W kolejce po pracę znalazła się mała, trochę przygarbiona kobieta. Kiedy weszła do głównego biura, zaraz powiedziała, że jest pielęgniarką zarażoną wirusem HIV. Bardzo chciałaby pomagać innym odnajdywać swoja drogę powrotu do życia – tak to sama nazwała.
Nie wiedziała, ile zostało jej lat życia, nie może tez pracować na cały etat, ale chce pomagać, i tyle zarobić by przeżyć miesiąc bez pożyczania pieniędzy. W tej samej kolejce stały zdrowe pielęgniarki, lepiej wykształcone z większymi wymaganiami, ale szczerość tej kobiety zaskoczyła nas wszystkich. Postanowiliśmy właśnie jej dać szansę, zwłaszcza, że ona najlepiej potrafi zrozumieć tych chorych. Bardzo się ucieszyła, bo jak powiedziała, chce wykorzystać każdą minutę swojego życia… bo ma ich już niewiele…
Jedna z afrykańskich mądrości uczy, że najlepiej zrozumiesz wędrowca, jeśli sam zaczniesz wędrować. Wcześnie rano zaczynała swoją pracę witając się z chorymi, siadając z nimi do posiłku, potem tłumacząc im, co dzieje się z ich zdrowiem. Ludzie odchodzili od niej z nadzieją, zadowoleni… Nie wyglądała na zmęczoną, pomimo wielu godzin pracy. Nie narzekała i żyła rzeczywiście każdą minuta… bo jak mówiła, jej czas był policzony. Chorzy chętnie do niej przychodzili, choć przecież w tej samej klinice pracowali ludzie o wiele lepiej wykształceni. Wśród naszych 600 pacjentów na leczeniu antywirusowym wszyscy ją znają.
Pewnego dnia odeszła, ale nadzieja w ludziach pozostała. Każdy dziś wspomina tę małą, przygarbioną kobietę, której wielkość poznało wielu ludzi.
s. Dorota Zok, RPA