W ubiegłym tygodniu, sekretarz generalny ONZ, Ban Ki-moon, zalecił Radzie Bezpieczeństwa, aby nie spieszyła się z wysyłaniem sił pokojowych do Somalii. Oenzetowski kontyngent mógłby tylko zaognić i tak trudną sytuację w tym kraju – twierdzi Ki-Moon.
W specjalnym raporcie, który sporządził sekretarz generalny, jest mowa o tym, że wysłanie wojsk pokojowych będzie możliwe tylko wtedy, jeśli dojdzie „do znaczącej poprawy procesu pokojowego i pojednania w Somalii po 18 latach anarchii. Obecnośc niebieskich hełmów będzie też wymagać wzmocnienia somalijskich służb bezpieczeństwa, policji i wojska. Póki co sytuacja w Somalii jest na tyle zła, że byłoby zbyt wielkim ryzykiem wysyłanie tam żołnierzy ONZ – tłumaczy Ban.
Obecności obcych wojsk sprzeciwiliby się na pewno przeciwnicy obecnego rządu tymczasowego Somalii. Rząd, który zawdzięcza władzę właśnie obcej armii, w tym przypadku, Etiopczykom, uznawanym za okupantów, nie ma dobrych notowań wśród islamistycznych ugrupowań, walczących o kontrolę nad tym krajem, znajdującym się w stanie permanentnego chaosu. Sytuacja władz stała się jeszcze trudniejsza, odkąd Etiopia wycofała swoich żołnierzy. Obecnie na terenie Somalii przebywa tylko niewielki kontyngent sił Unii Afrykańskiej (UA).
Sytaucjia w Somalii nie poprawiło powołanie nowego rządu z Shekem Sharifem Sheikem Ahmedem na czele, który wcześniej znajdował się w obozie antyrządowym. Ugrupowania walczące z władzami wspieranymi przez Zachód i ONZ przeżywają ciągłe podziay. Największym problemem są radykalne frakcje islamistów, do których wciąż dołączają zagraniczni bojownicy.
Jednym słowem jest źle. ONZ nie wyśle swoich żołnierzy. Pomimo, że oczy całego świata zwróciły się na Somalię w związku z plagą somalijskich piratów, dezorganizująych ruch na strattegicznym dla świata morskim szlaku. Świat boi się Somalii, tylko nie potrafi się do tego przyznać otwarcie. Nikt nie chce powtarzać scenariusza filmu „Helikopter w ogniu”. Somalijczykom nikt nie potrafi pomóc, bo pomóc powinni sobie sami Somalijczycy. I właśnie ten pogląd głosi raport Ban Ki-Moona, chociaż nie robi tego w sposób otwarty. Nikt nie ma pomysłu na rozwiązanie somalijskiego kryzysu.
Tym samym po raz kolejny, po Ruandzie i Dar Furze, misje pokojowe ONZ pokazują swój niedowład. Wysyłanie tak nieskutecznego kontyngentu skończyć się może kolejną spektakularną klapą.