W czasach, które cechują się upadkiem zaufania, spokój ducha odnajdujemy obwiniając wszystkich dokoła. Całkowicie racjonalne są protesty tysięcy ludzi (miejmy nadzieję pokojowe) przeciwko bankierom bez umiaru wtykającym swoje nosy do koryta, nieudolnym regulatorom i rządom, które z uśmiechem na ustach patrzyły na rosnące wpływy podatkowe.
Prawda jest taka, że protestujący mogliby równie dobrze protestować przeciwko samym sobie za ślepe poddawanie się temu zlewarowanemu społeczeństwu. Teraz trzeba posprzątać cały bałagan. Pośród wszystkich ekspertów, którzy nie potrafili nazwać tej całej katastrofy, jednemu udało się to całkiem trafnie. To Bob Dylan, który powiedział “Money doesn’t talk. It swears”. (Pieniądze nie mówią. One przeklinają).System był od zawsze wypaczony i wynagradzał asymetrycznie. Zbudowaliśmy globalną gospodarkę, która wykluczyła pół globu. Zmarginalizowaliśmy potencjał 3 mld ludzi, którzy żyją za mniej niż 2 dolary dziennie. Pozbawiliśmy ich tym samym dochodu, który potrzebują na kupowanie naszych produktów i skazaliśmy na choroby, brak edukacji i konflikty. Brak stabilności jest nieodłączną cechą asymetrii i zawsze prowadzi do upadku. Pierwszym zadaniem G20 musi być włączenie gospodarek peryferyjnych i ich ludzi do światowego krwiobiegu.W zeszłym miesiącu w Tanzanii przemawiałem na konferencji Międzynarodowego Funduszu Walutowego, na której zjawili się ministrowie finansów krajów Afryki. Była reklamowana jako szansa na pochwalenie się lepszymi wynikami afrykańskich gospodarek i udowodnienie, że kontynent jest atrakcyjnym miejscem dla zagranicznych inwestycji. Zamiast tego konferencja poddała się bieżącym wydarzeniom i okazała sesją na temat tego, jak wybrnąć z finansowego katastrofy, z którą uczestnicy nie mieli nic wspólnego oraz jak zwrócić uwagę G20 na Afrykę. Siła oddziaływania kryzysu finansowego na ludzi w biednych częściach światach jest nieobliczalna.”Stymulacja fiskalna” jest tylko kolejną nazwą na pomoc i “pozbywanie się toksycznych aktywów” i nie różni się niczym od “anulowania długów” – czegoś, czego Afryka domaga się od lat. Nie różni się niczym z wyjątkiem skali i tempa, które są możliwe tylko wtedy, kiedy to my jesteśmy beneficjentami. Wszystko to jest strasznie męczące dla starzejącego się aktywisty.Obecnie potrzebujmy małej stymulacji fiskalnej dla Afryki. To będzie ułamek wydatków na ratowanie banków. Overseas Development Institute i National Institute of Economic and Social Research pokazały, że inwestycja w Afrykę o wartości 50 mld dolarów natychmiast zaczęłaby się zwracać sama. Amerykański i chiński eksport od razu wzrosłyby o 1,4 mld dolarów w 2009 r., brytyjski o 750 mln, a niemiecki o 2 mld. Obecnie G20 proponuje większe środki dla Azjatyckiego Banku Rozwoju, ale co z równie ważnym bankiem Afryki? Wiele gotowych projektów czeka tylko na finansowanie. Jest jasne, że rozwój gospodarczy Afryki jest częścią rozwiązania, które odnowi globalną gospodarkę.G20 powinno nalegać, aby grupa najbardziej uprzemysłowionych krajów świata G8 poczyniła polityczne obietnice odnośnie sfinansowania takiej pomocy. Powinniśmy chwalić Wielką Brytanię, Niemcy i Stany Zjednoczone za wywiązywanie się ze swoich obietnic i potępić przewodniczące obecnie G8 Włochy za haniebny i cyniczny brak uczciwości wobec zobowiązań z Gleneagles w stosunku do biednych tego świata. Włochy musza się tym zająć przed czerwcowym szczytem G8 w Sardynii. Jeśli nie uda im się wypracować realnego planu, powinny stracić przewodnictwo w G8. Jaki jest sens, aby obradom przewodniczył kraj, który nie ma zamiaru wywiązywać się ze swoich obietnic?G20 słusznie obawia się protekcjonizmu, który oznaczałby powrót nacjonalizmu, militaryzmu i bankructw krajów, rujnujących społeczeństwa. Musimy skończyć przynajmniej ze szkodliwymi subsydiami dla rolnictwa i implementować szybki i samodzielny program handlu obejmujący najbiedniejsze kraje, z których większość znajduje się w Afryce.Nie chcę wieszać bankierów. Chcę ich zawstydzonych i skruszonych zapędzić do pracy. Niech odpokutują winy wykorzystując swoje umiejętności dla celów innych niż własne. Powinniśmy zatrudnić ich w instytucji, która tropiłaby pieniądze kradzione przez skorumpowanych, afrykańskich oficjeli i przepuszczanych przez globalne pralnie, takie jak londyńskie City, do podejrzanych alpejskich banków.To kryzys nie tyle w systemie, co samego systemu. Możliwości szybkiego pokonywania wielkich odległości nie da się cofnąć, a globalizacja nie jest już filozoficzną abstrakcją. Esencją globalizacji musi być większa współpraca. Nie będzie możliwe skonstruowanie nowej globalnej architektury finansowej bez stałego udziału głosu biednych w kluczowych globalnych instytucjach. Zawrócenie świata biednych z drogi do zatracenia jest ponadczasowym celem.Autor: Bob Geldof, muzyk, biznesmen i adwokat Afryki oraz współzałożyciel Data and One.