Afrykańska chata w globalnej wiosce

afryka.org Czytelnia Blog Mamadou Diouf Afrykańska chata w globalnej wiosce

Obecny kryzys – znawcy mówią, że minęła jego szczytowa fala – dotknął bogatych. Pamiętamy namiętny i zarazem śmiertelny pocałunek fal na wybrzeżach Oceanu Indyjskiego kilka lat temu. Zawrotną karierę robiło wtedy słowo:tsunami. Dziś odczuwamy skutki potężnego kryzys gospodarczego.

Prasa obraca – transowo i w kółko – terminami podęczników ekonomii: załamanie, rynki, spadki, giełda, depozyty , fundusze gwarancyjne, udziały, spółki, lokaty… Ważne ośrodki światowej gospodarki musiały amortyzować wybuch finansowej bomby. Reakcja łańcuchowa okrążyła nasz glob, nastąpiła eksplozja wulkanu upadłości. Planetarny huk gwałtownie rozerwał finanse…

Ten huk był słabo słyszalny chyba w Afryce. Skutki były zdecydowanie mniejsze niż gdzie indziej. Logicznie. Im dalej od epicentrum (finansowego), tym skutki są mało wyczuwalne. Niech żyją peryferie globalizacji!

Ale czy stary afrykański kontynent był zawsze na „obrzeżach” tej integracji? Ktoś datował początki globalizacji od upadku muru berlińskiego. Ta wizja jest oczywiście uproszczeniem. Ta historia sięga dalej .

Globalizacja zaczęła się, kiedy czlowiek rozpoczał swoją migrację z Afryki na inne kontynenty. Co prawda przez wieki jedni mało wiedzieli o drugich. Cesarstwo Rzymskie – zarodek tego fenomenu, gdyż łączyło obszerne terytoria Afryki, Europy i Azji – mało wiedziało o tym, co sie działo na południu Sahary.

Basen Morza Śródziemnego był pewnym etapem globalizacji. Afryka – co z tego że berberska! – była już obecna. Później islam torował sobie drogę aż do Hiszpanii, przez Afrykę. W XV i XVI wieku, Afryka była ważnym elementem gospodarki światowej. Ekspansja krajów zachodnich odbyła się poprzez nasz stary kontynent. Nie było nas przy podziale owocu rewolucji pzemysłowej, mimo iż nasi przodkowie mocno się napracowali jako darmowa siła robocza w obu częściach Ameryki. Europa Zachodnia gromadziła ogromne zasoby finansowe na obu brzegach Atlantyku, co umożliwiło jej gwałtowny rozwój.

Dalszy scenariusz znamy. Historia potoczyła się niekorzystnie dla Afryki. Od wstydliwego podziału tortu w Berlinie z roku 1884. Nasz kontynentalny pociąg trafił na boczne tory z prowincjonalnymi stacjami. Peryferie, czyli kraje gospodarczo zacofane w opozycji do Centrum gdzie są salony krajów rozwiniętych. Od pamiętnych lat 60′, kiedy niepodległościowa euforia ogarnęła kontynent, liczono, że Peryferia z czasem będą wyrównane z ziemią, że powstanie nowy planetarny ład. Skoro Ziemia jest okrągła, niech Centrum będzie wszędzie! Nic z tych marzeń-życzeń nie wyszło. Integrowały się afrykańskie bogactwa naturalne i surowce. Owszem. Ale tylko nad głowami samych Afrykańczyków. Bez nich. Dramat trwa do dziś.

Pamiętam początek lat 90′ . Wybory do kontraktowego Sejmu. Dużo mówiło się potem o blisko 40 miliardów dolarów długu Polski. Nie wiem jak ta sprawa, która się ciagnęła od czasów Gierka wygląda dziś. Chyba Polska uregulowała swoje zobowiązania. Afryka tonie w długach zaciagniętych w podobnym okresie, dlatego między innymi tkwi nadal w strefie, którą Polska i demoludy już opuściły.

Coca Cola, satelity i komputery to część obrazu rozpędu, który zamienił się w globalizacyjny galop. Angola i Nigeria mają dość ropy naftowej. Olejów do smarowania nie brak. Czemu więc afrykański pociąg pełza, niczym żółw z powodu korozji?

Mamadou

 Dokument bez tytułu