Boa Vista. Na ratunek za późno

afryka.org Czytelnia Poznaj Afrykę! Boa Vista. Na ratunek za późno

Pięćdziesiąt sześć kilometrów plaży, dzikiej,  niezadeptanej, aż po horyzont. Pięćdziesiąt sześć kilometrów wydm i prawie dziewiczych, piaszczystych plaży, przeciętych gdzieniegdzie cieniem palmy.  Ocean we wszystkich odcieniach błękitu  i granatu. Schronienie dla tysięcy żółwi, które co roku  wracają, by tu złożyć jaja. Boa Vista, czyli „piękny widok”. Ponoć taki okrzyk miał się wyrwać z piersi portugalskich odkrywców , zbliżających się do wybrzeży Cabo Verde. To wszystko już niedługo. Koniec jest bliski.

Miliony euro zainwestowane na trzeciej co do wielkości wyspy archipelagu robią swoje. Przecież trzeba jakoś zaspokoić gusta i potrzeby ludzi z wypchanymi portfelami: No bo ile można patrzeć  na morze na Bahama, Tahiti czy Wyspach Kanaryjskich? Apartamenty na Karaibach też mogły się znudzić. Trzeba czegoś nowego i Boa Vista spełnia ku temu wszelkie warunki.

Sai Rei, stolica wyspy charakteru ani uroku specjalnie nie ma, ale cztery lata bez kropli deszczu robią swoje. Nawet palmy zaczynają obumierać. Ale nic to! Jak będzie trzeba, jak są pieniądze, to się i palmy przywiezie i wsadzi. Zwłaszcza wokół olbrzymich kompleksów hotelowo-turystycznych, które zaczynają powoli zapełniać pejzaż wyspy. Już teraz w Sal Rei widać więcej powstających budynków niż tych już istniejących.  Na pięknej  plaży Chavez  już można podziwiać dwa molochy na 800 miejsc każdy! Cudo! Na pewno żółwiom się spodoba!  A to dopiero początek.

 Mdli mnie, gdy czytam ogłoszenia o sprzedaży przyszłych apartamentów; zer trudno się doliczyć, łatwiej wyobrazić sobie widok z okien , jaki wielkim tego świata zafundują za tę kasę developerzy. Tylko po to, by raz, może dwa razy do roku przyjechali tu wypić drinka i zjedli wyśmienitą langustę na rozległym tarasie. Drinka oczywiście nie tutejszego, za to langustę zapewne złapaną przez kłusownika. Bo przecież langust  jest coraz mniej, a łowić je można tylko w określonych porach. A potrzeby turystów rosną . 

Żółwi na świecie też jest coraz mniej, a Boa Vista  była do tej pory trzecim na świecie miejscem , gdzie żółwie karetta karetta składały jaja. Co się z nimi stanie? Potrzbują ciszy i spokoju, a nie hałasu hotelowych dyskotek. Plaży na Boa Vista, tych czystych,  jakby nie z tego świata też będzie coraz mniej, bo ile takich turystycznych koszmarów z zamkniętymi plażami, leżakami i basenami można naćkać na wyspie o rozmiarach dwadzieścia dziewięć na trzydzieści kilometrów?

 A co z architekturą? Niby zachowuje się pseudokolonialny styl, ale konia z rzędem temu, kto potem stuknie palcem  w zdjęciu i powie, o to, to na pewno na Cabo Verde! I niech nikt nie próbuje mi wmawiać, że w ten sposób wyspa się rozwinie ekonomicznie, ludzie dostaną pracę i tym podobne banialuki.  Ekonomia na Wyspach to zdecydowanie za duże słowo, a już widzę, jak markowe hotele zatrudniają miejscowych chłopców w roli hotelowych boyów.  Ratunku nie ma? Niestety nie! Widać to zresztą nie tylko na Boa Vista. Na innych wyspach tez nie jest lepiej, tylko mniej miejsca do wydarcia na luksusowe inwestycje.

Zatem co pozostaje? Póki jeszcze wszystkiego nie zabudowano, nie zadeptano i nie zanieczyszczono, pozostaje jechać na Boa Vista teraz, właśnie teraz. Wynająć samochód z napędem na cztery koła ( drogi na Boa Vista są miejscami bardzo niewdzięczne) i pojechać przed siebie. Odkryć wioskę João Galego, dotrzeć do latarni morskiej Morro Negro, a potem dalej, aż do plaży Boa Esperanca , Dobrej nadziei, gdzie znalazł miejsce wiecznego spoczynku wrak statku.  

Pozostaje tylko tam pojechać i zapamiętać  ten widok, zatrzymać go na karcie pamięci w aparacie i przede wszystkim w oczach. Bo za rok rozpocznie się tu budowa drogi i kolejny wyspiarski cud natury  tego świata zacznie ginąć.  Bezpowrotnie! 

Elżbieta

 Dokument bez tytułu