403 – tyle dni dzieli nas od pierwszego gwizdka rozpoczynającego Puchar Narodów Afryki. Na niewiele ponad rok przed Pucharem Angolczycy mają jeszcze wiele do zrobienia, ale jeśli uda się wykonać w stu procentach zakładane plany, będziemy świadkami turnieju z pięknymi stadionami i fantastyczną infrastrukturą w rolach głównych.
Lipiec i sierpień był niezwykle burzliwy w Luandzie i okolicach. Wtedy to właśnie dopinano ostatnie szczegóły dotyczące projektów oraz wykonawców stadionów. Dla jednych mogą być one niespodzianką, dla innych potwierdzeniem mocarstwowych planów Angoli. Trzeba jednak przyznać, że kraj szczycący się najszybciej rozwijającą się gospodarką w Afryce, dowodzi, że jest w stanie zorganizować u siebie imprezę na najwyższym poziomie.
Jeszcze do niedawna murowanym faworytem w wyścigu o „wybudowanie”, była koncepcja stadionu – rośliny. Stadion Welwitschia miał wiernie odwzorowywać charakterystyczne liście pustynnej welwiczji. Nowatorstwo przegrało jednak z trendami i funkcjonalności. Zamiast rośliny stanie wielofunkcyjny Estadio de Luanda. Niezwykle nowoczesna arena będzie mogła pomieścić 50 tysięcy fanów. Pełne zadaszenie, bieżnia i trzy boiska treningowe, rozmieszczone wokół stadionu, to tylko ułamek tego, co zaoferuje nam główna arena Pucharu Narodów Afryki. Czy Angolczycy poradzą sobie z wybudowaniem obiektu w tak krótkim czasie? Na pewno tak. Na pomoc przybyły bowiem chińskie konsorcja i obecnie plac budowy czynny jest siedem dni w tygodniu przez okrągłą dobę.
Znacznie lepsza sytuacja jest w pozostałych miastach. Ponad połowę pracy za sobą mają robotnicy w Lubango. Tamtejszy obiekt będzie się składał z dwóch zadaszonych trybun, które łącznie pomieszczą 20 tysięcy sympatyków futbolu. Oficjalne otwarcie odbędzie się 11 września. Podobnie jest w Bengueli. Według lokalnych mediów „35-tysięcznik” zostanie oddany do użytku w terminie. Świetnie również wygląda budowa Estadio de Cabinda. Z chińską pomocą wszystko idzie zgodnie z harmonogramem. Pierwsze piętro zostało już postawione, więc o jakimkolwiek opóźnieniu nie może być mowy. Co ważne, każda z wymienionych aren będzie spełniała wszelkie standardy i od stołecznego obiektu różnić się będzie jedynie kształtem i ilością miejsc na trybunach.
Znamy też maskotkę mistrzostw, która będzie towarzyszyć kibicom aż po ostatni dzień rywalizacji. Na symbol Pucharu Narodów Afryki, wybrano zwierzę o wdzięcznej nazwie – Palanca Negra Gigante. Stworzenie o wyjątkowo długich rogach, występuje oczywiście w Angoli. Na czas mistrzostw zmieni swój wygląd – z groźnej antylopy szablorogiej, na „wesołą antylopę” w stroju reprezentacji Angoli. Maskotka będzie nosiła nazwę Palanquinha.
Warto również dodać, że strona mistrzostw prezentuje się naprawdę świetnie. Zawiera wszelkie potrzebne informacje w trzech językach, foto-galerię oraz mnóstwo ciekawostek o Angoli, które przydadzą się osobom, zamierzającym odwiedzić ten kraj w 2010 roku.
Maciek Bartoś