Afrykańska klątwa surowcowa

afryka.org Bez kategorii Afrykańska klątwa surowcowa

Krwawe diamenty finansowały wojny w Liberii i Sierra Leone. Ziarna kakao wymieniano na pistolety w Wybrzeżu Kości Słoniowej. Dzisiaj krwawe komputery i telefony, produkowane z kongijskich surowców zalewają świat.

Bisie to schowane w tropikalnym gąszczu 10 tys. miasteczko w północnej części Demokratycznej Republiki Konga. Bladym świtem armia robotników ustawia się tu u bram największej w rejonie kopalni i czeka aż uzbrojeni strażnicy pozwolą im wejść do środka. Kopalnia wygląda jak w średniowiecznej Europie: nie ma żadnych zabezpieczeń, a pracujący w niej robotnicy ubrani w skromne koszule wydłubują cenne minerały ze ścian gołymi rękoma. Działa nielegalnie, nikt jednak nie myśli o jej zamknięciu. Kontrolujący ją żołnierze zarabiają na jej eksploatacji krocie.

Takich kopalń, w ogarniętym wojną Kongu są setki. W Bisie robotnicy nie szukają złota, ani diamentów. Dzisiaj najbardziej pożądanymi surowcami są kasyteryt i kobalt, wykorzystywane do produkcji iPhonów, MP3, laptopów i gier komputerowych.

W Kongo znajduje się 80 proc. światowych zasobów kobaltu. Handlarze skupują go od wojskowych i górników, i później sprzedają wielkim koncernom głównie z Malezji, Indii i Chin. Embargo na handel z Kongiem skutecznie jest omijane, bo surowce trafiają często najpierw do sąsiedniej Ruandy i stamtąd swobodnie transportowane są do innych krajów. Następnie miesza się je z innymi minerałami i pod postacią telefonów, komputerów i kamer trafiają do sklepów na całym świecie.

Nie bez powodu więc organizacja Global Witness w opublikowanym niedawno raporcie alarmuje, że krwawe komputery i telefony komórkowe zalewają dziś świat. Eksperci organizacji krytykują największe firmy elektroniczne za brak standardów, które pozwoliłyby dokładnie prześledzić, skąd sprowadzane są potrzebne im surowce.

Koncerny usprawiedliwiają się, że trudno stwierdzić, z jakiego regionu pochodzi surowiec. Kobalt, w przeciwieństwie do kamieni szlachetnych nie ma swojej wagi, kształtu, ani koloru.

Każde złoże tego surowca ma jednak swój unikalny skład i geologiczną historię, na tej podstawie można dokładnie określić, skąd ono pochodzi – twierdzi niemiecki naukowiec Frank Melcher z Hanoweru. Melcher chce stworzyć bazę danych, w której kopalnie rejestrowałyby swoje złoża. Problem w tym, że taka metoda identyfikacji surowców jest droga i czasochłonna.

Dlatego organizacje takie jak Global Witness chcą zwrócić uwagę konsumentów na problem krwawych komputerów. – Firmy reagują dopiero wtedy, gdy pojawi się presja ze strony konsumentów – mówi „Newsweekowi” John Norris z Enough Project, organizacji zajmującej się pomocą dla Afryki. – Tak było w przypadku diamentów, które firmy kupowały w ogarniętych wojną krajach afrykańskich. W 2003 roku pod wpływem presji opinii publicznej wprowadzono system certyfikacji drogocennych kamieni.

Problem w tym, że w przeciwieństwie do diamentów, niewiele osób wie, co słowo „kobalt” oznacza. Nawet górnicy, którzy od wielu lat wydobywają surowiec, nie wiedzą, do czego on służy. – Co to jest ten kamień, który w pocie czoła, gołymi rękoma wydłubujecie z ziemi? – zagaduje wychodzących na powierzchnie górników w Bisie dziennikarka „New York Timesa”. – Z tego wytwarza się broń – odpowiada jeden z górników. – To złoto, które wysyłane jest później do Chin i Ameryki i uszczęśliwia mieszkańców tych krajów – zgaduje kolejny.

 

 Dokument bez tytułu