Przybiegło małe dziecko. Płakało. Nie wiedzieliśmy jak pomóc. Po kilku minutach płaczu, mała dziewczynka usiadła i powiedziała, że szuka mamy…
Była z nią na targu, a potem gdzieś się pogubiły… Wybrałyśmy się razem na targ z owocami. Rozkrzyczane przekupki nawet nie dosłyszały płaczu dziecka szukającego matki… Wszystkie coś mówiły, jedne o cenie owoców, drugie krzyczały, że za drogie, inne biły po plecach przechodnich złodziei… Wśród tego zamieszania nikt nie zauważył, że dziecko płacze.
Trochę dalej pośród tłumów widać rozpalone ogniska. Obok nich znowu kobiety sprzedające posiłki dla przejeżdżających kupców i kierowców. Każda z nich zabiegana, by jak najszybciej sprzedać swój świeżo przygotowany obiad. Już z dala słychać głośny śmiech mężczyzn, cieszących się z obniżonej ceny i z widoku młodych kobiet, biegających wokół, by zarobić na kolację dla rodziny i starszych w domu. Podeszłam trochę bliżej i szybko zapytałam o matkę dziecka… ale chyba nikt nie słuchał, bo w odpowiedzi usłyszałam tylko:”… 5 randów za busle z sosem, a 10 randów za busle z kurczakiem…, a jeśli chcesz coś dla dziecka to taniej…” Byłyśmy już tak zmęczone tym szukaniem… i dziwnymi odpowiedziami, że rzeczywiście zamówiłam busle z kurczakiem… dla mnie i dziecka… I to był chyba najwłaściwszy i szczęśliwy moment dla mnie i dziecka. Kiedy płaciłam kobiecie za dwa talerze jedzenia, zapytałam szybko: „ nie widziała pani matki tego dziecka? Wtedy ona patrząc na dziewczynkę odpowiedziała szybko: Była tutaj ze swoimi bananami, przyjechał dobry kupiec i sprzedała wszystko… to chyba jej najlepszy dzień na tym targu. Tak się cieszyła, ze nie zauważyła… że nie ma dziecka blisko.” Po chwili pokazała nam drogę do jej domu.
s. Dorota Zok, RPA