aFrykas 2010: Wojciech Karpieszuk

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej aFrykas 2010: Wojciech Karpieszuk

Wywiad z laureatem aFrykasa Roku 2010, Wojciechem Karpieszukiem ze stołecznej “Gazety Wyborczej”, o Afrykanach w Warszawie, marzeniach i o tym dlaczego zajmuje się wielokulturowością Warszawy.

Skąd twoje zainteresowanie innymi, przybyszami, którzy przebywają w Warszawie?

Wojciech Karpieszuk: Wielokulturowość Warszawy to jeden z najciekawszych tematów, o których może pisać miejski dziennikarz. Pasjonujący są warszawiacy, którzy pochodzą z odległych krańców świata i czują się tu u siebie. Interesujące są ich historie, losy. Afrykanie żyją obok nas, a ciągle wiemy o nich mało. Warto o tym pisać. Myślę, że wielu redakcyjnych kolegów może pozazdrościć mi „działki”.

Pochodzisz z Białegostoku, czy również czujesz się „imigrantem”?

W Warszawie mieszkam od kilku lat. Początkowo czułem się tu obco. Ale pewnego dnia uświadomiłem sobie, że nie mógłbym już żyć gdzie indziej. To przyszło samo. Myślę, że tak samo jest z Afrykanami, którzy przyjeżdżają do Warszawy – w jakimś momencie stwierdzają: to moje miasto.

Czy Warszawa jest otwarta na świat? Dlaczego?

Niezwykłe jest to, że staje się coraz bardziej otwarta, i to na moich oczach. Jest najbardziej tolerancyjnym z polskich miast, bo jest najbardziej różnorodna. Ta różnorodność jest wielką zaletą Warszawy. Ludzie z Białegostoku, z Afryki, z Wietnamu czują się tu dobrze.

Kiedy po raz pierwszy napisałeś o Afrykanach w Warszawie?

W 2008 roku.

I o czym napisałeś?

O pierwszym afrykańskim kierowcy warszawskiego autobusu. Bardzo się cieszył, że w końcu udało mu się znaleźć pracę, bo do tej pory pieniądze zarabiała tylko jego żona, Polka. Rozpierała go duma, a jednocześnie chwalili inni kierowcy i pasażerowie. Chwilę później napisałem o afrykańskich studentach Colegium Civitas. Jeden z nich, pochodzący z Nigerii, był ofiarą napadu. Na szczęście nic mu się nie stało. Uczelnia na wszelki wypadek zorganizowała spotkanie z innymi afrykańskimi studentami i okazało się, że wszyscy mają podobne problemy: zdarzały się pobicia, wyzwiska. Studenci skarżyli się, że sami boją się wieczorami chodzić po ulicach. Dla mnie to był szok, że coś takiego dzieje się w tym mieście. Mam jednak wrażenie, że sporo dobrego udało się zrobić od tamtego czasu.

Jeżeli mówię słowo najbardziej znany Afrykanin, to kto jest pierwszy na twojej liście skojarzeń? Dlaczego?

Nelson Mandela. Uważam, że jest to jeden z najwybitniejszych przywódców w historii ludzkości. Podziwiam go za wytrwałość, rozsądek, odwagę.

Czy byłeś w Afryce? A jeśli nie, to czy się wybierasz?

Niestety, nie byłem. Bardzo chcę odwiedzić Afrykę. Mam nadzieję, że niebawem uda mi się. Na początek chciałbym wybrać się do Tanzanii i na Zanzibar.

Piszesz nie tylko o Afrykanach. O kim jeszcze?

O mniejszościach seksualnych, o osobach z niepełnosprawnością, o studentach, czyli o ludziach. Nie odnalazłbym się chyba w miejskiej gazecie w „działce” transportowej, politycznej.

Zostajesz w Warszawie na stałe?

Marzy mi się prowadzenie tawerny albo małego pensjonatu gdzieś w Hiszpanii, może w Australii. Ale jeszcze zapewne trochę czasu minie, zanim stanę za swoim barem.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Paweł Średziński.

 Dokument bez tytułu