Tym razem opowiem o jednym z moich ulubionych pisarzy, kontrowersyjnym Dambudzo Marechera z Zimbabwe (dawnej Południowej Rodezji), który nawiązuje do twórców z nurtu modernistycznego typu T.S. Eliot, James Joyce czy Arthur Rimbaud, do pisarzy amerykańskiego Beat Generation jak Allen Ginsberg czy Jack Kerouac albo do twórczości nigeryjskiego poety Christophera Okigbo.
Marechera miał ciekawą i nietuzinkową osobowość i mistrzowsko panował nad słowem. Był afrykańskim buntownikiem, anarchistą i nihilistą, krytykowanym niemalże na każdym polu za swoją niepoprawność polityczną, niezależność i antyspołeczne nastawienie. Marechera zmarł w wieku 35 lat, jednak jego życie było tak ciekawe, że w tym krótkim czasie zdążył przeżyć wiele: oscylował między życiem uniwersyteckim a kloszardztwem, między Anglią a Zimbabwe (Południową Rodezją), między oszałamiającymi sukcesami a głęboką depresją i pobytami w więzieniu.
Moje zainteresowanie jego twórczością wzięło się chyba stąd, że podziwiam jego odwagę tworzenia według własnych koncepcji, często na przekór zarówno białym, którzy mu narzucali sposób pisania, jak i samych Afrykańczyków, którzy mieli pretensje, że nie tworzy “po afrykańsku”, cokolwiek by to nie miało znaczyć. Widzę go zresztą jako prekursora takich pisarzy, jak wspaniała Yvonne Vera (również z Zimbabwe) czy współczesnego poety południowoafrykańskiego, Lesego Rampolokeng, albo jako nawiązującego do pisarstwa twórcow z the Drum generation z RPA, jak Alex la Guma z jego “Nocymi wędrówkami” czy Richarda Rive'a “Buckingham Palace: District Six”. Pisarstwo afrykańskie to jednak o wiele więcej niż tylko neo-realizm i antropologiczne opisy życia w wioskach: tam również można odnaleźć bogactwo eksperymentalnych tekstów, do których warto sięgnąć jako odtrutki dla zbyt jednobiegunowego postrzegania tego, co tworzy się w Afryce.
Marechera miał trudne dzieciństwo: ojciec zmarł, gdy on miał paręnaście lat, matka musiała imać się prostytucją, żeby utrzymywać rodzinę; dorastał w townshipie, czasem nawet bez dachu nad głową. Jednak, dzięki swoim niezwykłym zdolnościom udało mu się dostać stypendium na studia filologiczne na Uniwersytecie Rodezji, z którego szybko został wydalony za udział w protestach przeciwko dyskryminacji rasowej na terenie kampusu. Marechera uciekł do Botswany, następnie został mu przyznany status uchodźcy politycznego w Anglii. Przez kilka lat jakby studiował na Oksfordzie, ale po rzekomej próbie spalenia budynku uniwersytetu, a prawdopodobnie bardziej ze względu na zbyt niską frekwencję na zajęciach, wynikającą z jego depresji, został ponownie wydalony, gdyż nie chciał się zgodzić, by poddano go badaniom psychologicznym. Następnie przeniósł się do Londynu, mieszkając czasem u przyjaciół rastafarianów, czasem na ulicy, pisząc, kradnąc i paląc marihuanę, za co parokrotnie został aresztowany. Odegrał też rolę wielkiej gwiazdy podczas konferencji pisarskiej w Niemczech w 1979 r., na którą pojechał bez paszportu, w efecie został zatrzymany i przesłuchiwany na granicy. Opowiedział więc podczas konferencji barwną historię o tym, że jest ofiarą politycznych represji, czym zachwycił lokalnych działaczy lewicowych i został uznany przez nich za bohatera. W 1982 r. wrócił do Zimbabwe, aby nakręcić film na podstawie książki House of Hunger, ale szybko pokłócił się z reżyserem. Następnych parę lat pisał, mieszkając często na ulicy gdzieś w Zimbabwe. Damabudzo Marechera zmarł w 1987 r. na AIDS.
Za jego życia wydano jedynie trzy jego teksty literackie: zbiór luźno powiązanych opowiadań lekko autobiograficznych “The House of Hunger”(1978), powieść anarchistyczną “Black Sunlight” (1980) i zbiór trzech dramatów, noweli, pamiętnika i poezji “Mindblast” (1984). Pośmiertnie wydano powieści “The Black Insider” (1990) i “Scrapiron Blues” (1994) oraz zbiór jego poezji “Cemetary of the Mind” (1992). Do jego pory, jego twórczość nie doczaekała się tłumaczenia na język polski, więc trzeba sięgnąć po oryginały w języku angielskim.
Krótkie opowiadanie „House of Hunger” ze zbioru o tej samej nazwie zaczyna się zdaniem: “I got my things and left” (Wziąłem swoje rzeczy i odszedłem), co od razu wskazuje na ciągłe przeskoki w miejscu i czasie, którym charakteryzuje się ta książka. Jest to zbiór stylistycznie zróżnicowanych (od prozy poprzez poezję, od luźnych komentarzy, przez wpisy jakby pamiętnikowe, do ustrukturyzowanych opowiadań), których początek umiejscowiony jest w Południowej Rodezji, a kończy się w Anglii. Język i opisy Marechery mogą szokować, gdyż nie stroni od wulgaryzmów i naświetlania najgorszych stron życia ludzkiego: przemocy, seksualnego wykorzystywania, nienawiści, ekskrementów życia. Nikt nie umknie krytycznym słowom Marechery, który z równą dozą sarkazmu traktuje rządy białej mniejszości w Południowej Rodezji, podobnych do apartheidowskiej RPA, czarnych intelektualistów (czy nawet siebie samego), bardziej zaobsorbowanych zdobywaniem nowych kobiet niż własnym rozwojem i zapominających mówić we własnym języku, do swoich matek zwracając się po angielsku. Opisuje okrucieństwo życia w czarnej dzielnicy, biedę i rozpacz, prosytucję i przemoc, nienawiść i nietolerancję istnienia w społeczeństwie, gdzie jest się traktowanym jako gorszy gatunek człowieka i gdzie istnieją toalety „tylko dla białych”. Marechera opisuje rozpacz i rozbicie wewnętrzne czarnego człowieka, który znajduje się w ciągłym konflikcie z samym sobą i z ideologią niższości, która mu zostaje wpajana przez białych, wyraźnie nawiązując do psychologicznej analizy wpływu teorii rasistowskich na czarną psychikę Franza Fanona w Peau noire, masques blancs (publ. 1952 r., Czarna skóra, białe maski – brak polskiego wydania). Książkę Marechery nie daje się łatwo opisać, więc na zakończenie przytoczę krótki fragment „House of Hunger” we własnym tłumaczeniu, który jednych może zachęci do jej przeczytania, a innych jedynie zniesmaczy:
„Stary człowiek umarł pod kołami dwudziestego wieku. Nic po nim nie pozostało oprócz plam, plam krwi i kawałków ciała, kiedy cała jego długość już skończyła go pożerać. I to samo dzieje się z moją generacją. Nie, nie nienawidzę być czarnym. Jestem po prostu zmęczony mówieniem, że czarne jest piękne. Nie, nie nienawidzę samego siebie. Jestem po prostu zmęczony tym, że ludzie mają siniaki na pięściach od uderzania mnie w szczękę. Jestem zmęczony wysilaniem swojego mózgu, stojąc u bram wejścia. Nic nie okazuje się takie, jakie miało być. Okrutny sarkazm rządzi naszym życiem. Czasami okazja do uzyskania wolności jest zbyt szeroka w talii. Spychacze były i odjechały, a tam, gdzie kiedyś tańczyli nasi bohaterowie, nie ma już nic oprócz odrażającej plamy. Rozciągnęli skrzydła naszej rasy, wyciągnęli je nad płomieniem świecy. Nic nie pozostało oprócz genitaliów starczych bożków. Moje życie – moje życie jest pajęczyną, wysadzaną drobniutkimi szkieletami geniuszu – Moje życie –” (Dambudzo Marechera House of Hunger)
Marechery „szkielety geniuszu” to właśnie wielkość jego talentu pisarskiego, którym drążył najciemniejsze strony ludzkiego życia, piękno słowa zaprzęgnął w opis upadku człowieka, geniusz frazy złapanej w sieci, składającej się ze szkieletów człowieczeństwa.
Miłka Stępień