Mieszkańcy Algierii wybierają dziś swojego prezydenta. Faworytem prezydenckiego wyścigu jest dotychczasowy algierski przywódca Abdelaziz Bouteflika.
Bouteflika wierzy, że odniesie zdecydowane zwycięstwo nad swoimi pięcioma rywalami. Wezwał też do masowego udziału w wyborach. Zaapelował do Algierczyków: „Głosujcie, nawet przeciwko mojej kandydaturze, ale głosujcie.”
W 2004 roku do wyborów poszło niewiele ponad 60 procent uprawnionych do głosowania. Tradycyjna opozycja wobec Bouteflika wstrzymała się od udziału w wyborach. Sam Bouteflika zdobył wtedy 84,99 procent głosów.
Jak będzie tym razem. Do bojkotu wyborów wezwały partie lewicowe, wielu islamistycznych przywódców i przywódca al-Kaidy w Afryce Północnej. Z kolei rywale Bouteflika nie są tak silni jak on. Wśród nich jest kobieta, Louisa Hanoune, reprezentująca partię trockistowską, Parti des Travailleurs algériens. Tyle, że w 2004 roku zdobyła ona zaledwie 1 procent poparcia. Pozostali kandydaci mają dosyć podobne szanse.
Są jednak i tacy, którzy twierdzą, że nie skończy się na pierwszej turze i żaden z kandydatów, nawet Bouteflika, nie zdobędzie wymaganych do zwycięstwa 50 procent głosów. „Ludzie są naprawdę sfrustrowani sytuacją w Algierii” – twierdzą niektórzy algierscy obserwatorzy życia politycznego. Bouteflika nie zdołał pozyskać sympatii islamistów nawet swoimi zapowiedziami pojednania narodowego i ogłoszenia powtórnej amnestii wobec tych, którzy definitywnie złożą broń. Nie był też w stanie przekonać statstycznych Algierczyków, pomimo, że obiecywał w czasie kampanii rozwój kraju, inwestycje i walkę z bezrobociem.
Przeciwnicy Bouteflika twierdzą, że wybory zostaną zmanipulowane, a wiele osób będzie zmuszonych potwierdzić swój udział w głosowaniu, aby utrzymać swoją pracę albo otrzymać świadczenia socjalne ze strony algierskich władz. Algierskie władze dementują te doniesienia, podkreślając udział międzynarodowych obserwatorów w wyborach.
Bouteflika ma dziś 72 lata. W ubiegłym roku zmienił konstytucję, aby zagwarantować sobie prawo do ponownego startu w wyborach. Prezydent oczekuje, że do wyborów pójdzie przynjamniej 60 procent wyborców, a spośród nich 75 procent odda głos właśnie na niego.