyzje komorskich władz. Przyjął islam i nowe imię Said Mustapha Mahdjoub. Ożenił się też z jedną z żon obalonego Soiliha. Z czasem liczba jego żon wzrosła do siedmiu – był poligamistą – które urodziły mu ośmioro dzieci.

Komory stały się miejscem działania południowoafrykańskich agentów. Za pośrednictwem Denarda zaczęli oni przerzucać przez archipelag broń dla rebeliantów z Mozambiku.

Denard trzymał Abdallaha w szachu. Cieszył się poparciem i Francji i Południowej Afryki. Dowodził prezydencką gwardią. To wszystko sprawiało, że miał przewagę nad komorskim prezydentem.

Szczęście odwróciło się od Denarda w 1989 roku. Zmieniała się Południowa Afryka. Zmieniła się Francja. Nikt nie chciał już popierać najemnika, który myślał, że Komory to dożywotnie rozwiązanie.

Wskutek strzelaniny w pałacu prezydenckim zginął Abdallah. Denard ogłosił przejęcie władzy przez najemników. Ich rządy trwały dwa tygodnie. Do akcji wkroczyli Francuzi usuwając Denarda z Komorów.

Denard znalazł się na wygnaniu w Południowej Afryce. Przez trzy lata przebywał w Pretorii, aby podjąć decyzję o powrocie do Francji. Tak też zrobił, ale… został aresztowany na paryskim lotnisku zaraz po przylocie do ojczyzny.

Postawiony przed francuskim sądem za zamach w Beninie i skazany na 5 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu, musiał poszukać nowego zajęcia. W końcu stracił cały majątek, skonfiskowany przez nowego przywódcę Komorów Saida Mohameda Djohara.

Denard nie mógł przystosować się do nudnego życia we Francji. Pewnego dnia zniknął bez śladu. Odnalazł się dopiero na Komorach w dniu dokonania zamachu stanu i pozbawienia Djohara władzy nad archipelagiem. Tej akcji Francja nie popierała. Chcąc ukrócić samowo
lę Denarda, francuscy żołnierze złapali swojego „psa wojny”. Przy okazji usunęli z prezydenckiego fotela Djohara, zastępując go sprzyjającym Francji Mohamedem Taki Abdulkarimem. Wszystko wskazuje na to, że i tym razem Denard był narzędziem w rękach francuskich polityków.

Epilog

Abdulkarim nie chciał powrotu Denarda. Sam najemnik spędził kolejne dziesięć miesięcy w paryskim więzieniu. Jego sprawa powróciła w 2006 roku. Wtedy i Denard i inni świadkowie zamachu stanu, o udział w którym został oskarżony, potwierdzili, że przewrót odbył się za wiedzą i przyzwoleniem francuskiego wywiadu.

Denard nie wrócił już na Komory. Nie mógł robić nic. Nie mógł opuszczać Francji. Nawet w chwili, kiedy Sese Seko wezwał Denarda na pomoc.

Chory na Alzheimera nie jest już w stanie prowadzić dawnego stylu życia.

Bardzo często, czytają różne teksty, można spotkać się z legendą Denarda. Ale prawda jest taka, że był on pospolitym przestępcą, żądnym przygód i sławy kondotierem, który odcisnął swój ślad w dziejach Komorów.

(kofi)

 Dokument bez tytułu