Przed miesiącem miałam przedłużyć swoją południowoafrykańską wizę pobytową na następne lata. Mogłam to załatwić tylko we własnym kraju. Przyjechałam do Polski.
Życie zmieniło się w jednej chwili. Chciałam wrócić do RPA, ale musiałam czekać na wizę. W Polsce było zimno. Szybko zapadał zmrok. Ludzie tak bardzo zabiegani… Każdy się spieszy.
Ten krótki pobyt w Polsce pokazał mi wyraźne różnice, które musiałabym zaakceptować mieszkając w mojej ojczyźnie. Przede wszystkim ten niesamowity pośpiech… dla każdego tak ważny jest czas…
Z drugiej strony własny kraj dał poczucie bliskości rodziny, przyjaciół, starych znajomych, którym trudno czasem coś wytłumaczyć. Może dlatego, bo inna rzeczywistość, priorytety, tak trudno powiedzieć, że można przecież inaczej… Jednak radość spotkania to największy dar. Wtedy różnice zanikają.
Potem był powrót. Rano obudziłam się z jasnym słońcem w oknie i 40 stopniami ciepła, spontanicznością ludzi, uśmiechami i chorymi, którzy podobno czekali… W tym wirze wydarzeń pozostała tęsknota za bliskimi w Polsce, którzy na zawsze pozostaną , pomimo odległości… I to jest właśnie cena, którą płacę za życie na afrykańskiej ziemi. Stąpam po niej sama. Może dlatego, aby zrozumieć sens każdego powrotu… i odległości, która czasem przestaje istnieć.
s. Dorota Zok, RPA