Kiedy na przedmieściach Algieru otwarto wzorowane na zachodnich centrum handlowe, ludzie dosłownie szturmowali ten czteropiętrowy budynek.
W alejce dla majsterkowiczów w największym sklepie centrum handlowego, stoi czterech mężczyzn i debatuje, jaki kupić młotek. W tle gra ABBA, z przerwami na ogłoszenia w sprawie zgubionych dzieci. Wahab, jeden z potencjalnych nabywców młotka, uważa, że nowe centrum handlowe jest wspaniałe: „Co coś zupełnie nowego w Algierii. Jesteśmy tacy dumni, że powstało!”
Na zewnątrz centrum, korek samochodów czekających na wjazd na parking ciągnie się kilka kilometrów. Wśród obsługi uwija się nawet zona szefa całego przedsięwzięcia, ale samochodów nie ubywa.
I trudno się dziwić – nigdy w Algierii nie było czegoś takiego. Jest co prawda kilka podniszczonych, dość depresyjnych domów towarowych, nikt do nich praktycznie nie chodzi. Ludzie z reguły robią zakupy na bazarach i w małych wyspecjalizowanych sklepikach. Na bazarze zakupy mogą zając cały dzień – jeden sprzedaje pomidory, drugi zioła, trzeci mięso, a po orzechy trzeba pójść do sklepiku na rogu. Kolendrę i goździki z kolei są tylko w specjalnej sekcji z przyprawami.
Po odzyskaniu niepodległości w 1962 roku, socjalistyczny rząd Algierii mocno ograniczył prywatny handel. Ta sytuacja niewiele się zmieniła – co prawda w ostatnich latach tolerancja dla wolnego handlu nieco się podwyższyła, kraj jest bardzo daleki od gospodarki rynkowej. Otwarcie nowoczesnego centrum handlowego jest więc krokiem milowym w tym kierunku. Pierwszego dnia 30 tysięcy klientów walczyło tam o możliwość zrobienia zakupów. Ceny są tu co prawda wyższe niż na targu, jednak wiele osób docenia wygodę. Na piętrze otwarto kawiarnie i restauracje, a także butiki z kosmetykami i okularami przeciwsłonecznymi. Jest również kino i kręgielnia.
Inwestorzy bija się teraz o możliwość wejścia na algierski rynek, który uchodzi za najbardziej obiecujący w regionie. Jeśli tylko uda im się przebić przez mur biurokracji rządowej, podobne centra handlowe będą powstawać jak grzyby po deszczu.
maru za BBC