W gorączce tegorocznych podsumowań okazuje się, że to nie Coldplay, Kings Of Leon czy TV On The Radio zebrali najlepsze recenzje. Krytycy na święcie najbardziej docenili duet Amadou and Mariam, który na „Welcome to Mali” perfekcyjnie zrealizował ideę globalnego popu.
Paryż, Bamako, Dakar i Londyn – to miasta, w których przez ostatnie miesiące pracowali popularni niewidomi malijscy muzycy. W studiu pomogała im para francuskich producentów Marc-Antoine Moreau i Lauren Jais, cenieni afrykańscy muzycy oraz goście specjalni, m.in. Damon Albarn. To zresztą on jest obecnie największym orędownikiem bogatej tradycji muzyki z Mali, a album „Welcome to Mali” potraktował jako jej wizytówkę. Otwierający sentymentalny „Sabali” oparty na rytmach electropopu to jeden z najlepszych tegorocznych singli, podobnie jak i kolejny politycznie zaangażowany „Ce n’est pas bon” przypominający czasy współpracy zespołu z Manu Chao. Zresztą to z jego pomocą twórczość Amadou i Mariam od razu uniknęła getta „world music”, tylko została wypromowana na fali szerokiego zjawiska, jakim jest globany pop. Jest w nim miejsce na tradycyjne etniczne brzmienia, jak i żywe rytmy reagge, elementy rocka i nowej elektroniki oraz na poważny przekaz i lekką zabawę. I tak barwne są również nowe utwory malijskiego duetu. Punktem wyjścia dla nich mogą być na przykład w „Djuru” partie kory (afrykańska harfa 24 strunowa) grane przez jej wirtuoza Toumani Diabete czy w „Magosa” balafonu (afrykańska marimba) wykonane przez Boubacara Dembele, którym nie przeszkadza podbicie tanecznym rytmem. Tej perfekcyjnej syntezie z wpływami Zachodu nie należy się dziwić, przecież są one obecne w popularnej muzyce malijskiej od lat. Dowodem tego jest gitarowa wirtuozeria Amadou w rockowych solówkach w „Masiteladai” czy w sentymentalnym brzmieniu bluesa „I Follow You” zaaranżowanym z orkiestrowym rozmachem. Kluczowe dla tej płyty są jednak dynamiczne „Africa” z somalijskim poetą K’Naani i w „Unissons-nous” z Keziahem Jonesem, którzy są współczesnym, donośnym głosem nawołującym do solidaryzowania się afrykańskich narodów. Trudno się dziwić, że zainteresowanie „Welcome to Mali” jest tak ogromne. W końcu za Amadou i Mariam stoi wielka kultura muzyczna dobrze znana w Europie. W połowie lat 80. promowali ją w Paryżu Salif Keita i Mory Kanté, którzy razem z francuskimi artystami dokonywali fuzji muzyki mande z rytmami tanecznymi i popem. Publiczność jazzowa doceniła też niezwykłą Oumou Sangaré, która śpiewała poruszające kobiece pieśni wassoulou, czy wreszcie genialnego gitarzystę Ali Farka Toure (zmarł dwa lata temu), który udowodonił, że korzenie bluesa są w Afryce. Do dziś aktywni na międzynarodowej scenie pozostają współpracujący z nim Rokia Traore, jego uczeń Bassekou Kouyaté, który w tym roku grał nawet z Frazn Ferdinand w ramach koncertu African Express, grupa bluesmanów z pustyni Tinariwen podziwiana przez członków Coldplay. Wreszcie Toumani Diabete, który współpracowała z Björk na „Volcie” oraz z tradycyjnym składem The Symmetric Orchestra występował na Glastonbury czy Roskilde. Pojawił się też w ramach projektu „Mali Music”, który Damon Albarn nagrał w Bamako z lokalnymi muzykami w ramach akcji międzynarodowej organizacji humanitarnej Oxfam i zwrócił uwagę na ten kraj nowej publiczności. W ten sposób artyści z Mali do dziś przełamują stereotypy dotyczące muzyki afrykańskiej, jakie przez lata tworzył Peter Gabriel i jego wytwórnia Real World. Dzięki takim płytom jak „Welcome to Mali” wychodzą teraz z marginesu współczesnej kultury globalnej.
„Welcome To Mali” Amadou & Mariam SonyBMG 2008
Dziennik.pl, Jacek Skolimowski